Są produkcje, które ze względu na warsztatową mizerię zyskały rozgłos z zupełnie marginalnych powodów. Pewnie podobnie będzie w przypadku nowego obrazu Allena Hughesa. Widzom bardziej utkwi w pamięci tłumaczenie „Broken City” (pol. „Złamane miasto”) na „Władza”, niż walory filmu.
Brudne rozgrywki polityczne, trzymający w napięciu thriller w którym głównym bohaterem jest prywatny detektyw, na skutek tragicznej sytuacji z przeszłości zmuszony porzucić policyjną odznakę. Do tego iście gwiazdorska obsada: Russell Crowe jako cyniczny burmistrz, jak zwykle piękna Catherine Zeta-Jones w roli jego niewiernej żony i wreszcie Mark Wahlberg wcielający się w postać bezkompromisowego „jedynego sprawiedliwego” uwięzionego w plątaninie fałszu i matactw. Mogłoby się wydawać, że takiego projektu po prostu nie można zepsuć. A jednak można.
Film Hughesa jest utrzymany w konwencji, która po prostu powinna (ba, wręcz musi!) przynieść sukces. Nowy Jork, drapacze chmur, intryga, zdrada, piękne kobiety, pościgi samochodowe, walka. Tyle, że pośród tych wszystkich hollywoodzkich ozdóbek zabrakło dobrego motywu przewodniego. Chociaż historia, jaką nakreślił scenarzysta Brian Tucker, zaczyna się intrygująco.
Billy Tagart (Mark Wahlberg), detektyw po przejściach dostaje nietypowe zlecenie. Mówiąc obrazowo: musi dopaść gnoja, który przyprawia burmistrzowi (Russell Crowe) wielkiego miasta rogi. Rogi są równie wielkie co „broken city”, bo chodzi o piękność w jaką wcieliła się Catherine Zeta-Jones. Jednak, jak mówią słowa piosenki punkowców z grupy Farben Lehre, „nic nie jest takim, jakim być się wydaje”. Szybko okazuje się, że sprawa ma drugie, znacznie bardziej trudne do zbadani tlo, niż mogło to się wydawać głównemu bohaterowi. Ciekawość jest pierwszym stopniem do piekła, a Tagart boleśnie się o tym przekona.
Brzmi zachęcająco? Owszem. Tyle, że wraz z upływem akcji, wcale nie jesteśmy coraz bardziej zdumieni, jak to zwykle bywa w przypadku klasyków gatunku. Fabuła „Władzy” jest równie przewidywalna, co mimika aktorów. Hughes nie wydobył z nich prawdziwej maestrii, na jaką z pewnością stać Zetę-Jones, Crowe'a czy – stosunkowo najmniej utytułowanego w tym gronie – Wahlberga. Nakreślone w filmie postaci, może oprócz głównego bohatera, są płytkie, jednowymiarowe, brakuje w nich tajemnic, jakie chciałby zgłębić widz (w tym miejscu współczuję dziennikarzom, którzy musieli wypytywać aktorów o kreowane przez nich postacie).
Przyznam, że podczas projekcji zastanawiałem się, jak właściwie zaklasyfikować „Władzę”. Najlepiej byloby wrzucić film Hughesa na półkę pt. „Thriller polityczny”. Tyle, że ten film nie spełnia podstawowego kryterium gatunku – nie budzi napięcia. Od momentu wyjaśnienia sprawy zdrady żony burmistrza, fabuła się rozmywa i nie jest w stanie wbić widza w fotel, przez co „Władza” bardziej pasuje na amerykańskie kino klasy B, które można sobie obejrzeć na spokojnie do podusi. Do Hollywood aspirują tylko - typowe dla kina z tej półki - sugestie dotyczące prawicowości negatywnej postaci (burmistrz jest jednocześnie homofobem, rasistą i antysemitą - wszystko w politpoprawnym zestawie). Jedyną niespodzianką jest katolicyzm głównego bohatera. Tyle, że podany w pakiecie razem z naiwnością. Również zakończenie filmu pozostawia poczucie niedosytu. Każdy szary widz może zapytać: „To już?”.
Wszystkie dzieci lubią słodycze. Pamiętam, że jako kilkuletni szkrab przeżyłem niezłe rozczarowanie. Pięknie zapakowane gorzkie czekoladki znanej firmy (nie czas tu na antyreklamę, więc daruję sobie podanie nazwy) okazały się być jednym z najpaskudniejszych wyrobów, jakie jadłem. Jeszcze kilka godzin później czułem niesamowitą gorycz w ustach.
Niestety ta sytuacja przypomniała mi się - prawie po 20 latach – gdy wychodziłem z sali kinowej. Twórcy „Władzy” otrzymali wszystko, aby stworzyć znakomity thriller na najwyższym poziomie. Skończyło się jednak na ładnym opakowaniu. Reszta pozostawia poczucie goryczy.
Aleksander Majewski
”Władza” („Broken City”), USA 2013, reż.: Allen Hughes, scen.: Brian Tucker, wyst.: Mark Wahlberg, Russell Crowe, Catherine Zeta-Jones
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/247550-co-oznacza-wladza-w-broken-city-nasza-recenzja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.