BANHART freakfolk ma się bardzo dobrze NASZA RECENZJA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
materiały prasowe
materiały prasowe

Po co wytyczać nowe rejony, skoro stare jeszcze nie zostały zbadane? Całe to narzekanie, że w muzyce już wszystko wymyślono, w kontekście nowej płyty Devendra Banhart jest na wyrost, zupełnie nieuzasadnione. Narzekanie wiecznych malkontentów, którzy nie potrafią spojrzeć za siebie i delektować się przegapionymi przestrzeniami.

Devendra Banhart jest amerykańskim bardem z pokaźnym płytowym dorobkiem. Właśnie wydał, 18 marca, swoją ósmą płytę ” Mala”. Ostatnia dekada była dla niego niezwykle udana - od 2002 roku, kiedy wydał debiutancką płytę „The Charles C. Leary”, dorobił się miana głosu pokolenia. Zapatrzeni często w muzycznych guru, jak Dylan, czy Waits, nie zauważamy, że kolejne pokolenia dorosły do przejęcia pałeczki od swoich idoli.

Mala
Mala

Okładka płyty „Mala”

Banhart dobrze się czuje w korzystaniu ze spuścizny folkowej, przetwarzając ją przez współczesne widzenie świata. To już nie inspiracją z podróży po świecie, tylko wtopienie się w doświadczeniu tej spuścizny. Jest tam jeszcze miejsce na muzyczne hinduskie inspiracje, ale są one zaledwie echem tego co działo się w latach 60-tych, kiedy muzyka hinduska wchodziła w symbiozę z amerykańską muzyką rozrywkową.

_Devendra Banhart - Mi Negrita_

Devendra Banhart jest to muzyczny freak. Można pokusić się o stwierdzenie, że jego nonszalanckie podejście do muzyki, jak i do życia, nie jest odbierane ze zrozumieniem. Kiedy ironizuje, a kiedy bierze sprawy na poważnie? Ekscentryk, który prowokuje i to często z pozbawieniem smaku. Wydaje się, ze delikatność nie jest jego cechą. Może to efekt fascynacji hinduizmem i kamasutrą? Wydaje się, że obecnie ten etap ma za sobą - ma krótką fryzurę i dekadencki image. Popularny w kręgach filmowych, był związany z Natalie Portman. Jednak jest zbytnim indywidualistą lub może nawet egoistą, żeby taki związek przekształcić w coś trwałego. Psychodeliczne zabarwienie wielu utworów ukazuje go jako śmiałego eksperymentatora. Związek ze znaną aktorką być może był kolejnym doświadczeniem do opiewania w pieśni trudnych relacji z kobietą.

_Devendra Banhart - Daniel_

Płyta „Mala” jest wynikiem dotychczasowych fascynacji. Nie jest jednoznaczna. Nie ma tu tylko mrocznych, melancholijnych utworów. Nie korzysta tylko z gitary akustycznej, jak bywało w przeszłości. Z jednej strony pokazuje się jako freakfolkowy bard, a z drugiej jako rockman. Zadziwiające jak można połączyć na jednej płycie akustyczne, oniryczne wręcz piosenki, z glam rockową nutą. Tak by każda następująca po sobie piosenka pasowała do całości.

_Devendra Banhart - Hatchet Wound_

Potrafi wcielić się w Marca Bolana z T.Rex, zaraz potem wpada w psychodeliczny trans Syda Baretta, zawodzi folkową nostalgią niczym Roy Harper , wpada w indie rockową tajemniczość wczesnego Foals i prowokuje spojrzeniem, gestem, załamaniem głosu, jak Bryan Ferry w pierwszych latach Roxy Music. Narkotyczny, niedbały, odrealniony.

_ Devendra Banhart - Won’t You Come Over_

Czternaście piosenek na album artysta zarejestrował w Los Angeles. W produkcji wspomagał go gitarzysta jego zespołu Noah Georgeson. Nagrali niemal wszystkie partie instrumentalne. Nawet eksperymentowali z dźwiękiem, by uwiarygodnić swoje odniesienia do tradycji. Rejestrowali min. na magnetofonie kupionym w lombardzie, na którym kiedyś swoje produkcje tworzyli kalifornijscy hiphopowcy. Analogowe myślenie zawsze obudowane jest progresją. Tak jest w tym przypadku.

_Devendra Banhart - Für Hildegard von Bingen_

Głos Devendry? Podobno specjalnie się o niego nie troszczy, pod tym względem jest nadal naturszczykiem. Ósmy album Banharta promują trzy piosenki – ” Für Hildegard von Bingen”, „Mi Negrita” oraz „Never Seen Such Good Things”. Choć, jak większość współczesnym amerykańskich bardów, nie jest spopularyzowany w Europie, to już został wpisany w kanon muzyki, jako

jeden z najbardziej utalentowanych i charyzmatycznych współczesnych artystów

  • tak opisał Devendrę wpływowy serwis Pitchfork.

_Devendra Banhart - Never Seen Such Good Things_

Devendra Banhart udowadnia, że jest w doskonałej formie, pełen wspaniałych pomysłów. Nie brnie na siłę w szukaniu w odkrywaniu nieznanych muzycznych rejonów, ponownie przybliża czasy, których odkrywanie - przypominanie, powinno stanowić podstawę neofolkowego grania.

Grzegorz Kasjaniuk

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych