DVD Bimber, przemoc i rodzina GANGSTER NASZA RECENZJA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Jest w słynnym filmie „Nietykalni” Briana De Palmy scena, w której agenci pod wodzą Eliota Nessa oraz amerykańska straż graniczna szykują pułapkę na przemytników alkoholu. Prowadzi to do gromkiej strzelaniny na moście łączącym Kanadę i USA. Piekło wybucha wkrótce po tym, jak na terytorium Stanów zaczynają wjeżdżać ciężarówki wypełnione alkoholem.

Filmy o prohibicji opowiadają zwykle o tym, co dzieje się po „chicagowskiej” stronie mostu – o rosnących w siłę gangsterach zamieniających się w książątka podziemnego świata, o przekupnych gubernatorach bawiących się w sekretnych klubach, pięknych kobietach w kosztownych futrach – o tym wszystkim, co jest kupowane za pieniądze z handlu gorzałką w wielkim mieście.

Film Johna Hillcoata „Gangster” pokazuje nam drugą stronę mostu. Nie chodzi mi o Kanadę, lecz o początek drogi, jaką przechodził potem alkohol szmuglowany do Chicago czy Atlantic City. Przecież zanim chłopcy Ala Capone mogli zacząć wozić eleganckie flaszki drogimi samochodami do ekskluzywnych, choć nielegalnych lokali, ktoś musiał ową gorzałę wyprodukować.

W „Gangsterze” mamy więc zapadłą prowincję ery prohibicji – bimber pędzą tu wszyscy, wszyscy go także kupują i spożywają (z lokalnymi stróżami włącznie), nocą zaś ognie destylarni płoną w oddali na górskich zboczach niczym stada świetlików. Nie wszyscy jednak rozkręcają biznes na większą skalę – a takimi bardziej przedsiębiorczymi osobnikami okazują się bracia Jake, Howard i Forrest Bondurant (którym pomaga lekko niepełnosprawny kuzyn). Bodnurantowie wierzą w lojalność, rodzinną solidarność i w to, że przetrwają każde, najgorsze nawet czasy. Najstarszy z nich, Forrest (mistrzowska rola Toma Hardy’ego), po przetrwaniu Wielkiej Wojny w Europie oraz epidemii hiszpanki, wierzy także, że jest niezniszczalny – a miejscowi zdają się podzielać jego zdanie.

Scenariusz jest dziełem znanego muzyka Nicka Cave’a (na podstawie powieści Matta Bonduranta, potomka bohaterów filmu). Obraz prohibicja w hrabstwie Franklin, stan Wirginia bardzo daleki jest od glamouru pamiętanego z „Nietykalnych” czy „Dawno temu w Ameryce”. To Ameryka na którą składa się wiejska knajpa, w której zapuszczeni miejscowi w przybrudzonych łachach popijają trunek którym można by zapewne czyścić zapchane rury (z filmu dowiecie się także o innym, dość nieoczekiwanym użyciu), ukryte w lasach destylarnie, zardzewiałe i rozkraczające się samochody, oraz powszechna miłość do zasady, że granice mojej wolności wyznacza wylot własnej dwururki.

Kiedy już poznajemy barci Bondurantów oraz tancerkę Maggie, która zmęczona nocnym życiem Chicago postanowiła się zaszyć w leśnej głuszy, do świata handlu księżycówką w słoikach wdziera się nowy, niebezpieczny gość – prokurator Mason Wardell, którego cynglem jest wyjątkowo odrażający i bezwzględny typ, ulizany elegancik Charlie Rakes (świetna rola Guya Pearce’a). Nowa władza nie zamierza walczyć z prohibicją, tylko na lewo opodatkować bimbrowy biznes. Szybko okaże się, że wszyscy miejscowi ulegną przed groźbą i szantażem – wszyscy, oprócz Bondurantów, którzy, jak podkreśla Forrest, „nie kłaniają się nikomu”.

Od tego momentu wiemy co mniej więcej będzie się działo, liczba elementów z których można zbudować fabułę jest ograniczona. Wojna między braćmi a stróżami prawa będzie długa i krwawa (czasem makabryczna), a ponieważ film jest właściwie historią Forresta (najstarszego Bonduranta) opowiedzianą z punktu widzenia Jake’a (najmłodszego brata), to będziemy mieli też okazję obserwować, jak zmienia się dynamika relacji między rodzeństwem.

„Gangster” to film który wiele obiecuje, ale ostatecznie daje nieco mniej niż można było się spodziewać. Bardzo mocną stroną filmu jest obsada. Tom Hardy jako Forrest Bondurant jest znakomity, błyskawicznie przechodząc od misiowatego wieśniaka do zaprawionego w krwawej robocie fachowca. Shia LaBeouf pokazuje, że ma zadatki na prawdziwego aktora, a nie tylko marionetkę z blockbusterów w stylu „Transformers” czy „Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki”. Świetny epizod zagrał Gary Oldman jako starzejący się, doświadczony król podziemia ścigany w trzech stanach, zaś Guy Pearce w roli krwiożerczego Charliego Rakesa godnie przejmuje od Oldmana pałeczkę w dziedzinie wcielania się w psychopatycznych, skorumpowanych policjantów. Jego kreacja przypomina zresztą występnego Stansfielda z „Leona Zawodowca”, którego tak znakomicie grał Oldman. Śmieszność, groza i chwilami chora fascynacja jaką potrafi wzbudzić Pearce budzi szacunek. To kolejny a aktorów, który pokazuje w tym filmie, że stać go na wiele.

Co trochę nie gra? Po scenariuszu widać, że Nick Cave nie jest zawodowcem – są w tym filmie sceny rewelacyjne, są i takie sobie, a dwie-trzy po prostu słabiutkie i pretensjonalne. Reżyser John Hillcoat opowiada tę historię raczej na jednym tonie – nawet kiedy czujemy się wystraszeni, to nie za bardzo, jak rozśmieszeni to także tak sobie. Choć są tu punkty kulminacyjne i nieoczekiwane zwroty akcji, a emocje targają bohaterami, to rzecz często przedstawiana jest bez emocji. Jest tu jednak wiele znakomitych pomysłów wizualnych (scena nieopodal kryjówki braci Bondurant rozegrana w odrealnionym lesie dziwacznych pnączy naprawdę zapada w pamięć), zaś muzyka skomponowana i dobrana przez duet Nick Cave / Warren Ellis jest perfekcyjna.

Polski tytuł filmu trochę odwodzi nas od prawdziwego tematu tego filmu. Nie chodzi w nim o jednego czy nawet kilku gangsterów. Oryginalne „Laweless” nie pozostawia wątpliwości - wszystko co widzimy na ekranie, rozgrywa się poza prawem. Nielegalne jest pędzenie bimbru, jego kupowanie, jego „ciche opodatkowanie” przez skorumpowaną władzę, nielegalne są wreszcie zarówno metody jakimi owa władza chce rozprawić się z Bondurantami, jak i metody, którymi bracia się bronią.

Co pozostaje, gdy znajdziesz się poza prawem? Elementarna przyzwoitość, więzy krwi, lojalność wobec rodziny i lokalnej społeczności. Ale wszystko to blednie w obliczu przemocy, o której opowiada „Gangster” – przemocy, która okazuje się jedynym rozwiązaniem, choć cena jaką się płaci za jej stosowanie jest wysoka. W tle pobrzmiewa delikatna moralizatorska sugestia, że przecież to wszystko i tak bez sensu, prohibicja skończy się tak niespodziewanie, jak się zaczęła, a przelanej krwi cofnąć się już nie da. Co naprawdę dzieje się, gdy człowiek zagląda w otchłań? Jak żyć ze świadomością, że ta otchłań jest i w tobie, że to właśnie z niej wydobywasz narzędzia by czynić rzeczy straszne? Tego film Hillcoata już nie dotyka – i to jest właśnie różnica która sprawia, że mamy do czynienia z filmem naprawdę dobrym, ale nie wybitnym.

Piotr Gociek

„Gangster” (Lawless), reż. John Hillcoat, wyst. Tom Hardy, Shia LaBoeuf, Jason Clarke, Guy Pearce, Gary Oldman i inni. USA 2012, Premiera kinowa 23 listopada 2012. Dystrybucja w Polsce Monolith

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych