SZUMOWSKA: Kościół jest dla mnie martwą instytucją. W IMIĘ filmem antykościelnym?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Reżyserka filmu Małgorzata Szumowska, który jest pokazywany na prestiżowym festiwalu filmowym w Berlinie udzieliła wywiadu „Gazecie Wyborczej”. Opowiada o już wzbudzającym kontrowersje filmie i po raz kolejny odnosi się do swojej wiary. Artystka, która nigdy nie kryła swoich lewicowych poglądów zaznacza, że „W imię…” to jej osobisty film.

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że wstrzeliwuję się nim w dyskusję na temat Kościoła, homoseksualizmu, celibatu, związków partnerskich itd. I już pytają mnie, dlaczego nie zrobiłam filmu o molestowaniu młodych ludzi przez księży, bo to taki palący problem... Ale kino to nie publicystyka. Gdybym o tym miała robić film, musiałabym swego bohatera osądzać moralnie.

Szumowska podkreśla, że jej film opowiada o dobrym księdzu i o dobrym człowieku, który mierzy się z czymś silniejszym od niego. Szumowska odnosi się po raz kolejny do swojej wiary. Reżyserka była kiedyś katoliczką.

Dla Andrzeja Chyry, który gra księdza, religia jest czymś dalekim, nieznanym. A ja próbowałam mu powiedzieć o czymś, co było kiedyś dla mnie ważne, na przykład o Tomaszu Mertonie.

Szumowska ubolewa, że dziś nie można zrealizować wizji Mertona, który promował synkretyzm religijny i był lewicowcem.

Dziś Kościół jest dla mnie martwą instytucją. […] Chciałam, żeby Andrzej zagrał człowieka głębokiego, podobnego do księży, których kiedyś znałam. Byli dla mnie czymś w rodzaju doradców. Choć pewnie dzisiaj już bym im nie ufała, bo nauczyłam się nie ufać żadnym doktrynom.

Szumowska nie spodziewa się zrozumienia swojego filmu przez jej znajomych księży. Czy dlatego, że jej film jej antykościelny?

Myślę, że nie o to tu chodzi, czy jest anty, czy pro - nie da się go tak określić, ale pewnie wielu odbierze go w taki sposób.

Reżyserka przyznaje, że w pewien sposób wpisuje się w spór polityczny na temat i komentuje kwestie głosowania nad związkami partnerskimi w Polsce.

Obracam się w środowisku związanym ze sztuką nowoczesną, teatrem, kinem. W tym środowisku ludzie są z założenia otwarci, nikt nie zwraca uwagi na to, czy ktoś jest gejem, również religia czy jej brak nie ma żadnego znaczenia. Ale równocześnie wiem, że obracam się w środowisku wąskim i uprzywilejowanym, które ulega iluzji, że tacy są wszyscy i że Polska jest gotowa na wielką zmianę obyczajową. Jeśli Sejm mnie czymś przeraził, to nie wynikiem głosowania, którego byłam pewna, tylko stopniem wzajemnej agresji, wręcz nienawiści, i to zarówno z prawa, jak i z lewa. Także niedawne ataki na "Pokłosie" pokazują, że wcale nie jesteśmy gotowi na zmiany. Większość z nas jest jak te dzieciaki z mojej wsi, przezywające się: ty żydzie, ty pedale. Przygotowując film "W imię..." , nie myślałam, że będzie skandaliczny czy dotkliwy. Wydawało mi się, że stajemy się już dostatecznie niezależni od kleru. Teraz tak nie myślę. Ludzie na wsi mogą narzekać, że ksiądz zdziera z nich pieniądze, że ma kobietę i dziecko, ale ostatecznie i tak pójdą za nim.

Scenariusz filmu napisali wspólnie Małgorzata Szumowska i Michał Englert, który również jest autorem zdjęć. W filmie „W imię..." obok Andrzeja Chyry i Mateusza Kościukiewicza zagrali m.in.: Maja Ostaszewska, Łukasz Simlat, Tomasz Schuchardt, Maria Maj oraz Olgierd Łukaszewicz. Szumowska na festiwalu w Belinie będzie konkurować m.in. z takimi obrazami jak "Raj: Nadzieja" Ulricha Seidla, "Camille Claudel 1915" Brunona Dumonta czy "Promised Land" Gusa Van Santa.

Ł.A/Gazeta Wyborcza

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych