HITCHCOCK kręci Psychozę i zmaga się ze swoimi demonami NASZA RECENZJA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

"Hitchcock” Sachy Gervasiego pokazuje innego geniusza reżyserii niż telewizyjny film „Dziewczyna Hitchcocka”, który miał w Polsce premierę również w tym roku. Obraz z Anthonym Hopkinsem to ugrzeczniona, hollywoodzka opowieść o geniuszu, który walczy o nakręcenie swojego największego arcydzieła. Gervasi nie rezygnuje z ciekawego ukazania zmagania się reżysera z jego fobiami i demonami. To samo widzieliśmy w produkcji HBO. Jednak w „Hitchcocku” główny bohater pod pokerową twarzą i ostrym jak brzytwa poczuciem humoru kryje ciepło i dobroć. Jakże inny był film z Tobey Jonesem w roli twórcy „Niewłaściwego człowieka”.

Trudno nie porównywać do siebie obu filmów z kilku względów. Oba starają się pokazać prawdziwą twarz twórcy przełomowych dla kina dreszczowców. Zarówno w „Hitchcocku” jak i „Dziewczyna Hitchcocka” oglądamy kulisy powstawania jego dwóch ostatnich arcydzieł ( choć po nich nakręcił jeszcze 5 filmów) „Psychoza” i „Ptaki”. Obie produkcje poruszają drażliwą kwestię obsesji reżysera na punkcie blond aktorek i uwypuklają nieocenioną Almę Reville, która miała zbawienny wpływ na życie i twórczość reżysera. W końcu oba filmy pokazują jakie problemy małżeńskie dotykały słynną filmową parę. Warto obejrzeć oba filmy by przekonać się dlaczego taki reżyser jak Steven Soderbergh porzucił Hollywood na rzecz pracy w HBO. Alfred Hitchcock w wykonaniu Tobego Jonesa to osoba o wiele bardziej skomplikowana niż reżyser w ujęciu Anthonego Hopkinsa. Film HBO pokazywał twórcę „Zawrotu głowy” jako lekko sadystycznego drapieżnika, który nie może pozbyć się kompleksów i swoistego uzależnienia od swojej silnej osobowością żony. Wersję życia Alfreda Hitchcocka Sachy Gervasiego można określić natomiast jednym słowem: Hollywood. Jest to jednak przepyszny Hollywood, który kinomani kochają. Oglądając „Hitchcocka” przed oczami miałem raczej „Mój tydzień z Marylin” niż „Fridę”. Warto to wiedzieć wybierając się do kina.

Nie tylko hollywoodzki scenariusz łączy film Gervasiego z „Mój tydzień z Marylin”. Oba obrazy pokazują nam kulisy powstanie znanych każdemu kinomanowi kultowych filmów. W tej części oba filmy są ucztą dla kinomanów. Proces przez jaki musiał przejść Alfred Hitchcock kręcąc swoje przełomowe dzieło, i kłody jakie musiał przeskoczyć muszą dziś zaskakiwać. Jak to? To producenci Hollywood nie chcieli realizacji „Psychozy”? To wytwórnie odrzuciły projekt reżysera, który miał najgorętsze nazwisko w 1959 po zrealizowaniu „Północ, północny zachód”? Wytwórnie robiły wszystko by Hitchcock robił dla nich pewne, blockubusterowe filmy w stylu „Casino Royale”. Reżyser pragnął jednak powrotu do kina oryginalnego i autorskiego, jakie realizował w latach 40-tych. Dlatego odkrywając książkę Roberta Blocha „Psychoza”, zainspirowaną historią psychopaty Eda Geina ( skazany na dożywocie dopiero 8 lat po realizacji filmu), który mieszkał ze zwłokami swojej matki, reżyser postanowił zmienić oblicze kina. Początek lat 60-tych to jednak czas istnienia urzędu moralnej cenzury w Hollywood i panicznego strachu przed opowieścią o transwestycie z kompleksem Edypa.

Nikt nie wierzył w projekt reżysera. Nawet jego żona Alma była bardzo sceptycznie nastawiona, gdy ten zastawił cały prywatny majątek by zrealizować swoje marzenie. By zrozumieć jak niezwykłe to było zdarzenie, proszę wyobrazić sobie Stevena Spielberga, który musi za własne fundusze kręcić film, który potem łaskawie wielka wytwórnia za połowie wpływów z biletów będzie rozpowszechniać. Niemożliwe? Właśnie to się przydarzyło Hitchcockowi. Reżyser jak wiemy wygrał wojnę z producentami. Jego film stał się kamieniem milowym w gatunku „thriller”. Mimo tego, że znamy finał zmagań Hitchcocka z producentami, to trudno jest powstrzymać uśmiech na twarzy ( szelmowski a la Alfred), gdy widzimy jak reżyser tańczy w pustym holu kinowym nasłuchując reakcje przerażonych widzów podczas premiery „Psychozy”. Prawdziwy triumf człowieka niepospolitego.

Film Gervasiego nie jest jednak jedynie historią powstawania „Psychozy”. Choć sceny pokazujące Hitchcocka przy pracy są fascynujące, i oddają jego niekonwencjonalne metody pracy ( świetnie pokazano jak kręcono słynną scenę pod prysznicem), to nie mniej istotne jest nakreślenie jego relacji z Almą. Znakomitym pomysłem scenarzystów filmu było uczynienie z niej równorzędnej bohaterki filmu. Nominowana do Oscara za swoją rolę Hellen Mirren tworzy subtelny portret kobiety, która pragnie wyrwać się z cienia sławnego męża choć ma świadomość, że ten bez niej może sobie nie poradzić. Ona mimo talentu również nie potrafi egzystować poza duetem z miłością swojego życia. W końcu to jej inspiracja uratowała „Psychozę” ,której wstępny montaż okazał się być niewypałem. To ona również dbała o zdrowie lubiącego whiskey i dobre jedzenie chorobliwie otyłego reżysera. Na dodatek robiła to wszystko ze świadomością, że mąż ma nieuleczalną słabość do blond aktoreczek. Słabość, która zamienia się zbyt często w fetysz.

Nie można nie poświęcić oddzielnego miejsca na kreację aktorską Anthonego Hopkinsa, który niespodziewanie dla wielu ludzi nie dostał nominacji do Oscara. Czy słusznie Akademicy go pominęli? Mimo mojego podziwu dla jego roli, jestem zmuszony odpowiedzieć twierdząco na to pytanie. Oglądając rolę Hopkinsa można odnieść wrażenie, że oglądamy kogoś, kto jedynie naśladuje filmowca. Tonący pod toną fenomenalnego makijażu Hopkins tylko w jednej scenie wychodzi ponad naśladowanie ikony. Jest to oczywiście naśladownictwo doskonałe i zasługuje na wielki szacunek. W przypadku innego aktora można by mówić nawet o wielkim sukcesie. Anthony Hopkins to jednak ekstraklasa aktorska. Mógł chyba wycisnąć z roli jeszcze więcej „mięsa”. Trudno nie zauważyć, że lepiej w roli Alfreda Hitchcocka wypadł Toby Jones w telewizyjnym filmie o powstawaniu „Ptaków” i chorej relacji reżysera z Tippi Hedren. Zdaje się, że Jones dotarł w większym stopniu do duszy reżysera i demonów w niej się znajdujących. W filmie Gervasiego demony bardzo szybko znikają i zostają zamienione przez miłość. Mickey Knox z „Urodzonych morderców” uważał, że tylko one mogą pokonać demona. Mimo, że w „Hitchcocku” ta walka jest zbyt jednowymiarowa, to warto w świat Alfreda wejść. Choćby po to by poczuć jak powstawało jedno z największych arcydzieł w historii kina i jak mocno było one uzależnione od widzimisię niepokornego Brytyjczyka. Jednak właśnie to widzimisie zbudowało legendę, której do końca jeszcze nie było dane nam rozgryźć.

Łukasz Adamski

„Hitchcock”, reż. Sacha Gervasi, wyst: Anthony Hopkins, Hellen Mirren, Scarlet Johhanson, Jessica Biel.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych