MAREK RACZKOWSKI o PROSTYTUCJI. Rysownik próbuje się usprawiedliwić?

Marek Raczkowski, ostatnio znany jako współautor książki "Książka, którą napisałem, żeby mieć na dziwki i narkotyki", porzuca emploi skandalisty i wciela się w rolę moralizatora, przystępując do spowiedzi na łamach prasy kobiecej.

Raczkowski udzielił wywiadu dla magazynu "Gala", w którym roztrząsa kwestie swoich kontaktów z prostytutkami. Rysownik staje jednak w obronie pań lekkich obyczajów i przekonuje, że tak naprawdę wszystkiemu winni są mężczyźni, którzy korzystają z ich usług.

Sam wymiękam przed tym tematem, sam jestem w związku z nim w jakiejś udręce. Nie jest tak, ze ja kogoś chciałem do prostytucji zachęcić albo kogoś - mam na myśli klientów, a nie prostytutki - usprawiedliwić

wyznaje Raczkowski. Jego zdaniem mężczyźni wykorzystują sytuację w której się znajdują.

(...) sytuację klienta, do okazywania łatwej, niczego nieniosącej za sobą troski. Wystarczy, że po odbytym stosunku powiedzą prostytutce: "Jesteś taka fajna, weź się, dziewczyno, ogarnij, nie rób tego, stać cię na więcej". I już czują się usprawiedliwieni

grzmi rysownik.

Zdaniem Raczkowskiego to "strasznie nędzne". Pytanie tylko, dlaczego rysownik podzielił się swoimi - niekiedy trafnymi - refleksjami dopiero teraz, gdy na rynku pojawił się wywiad-rzeka Magdy Żukowskiej, którego jest głównym bohaterem?

Na tym nie koniec Canossy rysownika lewicowych gazetek (ostatnio - "Przekroju") i bywalca salonów.

Gdyby nie ci nędzni klienci, to ten zawód byłby szanowaną i pożądaną wśród kobiet profesją

puentuje artysta, który napisał książkę, "aby mieć na dziwki i narkotyki".

W twórczości Raczkowskiego nie ma niewiniątek. Wszyscy są brudni i źli, tworząc mozaikę zacofanego i wrednego ciemnogrodu. Jak widać, niewinne są tylko prostytutki. Jasne? Nie? No, cóż... W końcu artyście wolno więcej.

AM