Wybór kard. Jorge Bergoglio na Stolicę Piotrową i przyjęcie przez argentyńskiego hierarchę imienia Franciszek wywołało ożywioną dyskusję. Postać św. Franciszka z Asyżu nieustannie budzi odniesienia do świata popkultury.
Konklawe zaznaczyło swoją obecność również na portalu wNas.pl. Łukasz Adamski, gdy tylko na balkonie pojawił się nowy papież, zdążył przygotować dwa filmowe zestawienia.
Dziś mój redakcyjny kolega wspomniał o filmie „Franciszek” ze znakomitym Mickey'em Rourke'm w roli głównej. Choć film Lilliany Cavani z 1989 r. złośliwie można uznać za jeden z wielu, to jednak warto do niego wracać, choćby ze względu na znakomitą kreację hollywoodzkiego gwiazdora.
Na film „Francesco” nie spadł jednak deszcz nagród, a jedynym liczącym się wyróżnieniem, jakim mogą poszczycić się twórcy filmu jest nominacja do Złotej Palmy w Cannes. I chociaż prestiżowa nagroda może robić wrażenie, filmowa adaptacja życia jednegoo z najbardziej charyzmatycznych świętych w dziejach Kościoła pokryła się kurzem, lądując na półce pt. „Pomoce naukowe dla katechetów”.
Rzeczywiście film dla współczesnego widza oferuje niewiele. Ospała akcja, mało wyraziste zdjęcia, a do tego kiepska jakość obrazu, która jest tylko poboczna usterką, ale dla zjadaczy hamburgerów przyzwyczajonych do techniki cyfrowej, HD, blue-ray, itp. cudów techniki może być męcząca. Na pierwszy plan wysuwa się natomiast realistyczna scenografia, perfekcyjnie odtwarzająca obraz średniowiecznej nędzy, gdzie brud nie stanowi trochę ciemniejszego pudru, ale odstręczący element, który uzmysławia widzom XXI w. - przyzwyczajonym do komfortowych warunków życia - okropną sytuację, jaka towarzyszy miejskiej biedocie. Nic więc dziwnego, że Danilo Donato zgarnął w 1989 roku nagrodę David Di Donatello za najlepszą scenografię filmową.
Wrażenie robi również łagodna muzyka samego Vangelisa (który ma na swoim koncie Oscara za muzykę do filmu „Rydwany ognia” z 1981 r.), idealnie wpisująca się w klimat filmu. Filmu, który stanowi w końcu adaptację żywotu świętego.
O muzyce czy scenografii można pisać dużo. Jednak o sile obrazu decyduje przede wszystkim znakomita kreacja prawdziwej gwiazdy światowego kina – Mickey'ego Rourke'a. Lubiący skandale i skandaliki aktor, tym razem musiał porzucić swój wizerunek kontrowersyjnego twardziela-amanta i wcielić się w postać jednego z największych ascetów w dziejach Kościoła.
Jednak zanim historyczny Franciszek wkroczył na drogę świętości żył „tak jak chciał tego świat”. W filmie nagłą metamorfozę możnego młodzieńca w skromnego mnicha, doskonale obrazuje symboliczne zejście pięknego, silnego, młodego mężczyzny z konia i okrycie swojego atletycznie wyrzeźbionegoo ciała łachmanami, aby żyć pośród biedoty, którą do tej pory tak pogardzał.
Bezkompromisowe oddanie, poświęcenie, przyjmowanie z pokorą i zwykłym uśmiechem cierpienia są motywem przewodnim tego filmu. Na twarzy Rourke'a widzimy całą paletę emocji – od pychy i dumy bogatego młodzieńca po pogodny wyraz twarzy skromnego, delikatnego ascety.
Niewątpliwie, bez aktora znanego z takich filmów jak „Zapaśnik” czy wywołującego kontrowersje „9 i pół tygodnia,” ten film poszedłby w zapomnienie. A tak, czasem można do niego wrócić. Choćby z uwagi na watykańskie „Habemus papam!”.
Aleksander Majewski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/247518-franciszek-czyli-druga-twarz-mickyego-rourkea-recenzja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.