CIAŁO OBCE Nowy film ZANUSSIEGO. Reżyser na celowniku FEMINISTEK

Zazwyczaj, powszechnie szanowani artyści nie chcą wychylać się u schyłku (Mistrza proszę o wybaczenie!) swojej kariery. Krzysztof Zanussi nie przejmuje się jednak utartymi konwenansami i już zapowiada swoją nową komedię - tym razem o "złych feministkach".

Z pozoru mogłoby się wydawać, że stworzenie takiego filmu, stanowi tylko chęć złapania dłuższego oddechu przez cenionego reżysera. Po obrazie "Serce na dłoni" (2008) Zanussi znowu zamierza bawić widzów. Miejmy tylko nadzieję, że z lepszym skutkiem, niż ostatnio.

Jednak "nic nie jest takim, jakim być się wydaje". Okazuje się, że nawet zwykła komedia może przysporzyć nie lada problemu, nawet tak cenionemu artyście, jak Zanussi.

Jak informuje portal stopklatka.pl, przedstawicielki środowisk feministycznych już podnoszą swoje święte (a może raczej nieświęte?) oburzenie wobec zapowiedzi stworzenia filmu "Ciało obce". Wiadomo, że "nie ma przypadków, są tylko znaki". Być może takim znakiem jest fakt, że Zanussi nie otrzymał dofinansowania z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. A jeżeli obsypany nagrodami na festiwalach w Cannes i Wenecji artysta, a w dodatku ulubieniec salonu, nie otrzymuje środków na swój film, to - mówiąc klasykiem - wiedz, że coś się dzieje...

Reżyser jednak nic sobie z tego nie robi i dalej tryska swoim eleganckim humorem, jednocześnie pogrążając się coraz bardziej w oczach feministek. Podczas Polskiego Festiwalu Filmowego w Londynie (już jedenestego!) Zanussi potwórzył, że feminizm jest jak cholesterol - występuje zarówno "ten dobry", jak i "ten zły". Co do tego pierwszego, Zanussi wypowiada się w samych superlatywach:

Postulat równych praw i płacy jest bezwzględnie słuszny.

powiedział reżyser, cytowany przez Stopklatkę.

Jednak zawsze istnieje jakiś "dark side", który nie umknął Zanussiemu:

Zły jest feminizm, który stwarza model kobiety-karierowiczki, pozbawionej uczuć, singielki, która we wszystkich dyscyplinach związanych z sukcesem i władzą jest bardziej bezwzględna od mężczyzny

dodał filmowiec.

Czyżby Zanussi chciał włożyć kij w przysłowiowe mrowisko i stracić etykietę autorytetu w oczach elit? Nawet jeśli nie jest to wolą reżysera, to każdy niewygodny argument przeciwko idee fixe środowisk lewicowych, firmowany tak znanym nazwiskiem, może zakończyć się prawdziwą nagonką na artystę. Wystarczy wspomnieć choćby przypadek Lecha Wałęsy. Abstrahując już od całego absurdu jego wypowiedzi, były prezydent z mędra salonu, nagle stał się wrogiem numer jeden. Czy podobny los spotka twórcę takich obrazów jak "Barwy ochronne" (1976), "Życie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową" (2000) czy "Persona non grata" (2005)? Z pewnością artysta nie zniży się do poziomu wypowiedzi Wałęsy, ale brak wsparcia ze strony PISF jest bardzo sugestywny.

Oczywiście można zasłaniać się argumentem, że ostatnie filmy Zanussiego, to produkcje (doskonałe określenie!) poniżej oczekiwań, których największym atutem jest nazwisko reżysera. Warto zauważyć, że również pomysł skrytykowania środowisk feministycznych w komediowymm pejzażu nie jest pomysłem nowym. Wystarczy wspomnieć choćby o filmie "Idealny facet dla mojej dziewczyny" (2009) duetu Saramonowicz-Konecki ze zjawiskową Magdaleną Boczarską w roli głównej, który w żaden sposób nie zdobył serc widzów.

Miejmy nadzieję, że produkcja „Ciała obcego” nie zakończy się podobną klapą, a dla młodszego pokolenia hasło „Zanussi” będzie kojarzyło się z czymś więcej, niż czerstwą komedią w której zagrała Doda.

Aleksander Majewski

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych