PROF. MAŁKOWSKI: Gorzej jak po wojnie. Z naszą sztuką zdaje się być coraz gorzej

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot: Jacek Strużyński. "Debata"
Fot: Jacek Strużyński. "Debata"

Mamy początek 2013 roku. Od 1945 roku, ostatniego roku tragicznej dla świata a w szczególności dla naszego kraju wojny, oraz roku budowania zalążku nowej Polski, z naszą sztuką zdaje się być coraz gorzej.

Wypędzenie agresora ze zrujnowanej i okrojonej ojczyzny spowodowało, że społeczeństwo odczuwało potrzebę budowania tożsamości narodowej. To dlatego w tych pierwszych latach powstało wiele znakomitych dziel rozrachunkowych. Artyści mimo trudnej sytuacji materialnej i szalejącej cenzury tworzyli dzieła, jak się dzisiaj okazuje, ponadczasowe. Pożywką dla ich realizacji były okropne czasy wojny i trudny okres odbudowywania kraju przez społeczeństwo systematycznie indoktrynowane ideologicznie. Mimo wielokrotnych prób władzy, a często nie małych środków, nie udawało się narzucić jedynych słusznych i prawomyślnych rozwiązań artystycznych, zgodnych z ideami i polityką wizjonerów zarządzających państwem i kulturą pod dyktando Sojuza.

Właśnie z powodu szukania przez najambitniejszych artystów sposobów na przechytrzenie cenzury, w tym okresie zniewolenia i wydawałoby się zastoju twórczego, powstawały dzieła najwyższej miary. Takie powstawały zarówno w filmie, teatrze (Kantor, Szajna), literaturze, muzyce i plastyce ze znakomitymi biennale plakatu(w wyniku których na świecie ukuto termin polska szkoła plakatu), grafiki, tkaniny (Abakanowicz), rzeźby (Kenar, Hasior), i malarstwa (Cwenarski, Wróblewski, Linke, Stażewsk). To w tamtym czasie zaistniała niezwykła dla całego świata polska szkoła filmowa z dziesiątkami wielkich filmowców takich, jak np. Wajda, Kutz, Kawalerowicz, Munk, Has, Zanussi, Polański czy aktorów światowej klasy jak Świderski, Holoubek Kobiela, Cybulski, Łomnicki, Kraftówna, Janda. To tylko zasygnalizowane wielkości, bo było ich setki w naszej tłamszonej przez system kulturze i sztuce.

Byliśmy potęgą wartą uwagi całego ówczesnego świata. A to z powodu również tego, że na całe lata, po względnym wyzwoleniu przez Armię Czerwoną, staliśmy się ponownie krajem bardziej zniewolonym, tym razem przez system sowiecki. W tym powojennym układzie ze względu na wysoką pozycję kultury i sztuki oraz osiągnięcia w kilku innych dziedzinach, w których nasza aktywność nie całkiem została zahamowana, mimo usiłowań podporządkowania zajmowaliśmy nie kwestionowane drugie miejsce po ZSRR.

Ta pozycja wydawała się mało satysfakcjonująca. Pragnienie wolności i samostanowienia powodowało to, że co jakiś czas budziły się jednak nadzieje, iż wyzwolimy się z tego oczywistego zniewolenia i do pewnego stopnia podporządkowania. Kolejne dorastające pokolenia stawały się uczestnikami odwilży tak w kulturze, jak i w życiu społecznym. Jednak zapatrzenie się elit budzącej się odnowy na wolny zachód, i tam szukający przyszłych rozwiązań systemowych okazał się być błędny.

Należało szukać rozwiązań i nowej myśli w Kraju. Takie działania podejmowała generacja lat siedemdziesiątych. Nie wykorzystano sił i pomysłów nowej rodzącej się Polski a oparto się na idącym ku kryzysowi systemie zachodnim. Stało się tak dlatego, że ekipom wprowadzającym nowy ład wydawało się, że po niezwykle uciążliwych latach, społeczeństwo nasze samo doszło do swojego największego sukcesu, przychylnie wspierane i z uwagą obserwowane przez wolny i bogaty świat.

Wydaje się, że późniejsza trwająca całe lata niezbyt konieczna wdzięczność za wspieranie przemian w Polsce przez zagranicę, i brak koncepcji nowych elit wdrażania własnych oryginalnych zmian spowodowała, że nie wykorzystano szansy na nowy kraj, budujący entuzjazmem i wiarą nową przyszłość.

W sposób wyjątkowo łagodny, staliśmy się państwem niepodległym. Przyczyniło się do tego wiele różnych zjawisk w Polsce i na świecie. Może najważniejszym i decydującym stał się rozpad Związku Radzieckiego. Polacy jednak mieli wrażenie, że to nasza determinacja i chęć samostanowienia zadecydowały o tym, że mogliśmy myśleć o własnej drodze do lepszego jutra. I nowe elity to powinny wykorzystać.

Niestety wkrótce kolejny raz okazało się, że naszą koniecznością jest uczestnictwo w działalności większego bloku. Tak rozumując niedawni przywódcy przemian, ci co prowadzili nas ku wolności, teraz przekonywali, że musimy razem ze scalającą się Europą stanowić jedność finansową, gospodarczą, wolną od przesądów wiary i patriotyzmu. Źle były widziane te jednostki i grupy, które wypowiadały się o szansie na naszą własną, oryginalną politykę, ekonomię, kulturę i sztukę. Taka myśl była i jest niepopierana i mocno wstrętna wprowadzającym nas do wspólnoty polskim przywódcom. Mamy patrzeć na osiągnięcia zachodu i je przyswajać, najlepiej bezkrytycznie. Pomocni w tej polityce dyskryminacji wszystkiego co nasze własne, stali się najemnicy zarządzający kulturą i sztuką. W każdej placówce inicjującej i propagującej działalność artystyczną pierwszeństwo mają te inicjatywy, które rodowód mają obcy. To nie przypadek, że u steru takiej polityki znalazła się Anda Rottenberg. Osoba wymazująca niepasujące, w jej wyobrażeniu polskiej sztuki, zjawiska. Ona dyryguje, przewodniczy, cenzuruje i wyznacza podobne kreatury w kraju tam, gdzie ma takie możliwości. A ma je wszędzie.

W ten sposób z kraju, którym się powszechnie interesowano staliśmy się państwem mało wyrazistym, będącym prawie we wszystkich dziedzinach na nie liczących się miejscach. Wszędzie jesteśmy petentami a nie jak chcielibyśmy partnerami, których się ceni, i których tam, gdzie wymaga tego interes współczesnego świata nie da się pominąć.

Z tych wszystkich powodów mamy sztukę drugorzędną, a właściwie wcale jej nie posiadamy. Nie istnieje ona dlatego, że wszelkie zalążki własnych poszukiwań tu w kraju są lekceważone. Nie otrzymują one właściwego wsparcia ze strony instytucji mających obowiązek opieki. Wszelkie oryginalne inicjatywy są utrącane często u zarania swojej działalności napotykają na trudności nie do pokonana a nawet restrykcje w celu zduszenia płomienia odnowy. Natomiast te, które zaistniały w wyniku przeflancowania z innych krajów, mają wszelaką pomoc dla powszechnego zaistnienia. To z tego właśnie powodu mamy sztukę wtórną, bez żadnej wartości dla wyczulonego odbiorcy na autentycznie polskie zjawiska artystyczne. Cały system edukacji i promocji jest tak ustawiony, aby z Polaka zrobić bezwolnego plagiatora tego, co jest mało oryginalne i co powstaje wspierane, jako jedynie właściwe, przez instytucje państwowe, i skołowanych przez urzędników i niedobitki krytyki, prywatnych kolekcjonerów.

Nasza sztuka nie mając własnego oryginalnego rysu musi zostać w kraju i służyć za obiekt poglądowy dla tych, dla których sztuka jest obojętna i na co dzień wcale ich nie interesuje. Zazdrościć należy pierwowzorów realizowanych w silnych aglomeracjach światowych gdzie wszystko jest podporządkowane temu, aby artysta tworzył na najwyższym poziomie, osiągając artystyczny ideał i proponując rozwiązania będące wynikiem nowej myśli twórczej, której u nas narodzić się nie pozwala.

Budowanie przeszkód nie do pokonania tym najzdolniejszym i najambitniejszym w polskich urzędach i instytucjach kultury jest powszechne. To właśnie dlatego my naszych własnych, oryginalnych zjawisk mamy „jak na lekarstwo”, i nic szczególnego, ważnego dla świata nie może się tu urodzić. Cała polityka kulturalna państwa prowadzona jest źle, z niekorzyścią dla kraju, oraz polskich twórców, których talent i inicjatywy nie mogą się rozwijać tak, jakby mogło to się stać w odpowiednich warunkach. Wynikiem tego, jest zapętlenie z którego polscy twórcy nie umieją się wydostać.

Z tego powodu ci najbardziej windowani, i ich importowana wtórna dzisiejsza sztuka funkcjonują mimo ogromnych propagandowych wysiłków, jako jednodniowe wydarzenie medialne. Celem takiego działania wydaje się być zamydlenie tu w kraju oczu odbiorcy, że to, co jest serwowane u nas ma rys oryginalny. Jest to wielce bałamutne dla tych, co wizytują galerie na świecie, gdzie mogą zobaczyć pierwowzory tego, co się pokazuje w naszych wiodących muzeach i galeinach. Te wtórne „aktualności” szybko nużą, gdyż nie poruszają prawdziwych problemów z którymi mierzy się dzisiejszy czas. W efekcie muszą trwać krótko w pamięci widza, gdyż jako nieautentyczne powtórki nie mają możliwości stania się dziełami ponadczasowymi tak, jakby sobie tego życzył polski widz.

W ciągu siedemdziesięciu lat również w Polsce powstało wiele dzieł ważnych dla dziedzictwa światowego. Jednakże najbardziej znaczące dla Polski i naszej kultury, tworzone były, gdy kraj nie był całkiem wolny. Co się stało, że prawie czterdzieści lat wolności skłania do konstatacji, że dzisiaj z kulturą i sztuką jest gorzej jak po wojnie. Czy o taką wolność Polakom chodziło?

Prof. Eugeniusz Geno Małkowski, malarz, założyciel wielu grup artystycznych w tym " Stowarzyszenia Odnowy Sztuki" w Paryżu.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych