REWIŃSKI: Wicemarszałek Grodzka to prowokacja Urbana

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
screnshot W Sieci
screnshot W Sieci

W najnowszym numerze tygodnika "W Sieci" fascynująca rozmowa z nieśmiertelnym "Siarą" z "Killera" Juliusza Machulskiego. Aktor, satyryk, a ostatnio również publicysta - Janusz Rewiński działania władzy podsumowuje krótko: „wszystko przykrywają […] i nikt nie jest w stanie tego pokazać”:

Ta operacja podziału, atomizacji społeczeństwa została przez speców w tej dziedzinie przeprowadzona perfekcyjnie. Ludzie patrzą na siebie wilkiem, wyzywają od kaczystów. Sami z siebie. Długą drogę przeszliśmy od wielkiego długopisu Wałęsy do dzisiaj. Śladu nie ma po tamtej jedności. Co mogli, zbrukali. A na koniec wsadzili w czaszkę śp. Anny Walentynowicz brudną rękawiczkę rosyjską. O, tak, po prostu, by jeszcze bardziej upokorzyć Polaków.

  • mówi Janusz Rewiński. Aktor odnosi się również do ostatnich prób uczynienia z Anny Grodzkiej wicemarszałka Sejmu. Prezentujemy fragment rozmowy.

Annę Grodzką, do niedawna Krzysztofa Bęgowskiego, jako kandydatkę na marszałka Sejmu też pan wpisuje w tę linię?

Nie, bo to jest po prostu gruba prowokacja pana Urbana. Piękne było zdjęcie u was, w tygodniku „W Sieci”, pokazujące tego faceta z tymi rękami przyłożonymi do czoła jak rogi diabła, z tym wywalonym językiem. Cały czas robi to samo. Tak się składa, że ja go poznałem, gdy był redaktorem za Gierka, potem bywał moim widzem, m.in. na recitalu Jonasza Kofty. To o nim Kofta napisał fraszkę, że „gdyby Urban nosił Turban, to zamiast świni byłby Chomeinim”. Mógł, bo to był jego kolega.

Ale dlaczego wyczuwa pan Urbana w operacji pt. „Grodzka”?

To oczywiste dla kogoś, kto wie, skąd się wzięła ta cała grupa w polityce, i kto wie, jak działa Urban. Dodajmy do tego życiorys oraz karierę w PRL, i wszystko staje się jaśniejsze – to jest ich człowiek, z tej czerwonej brygady, wysłannik na kolejne trudne fronty. Fakt, że przebierze się w sukienkę, niczego tu w ogóle nie zmienia.

Po co im ta cała afera z tą osobą? O co tu chodzi?

O to samo, o co chodziło Urbanowi, gdy zakładał swoje pismo po upadku PRL. Żeby zohydzić to wszystko, co mogło się wtedy podnieść, odrodzić, odrestaurować. Żeby od razu to było uznane za wstrętne, fałszywe, nieatrakcyjne. Już wtedy Sejm był zohydzany, marszałek Kern był zohydzany. Bo ta Polska ma być do niczego, parlament ma być niepoważny, śmieszny.

(...)

Za dużo prowokacji?

Możliwe, ale zdecydowała zapewne pewna milady. Przyleciała do Tuska i zawołała: „No nie rób mi tego, nie może być tak, że ja jestem marszałkiem, a wicemarszałkiem jest ładniejsza ode mnie. Będą mówić o nim, o niej, a nie o mnie. Zrób coś!”. No i Donald zrobił. Ale Niesiołowski przejechał się Urbana limuzyną, nakrzyczał na dziennikarza, który o to pytał, więc wyszło kwita. Nie ma Urban krzywdy. Może przykrywają tym bezrobocie? Wszystko przykrywają. Co tylko się ważnego dzieje – przykrywają. I nikt nie jest w stanie tego pokazać, przebić się przez to. Rzucają jakieś miliardy, nikt nie potrafi tego policzyć, każdy czuje, że coś się nie zgadza, ale to jego mało dotyczy. Robią propagandę, jaką chcą, na każdym kroku.

Cała rozmowa z Januszem Rewińskim w poniedziałkowym numerze tygodnika "W Sieci". Na zachętę the best of Janusz Rewiński.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych