GOREJĄCY KRZEW to w dużej mierze film sądowy NASZA RECENZJA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Kiedyś oglądając film „Werdykt” Sidneya Lumeta, tak się zdenerwowałem, że przestałem oglądać. Na dłuższą chwilę przełączyłem kanał, potem wróciłem do filmu. Alkoholizujący się adwokat grany przez Paula Newmana zmagał się z beznadziejnym dla niego procesem.U boku biednych klientów przeciw potężnemu, bogatemu przeciwnikowi. W tle stronniczy sędzia, dobrze opłacany adwokat przeciwnej strony, znikają dowody, świadkowie obiecują, że będą zeznawać, ale nie zeznają. Udzielił mi się nagle klaustrofobiczny nastrój głównego bohatera. Świat się sprzysiągł przeciw niemu. Trudno to było wytrzymać.

Część pierwsza „Gorejącego krzewu” Agnieszki Holland rozpisała polityczną panoramę, tło niezwykłego czynu Jana Palacha , który w styczniu 1969 roku podpalił się aby porwać Czechów do protestu przeciw okupacji kraju przez wojska Układu Warszawskiego. Pisałem tu już o niezwykłym klimacie tej nieśpiesznej opowieści, o kilku momentach patosu, ale przede wszystkim o przeraźliwym smutku zastygłym na twarzach ludzi, w zszarzałych miejskich plenerach. Zastanawiałem się nad sensem ofiary Palacha. I nad paradoksem: oto przedstawiani nam jako wzór pragmatyzmu Czesi wydają z siebie kogoś takiego.

Czytaj naszą recenzję pierwszego odcinka "Gorejącego krzewu"

Druga i trzecia część „Gorejącego krzewu” to jednak w dużej mierze film sądowy – stąd moje skojarzenie z „Werdyktem”. Młoda adwokat pozywa komunistycznego posła, który zniesławił pamięć Palacha w imieniu jego rodziny. Jest jednak zasadnicza różnica. Adwokaci w filmach Lumeta mają ciężko, ale potrafią się jak muchy przebić przez pajęczyny układów, hierarchii, niemożności zwykłego w sumie, choć pełnego kontrastów społeczeństwa.

W Pradze w roku 1969 jest to walka po prostu beznadziejna. Co więcej, razem z bohaterami przeżywamy proces rozkładu. Proces przemiany państwa z jakimiś szczątkami praworządności i opinii publicznej w system, pod rządami którego wyrok doręczają sędzinie tajniacy podsłuchujący proces na specjalnych urządzeniach. Więc na naszych oczach ludzie dokonują zasadniczych wyborów. Mogą się opierać, głównie w imię własnej godności, albo przejść na stronę zła. To opowieść utkana z dziesiątków takich decyzji, z serii przenikliwych epizodów. Oto ktoś zdecydował się służyć obcej władzy w następstwie szantażu. Kiedy już jest po drugiej stronie, nie może się jednak oprzeć pokusie aby rzucić podejrzenie na kogoś innego.

Choć historia jest spokojna, ascetyczna, bez drastyczności, musimy oglądać jak ludzie o twarzach drobnych biurokratów straszą matkę chłopaka, który umarł w męczarniach, głuchymi telefonami. Albo przeprowadzają operację likwidacji grobu swojej ofiary, bo przeszkadza, zawadza, przypomina. Albo zastraszają już nawet nie tylko bohaterów zdarzeń, ale członków ich rodzin, znajomych.

Sam poseł Wolny jest dawnym „burżuazyjnym agentem”, który przeszedł na stronę zła. W komunistycznej rzeczywistości sytuacja wcale nierzadka. Warto zajrzeć temu człowiekowi w oczy.

Wszystko się w nas buntuje, ale trzeba się pomęczyć. Nie tylko dlatego, że warto pamiętać o przeszłości. Że nie trzeba odpowiadać na niemądre pytania „Gazety Wyborczej”, czy kolejny historyczny obraz wnosi coś nowego, czy nie.

Także i dlatego, że – wbrew temu co sądzi być może i sama Agnieszka Holland – czas takich wyborów nie przeminął. Choć nie są one już dzisiaj tak dramatyczne, tak ostateczne, jak przed 45 laty.

Piotr Zaremba

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych