Z szafy Majewskiego: LĘK WYSOKOŚCI. Duet DOROCIŃSKI-STROIŃSKI na wyżynach

Gdy naczelny wNas.pl Łukasz Adamski zaproponował mi utworzenie autorskiej rubryki o filmach, które trudno zaliczyć do nowości, pomyślałem, że warto napisać o ciekawych obrazach, które - dziwnym trafem - nie zostały obsypane nagrodami. Traf chciał, że niedawno w moje ręce trafiła płyta dvd z filmem Bartosza Konopki "Lęk wysokości".

Choć nazwiska Krzysztofa Stroińskiego i Marcina Dorocińskiego dużo mówią polskiemu widzowi, mało kto zdaje sobie sprawę, że "Lęk wysokości" jest dziełem zdobywcy... nominacji do Oscara. Do tej pory to krótkometrażowy film dokumentalny (a może raczej bajka dokumentalna?) "Królik po berlińsku" był znakiem rozpoznawczym Bartka Konopki.

Pełnometrażowy debiut uzdolnionego reżysera nowego pokolenia to kolejny dowód na to, że polskie kino może być interesujące, jeśli twórca sięga po zwykłe historie szarych Kowalskich, Nowaków, Malinowskich, bez porywania się z motyką na słońce. Nie trzeba ekranizować wielkich epopei o bitwach pod Wiedniem czy Warszawą, żeby zapisywać wspaniałe karty w polskiej kinematografii. Bez wątpienia tę sztukę do perfekcji opanował Konopka.

W pejzażu stolicy, Śląska i Tatr ulokował historię, która mogła przytrafić się każdemu. Rozbita rodzina, choroba ojca (Krzysztof Stroiński) i wyzwanie przed jego dorosłym synem (Marcin Dorociński), który nie tylko musi zająć się obłąkanym rodzicem, ale również sprostać roli ojca, którym niebawem zostanie. I tak elegancki prezenter telewizyjny musi opuścić szklane studio i drogi garnitur, aby posprzątać mieszkanie, a przede wszystkim życie chorego na schizofrenię ojca. Opieka nad ojcem, to nie tylko lekarstwa, czysta piżama i zdrowe odżywianie. To przede wszystkim pojedynek z własnymi demonami przeszłości, skomplikowanym dzieciństwem z którego młody reporter najbardziej zapamiętał rodzinne wypady w góry i awantury z ojcem, który wyrzucił chłopca, wraz z matką z mieszkania.

Sprawnie poprowadzona akcja sprawia jednak, że nie mamy do czynienia z psychotycznym filmowym zapisem choroby Wojciecha Janickiego i sprawdzianem cierpliwości jego syna - Tomka. Nie ma tu miejsca na "dłużyzny", jakie dotknęły równie interesujący obraz Marka Leckiego "Erratum".

"Lęk wysokości" to wzruszająca opowieść, która czasem śmieszy, innym razem wzbudza trwogę, ale przede wszystkim składnia do refleksji, stawiania pytań o szacunek w rodzinie, zrozumienie, dojrzałość i odpowiedzialność. Stroiński i Dorociński, których mogliśmy już zobaczyć występujących razem w "Pitbullu" Patryka Vegi znowu pokazują, czym jest aktorstwo przez duże "A".

W słynnym filmie kryminalnym zagrali kolegów z komendy. Tym razem mieli przed sobą znacznie trudniejsze zadanie. Emocje, jakie towarzyszą trudnej relacji ojca i syna są autentyczne, wyraziste i równie zmienne, co zachowania bohaterów filmu: od delikatnej czułości po wybuchy skumulowanej irytacji, a niekiedy wręcz agresji. Podziw budzą też kobiece kreacje w filmie: rola wyciszonej i oddanej żony Tomka (Magdalena Popławska), wyniosłej matki (Dorota Kolak) czy zasadniczej pani doktor (jak zwykle niezawodna Anna Dymna).

W klimat filmu doskonale wprowadzają zdjęcia Piotra Niemyjskiego (wyróżnione na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym Mannheim-Heidelberg w 2011 r.) i muzyka Macieja Cieślaka, znanego w środowisku miłośników alternatywnego rocka artysty, członka grup Ścianka i Lenny Valentino.

Choć "Lęk wysokości" jest reklamowany jako film doceniony na festiwalach, śmiało odstawiłbym go na półkę pt. "Kino niedoceniane". Z pewnością gdyńskie Złote Lwy za charakteryzację dla Janusza Kalei i najlepszy debiut dla Bartosza Konopki nie oddają w pełni wartości tego filmu. Filmu, który może być doskonałą okazją do prawdziwych rodzinnych rekolekcji.

Aleksander Majewski

"Lęk Wysokości", reż. Bartosz Konopka, Polska 2011, wyst.: Krzysztof Stroiński, Marcin Dorociński, Dorota Kolak, Magdalena Popławska, Anna Dymna

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych