WARZECHA o przeszłości autora SYBERIADY POLSKIEJ i filmie. WYWIAD

materiały prasowe
materiały prasowe

Łukasz Adamski: Czy przeszkadza Panu, że "Syberiada Polska" jest oparta na książce Zbigniewa Domino- stalinowskiego prokuratora? Czy dzieło literackie powinno być oddzielone zawsze od życia jego twórcy?

Łukasz Warzecha: Zapowiedź „Syberiady polskiej” widziałem podczas niedawnego pobytu w kinie. Nie znałem okoliczności powstania filmu i ucieszyłem się, że taki obraz wkrótce pojawi się na ekranach. Miałem silne postanowienie, aby go zobaczyć – i mam je zresztą nadal. Jednak zaskoczyło mnie, na czyich powieściach oparto scenariusz. Losy Zbigniewa Domino przypominają mi w jakimś stopniu losy Wojciecha Jaruzelskiego – też zesłańca, a potem gorliwego funkcjonariusza reżimu.

Może twórcy filmu nie powinni oprzeć scenariusza na wspomnieniach Sybiraków, którzy nie mają przeszłości jak Domino?

Istotnie, nie bardzo rozumiem, dlaczego Janusz Zaorski nie sięgnął po relacje i opowieści zesłańców o bardziej jednoznacznych życiorysach. A może sięgnął także, ale o tym nie wie-my? Bo nie bardzo chce mi się wierzyć, żeby tak doświadczony filmowiec przy realizacji takiego tematu mógł się oprzeć tylko na jednym źródle, jednej powieści. Więc jak potraktować „Syberiadę”? Nie mam zwyczaju skreślać utworu z powodu życiorysu autora. Przykładów rozchodzenia się twórczości i życia mamy w historii tysiące, co w niczym nie ujmuje dziełom.

A może "Syberiada..." to po prostu wyraz tego jak wygląda III RP? Przecież mieliśmy zapomnieć o przeszłości i wybrać przyszłość. Może nie powinniśmy się więc dziwić decyzji twór-ców filmu?

Na pewno ze względu na życiorys Zbigniewa Domino podejdę do filmu z większą rezerwą i nieufnością. Na pewno z oceną rzetelności przedstawionej rzeczywistości poczekam na opinie historyków. Z drugiej jednak strony jestem gotów założyć, że Domino – mimo swojej służby w komunistycznych organach opresji – akurat w relacjonowaniu tej części swojego życia był uczciwy. Nie jest to niemożliwe i dlatego nie przekreślałbym „Syberiady…” tylko ze względu na jego nazwisko. Zwłaszcza że taki film z pewnością był bardzo potrzebny, a temat pozostawał niezgłębiony. Oby tylko nie okazało się – jak w przypadku tylu już wcześniej filmów („Bi-twa warszawska”, „Wiedeń”, „Westerplatte” czy nawet – według wielu – „Historia Roja”), że wspaniały temat został po prostu zmarnowany i na długi czas pogrzebany.

Łukasz Warzecha- publicysta „Faktu”. Pisze m.in. w tygodniku W Sieci.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych