W londyńskim muzeum Victoria&Albert już niedługo będziemy mogli oglądać wystawę poświęconą twórczości Davida Bowie. Wśród rękopisów piosenek, teledysków, okładek płyt nie zabraknie również szokujących fatałaszków, które w latach 70. stały się jego ikoną i znakiem rozpoznawczym. „Androgyn Ziggy Stardus”, zdeklarowany biseksualista i twórca nowego rozdziału w świecie mody powraca.
Wystawa zatytułowana „David Bowie jest…” („David Bowie is..”) zgromadzi ponad 300 różnych przedmiotów i dzieł związanych z piosenkarzem udostępnionych z jego prywatnego archiwum. Fani Bowiego będą mogli więc oglądać rękopisy tekstów najpopularniejszych przebojów, okładki płyt – także tych, które nigdy nie zyskały końcowej aprobaty, fragmenty koncertów, wideoklipy a obok nich liczne kostiumy, w jakich występował podczas swoich tras koncertowych. Całkowitym novum jest dla miłośników jego muzyki wystawienie po raz pierwszy prywatnych instrumentów, na których grał i komponował przez długie lata swojej nader spektakularnej kariery.
Jednak to właśnie kostiumy Bowiego – projektowane przez największych krezusów mody – stały się jego wizytówką i ściągały na siebie uwagę całego światka artystycznego oraz hordy buntujących się przeciwko klasycznym wartościom i tradycjom nastolatków, dla których stał się szybko niegasnącą gwiazdą.
W przeciągu czterech dekad kariery Bowie przechodził oczywiście metamorfozy, ale odmienność jego kreacji scenicznych nieustannie szokowała, budziła kontrowersje i w żadnym wypadku nie była obojętna.
O to też muzykowi chodziło: im większa uwaga mediów, tym większy rozgłos. Bowie - człowiek i od glam rocka, i od muzyki disco, i od (jak sam mawiał) „plastikowego soulu” - do dziś jest inspiracją dla wielu. Jego fenomen polegał bowiem na wielopłaszczyznowej innowacyjności. Co więcej: to on jako jeden z pierwszych przebierał się w damskie suknie i to w nim transwestyci upatrywali godnej reprezentacji.
Nie dziwne, bo Bowie wcielał się na swoich koncertach w androgyna Ziggy’ego Stardusa z kosmosu, „Chuderlawego Bladego Księciunia”, czy zwiastującego koniec cywilizacji „chłopaka szaleńca”.
Wśród fatałaszków, jakie mają zostać udostępnione zwiedzającym już 23 marca, jest m.in. płaszcz uszyty z flagi brytyjskiej, niebieskie pończochy, jedwabne kimono a wszystko to w prestiżowym anturażu muzeum mody, gdzie nigdy wcześniej żaden artysta estradowy nie miał zaszczytu pokazać choćby czubka swoich scenicznych trzewików.
Przypomnijmy: David Bowie w latach 70. najpierw ogłosił się homoseksualistą, następnie biseksualistą, zaś przy okazji wydawania kolejnych płyt, czy sesji fotograficznych, które zdecydowanie uwielbiał, nieustannie był pytany o swoją transseksualność. Zresztą o uwiecznienie obrazu gwiazdy w złoto-niebieskiej sukience marzyły wówczas obiektywy dziesiątków cenionych fotografów, którym pozował przy innych okolicznościach z nieukrywaną frajdą.
Czy Bowie faktycznie aż tak wielkim artystą był? Kwestia gustu. Na pewno zaś był artystą głośnym, skandalizującym i kreującym mody kolejnych pokoleń fanów. Nie zapominajmy, że to właśnie jemu zawdzięczamy niezapomniane fryzury lat 80. Świat mody rządzi się swoimi prawami i nieraz to co dziwaczne jest w nim synonimem dodatniej wartości sztuki. I chyba stąd też peany na cześć wizualnej strony Davida Bowie i słowa projektantów, którzy wprost wykazują, że kreacjami piosenkarza odmierzają epoki.
Wystawa w londyńskim muzeum Victoria&Albert dostępna będzie dla zwiedzających od 23 marca do 28 czerwca. Żeby było jeszcze ciekawiej, 66 letni Bowie powraca na rynek muzyczny. Już 11 marca - po 10 latach od ostatniego albumu - będzie miała premierę płyta The Next Day.
Magdalena Żuraw
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/247468-fatalaszki-davida-bowie-w-londynskim-muzeum
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.