Dzięki trzem wybitnym płytom stała się jedną z najwspanialszych artystek naszych czasów. Śmiało można ją nazwać spadkobierczynią muzycznej wizji Kate Bush, Bjork, Siouxsie Sioux, P.J. Harvey i Cat Power, która, pomimo tych licznych odniesień, pozostała absolutnie unikalną, nietuzinkową postacią. Kim jest właściwie ta muzyczna szamanka XXI wieku? Co stanowi o sile jej mistycznej, głębokiej, zagadkowej muzyki, która działa, jak trucizna na duszę słuchacza - nie można się jej oprzeć, a coraz większe dawki tylko wzmagają doznania?
Bat for Lashes to projekt urodzonej w 1979 roku w Londynie Natashy Khan, córki Pakistańczyka i Angielki. Jej pierwsze lata na tym świecie to klasyczna droga dorastania pełnokrwistej artystki. Normalną dziewczynką nigdy oczywiście nie była, ale i otoczenie, jak to zwykle w przypadkach „odrzuconych” bywa, w socjalizacji raczej nie pomagało. Dyskryminowana w szkole ze względu na swoje pochodzenie, odbierała wrzeszczący tłum na meczach squasha, na które zabierał ją jej ojciec, profesjonalny trener tej dyscypliny sportu, jako wyższe, rytualne doznanie poczucia wspólnoty. Po separacji rodziców w wieku 11 lat, ujście w emocjach znalazła w grze na pianinie.
Dalsza edukacja Khan była już ściśle związana z muzyką i filmem. Inspirowali ją minimalista Steve Reich i Susan Hiller. W ramach studiów na uniwersytecie w Brighton realizowała instalacje dźwiękowe, animacje i inne tego typu performance’y. Po zakończeniu edukacji została jednak…przedszkolanką. Skutkiem ubocznym tej pracy okazały się w przypadku Natashy sny, w których czarny koń porywał zainspirowaną opowieściami o Joannie D’arc artystkę przez okno w podróż w nieznane. Doznania te były bezpośrednim przyczynkiem do powstania otwierającego debiutancki album numeru „Horse & I”, o którym Thom Yorke powiedział, że „wydaje się pochodzić ze świata opowieści Braci Grimm. W rezultacie czuję się, jak wilk”.
Cały, wydany pod koniec 2006 roku, pierwszy lp Bat For Lashes - „Fur and Gold”, okazał się skończonym dziełem dojrzałej artystki, której wizje przyprawiają o drżenie serca. „Seal Jubilee” to druzgocące w wymowie i klimacie, płynące z głębin ziemi, osamotnione wyznanie w imieniu zwierząt skazanych na zagładę. Nie mniej wciągające i intensywne są oparte na partiach pianina i skrzypiec „Tahiti” czy „Bat’s Mouth”. Z drugiej strony mamy tutaj chwytliwe (melodia, rytmiczne klaskanie), folkowe „Prescilla” i niepokojące, chłodne ”What’s a Girl To Do?” (zabójczy pomysł na teledysk, kto nie widział, radzę sprawdzić!). Trzeba tutaj wspomnieć, że te szerokie zainteresowania sztuką wyniesione z okresu studiów, wykorzystuje artystka do dziś na scenie, przekształcając zwykły koncert w niepowtarzalny spektakl z oryginalnym wystrojem sceny i objechanymi, fantazyjnymi strojami. Ponownie występy wykonawcy rozrywkowego stały się egzorcyzmami, obrzędami dla wtajemniczonych, obdarzonych wrażliwością i wyobraźnią.
Na drugiej płycie, koncept-albumie „Two Suns” z 2009 roku, pojawiła się alter ego Khan – cyniczna, wyrachowana blond-piękność Pearl. Styczność z brooklyńską sceną indie (MGMT, TV On The Radio) spowodowało muzyczną ewolucję ku bardziej elektronicznym i tanecznym brzmieniom. Piosenki stały się na swój sposób wręcz przebojowe, choć nie ucierpiała przy tym ich wartość artystyczna ( „Daniel”, „Pearl’s Dream”, „Sleep Alone”). O ostatnim fragmencie trafnie wypowiedział się jeden z internautów: ”Brzmi tak smutno i jednocześnie wesoło. To jest piękne, dziwne i inne. Tylko Bat For Lashes potrafi sprawić, byś czuł tak różne, odmienne emocje w tym samym czasie”. Przy zauważalnym, pozornym akcie komercjalizacji warto pamiętać, że autorka „The Wizard” jest w takiej samej mierze fanką Kate Bush, jak i Rihanny, czy duetu Outkast. Oczywiście hipnotyczna aura „Moon and Moon”, niesamowicie zaśpiewane górne rejestry w „Glass”, czy teatralne „The Big Sleep” dowodzą, że Natasha to nadal wybitna, wymagająca pełnego zaangażowania ze strony odbiorcy, wulkanicznie kreatywna wokalistka.
Na początku zamknięta na współpracę z innymi artystami, w 2010 roku nagrała z Beckiem kawałek „Let’s Get Lost” na soundtrack do kolejnej części „Zmierzchu”. Popełniła też całkiem niezłą przeróbkę „Strangelove” Depeche Mode dla marki Gucci. Wyczerpana twórczo i emocjonalnie, ładowała baterie w domowych pieleszach w Brighton, oddając się ilustrowaniu książek dla dzieci, pisaniu scenariusza i pielęgnacji ogródka. "Czułam, że muszę zanurzyć się w naturze i mieć cichy, refleksyjny okres”. Artystka powróciła również na studia, by dokształcić się u boku starego nauczyciela sztuki. Ten polecił jej książkę „The Enchantment of Art”, która stała się przyczynkiem do powstania trzeciej, ostatniej jak dotąd, płyty „The Haunted Man”, który miał swoją premierę pod koniec 2012 roku.
Krążek promowała napisana w duchu klasycznych ballad z lat 70. (Elton John, The Carpenters) pełna dramatyzmu, odarta ze zbędnych ozdobników ballada „Laura”. O ile na początku kariery artystka wydawała się być pod największym wpływem awangardowej Bjork („Trophy”), tak tutaj punktem odniesienia jest na wskroś angielska Kate Bush („Lilies”, „Winter Fields”). „The Haunted Man” to jednak przede wszystkim triumf Khan, jako kompozytorki. „All Your Gold” i „Horses of the Sun” mieszczą się wśród najlepszych rzeczy, jakie dotychczas ukazały się pod szyldem Bat For Lashes. Nie po raz pierwszy nominowana do nagrody BRIT Awards w kategorii Najlepsza Wokalistka, powinna w tym roku wreszcie wygrać, bo zasługuje na to wyróżnienie, jak żadna inna artystka.
Andrzej Ciochoń
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/247280-bat-for-lashes-kim-jest-szamanka-xxi-wieku