No i wyszło jeszcze raz na to, że śp. Andrzej Lepper miał rację: tajne więzienia, przesłuchania, sama Kathryn Bigelow do tego się przyznała – były w Polsce. Ciekawy tekst Krzysztofa Koehlera.
Krzysztof Koehler w serwisie portalfilmowy.pl pisze o głośnym filmie o polowaniu na Osamę Bin Ladena. Jak zwykle autor poszerza temat swoich rozważań.
Lądowali talibowie w Klewkach czy gdzie tam. Ależ było dowcipasów, żarcików inteligenckich z Leppera w różnych naszych salonach i salonikach. Teraz po obejrzeniu „Wroga numer jeden” nikt już nic nie powie, Amerykanie sami zaświadczyli, choć w filmie fabularnym, co prawda, niemniej jednak przyznali, cenzura w ramach ochrony sojuszników im tego nie wycięła (a właściwie czemu tego nie zrobiła? Nie pojmuję! Ale właściwie wiem, układa mi się to w ciąg rozumowania, przysłowiowy Murzyn zrobił swoje, Murzyn może odejść): w porcie w Gdańsku w filmie Bigelow stał statek; w tym statku byli agenci, i siedzieli uwięzieni talibowie, na których radykalnymi metodami wymuszano zeznania. Dlaczego w Gdańsku, w porcie? Bo wiemy, my w Ameryce, że w Gdańsku wybuchła Solidarność; Gdańsk nam się kojarzy, bo tam mieszka Walesa, Gdańsk zatem idealnie pasuje, Gdańsk jest synekdochą (pars pro toto – część w miejsce całości) Polski.
czytamy w tekście publicysty.
Ale nie pomyślcie sobie, że film jest o Polsce i o jej wkładzie w walce z Bin Ladenem i całą Al-Kaidą. Film nie jest o tym, a że od tego zacząłem, to tylko dlatego, iż każdy polski akcent w amerykańskim filmie, który do tego ubiega się o Oscary, należy w imię wartości patriotycznych podkreślać.
Koehler opisuje swoje wrażenia związane z obrazem zdobywczyni Oscara za „The Hurt Locker”.
Co uczyniwszy mogę Wam zdać relację z filmu. Który się niemożebnie dłuży, zanudza i zamula, i prowadzi do finałowej sceny, która nie przynosi spełnienia: ba, która przynosi właściwie jakieś wypalenie się. Owszem, akcja zamyka się, ale jakież to zamknięcie w porównaniu z „Niezniszczalnymi”? Komandosi, co prawda, usiłują się zachowywać jak przystało na dobre kino akcji, ale jakoś to dziwnie wygląda: nocna akcja na tajemniczą willę w Pakistanie, jeden helikopter spada, zbiegają się miejscowi, komandosi przechodzą przez kolejne pomieszczenia, wreszcie zabijają – jak to prosto wygląda, zabić, zastrzelić – Wroga Ameryki, pakują jego ciało do worka i odlatują. Wszyscy znamy raczej zdjęcia z Białego Domu i jakiś jednak zawstydzający nas wybuch radości po wykonaniu wyroku. Nawet ci komandosi zachowują się znacznie bardziej powściągliwie. Koehler zwraca uwagę na kwestie tortur jakie pojawiają się w filmie.
pisze publicysta.
Ale do finałowej sceny prowadzi całe długie dochodzenie, które jest benedyktyńską pracą, ale i - zarazem – iście średniowieczną drogą łamania sumień podczas przesłuchań i odbywających się podczas nich tortur. Tu nikt nie ma złudzeń: „Jestem tu po to, aby cię złamać. Nie łudź się: znalazłeś się tu po to, abym cię złamał” – mówi na przywitanie oficer przesłuchujący. I dodaje „Jeśli mnie okłamiesz, będziesz cierpiał”. „Dajcie mi ich ciała” -woła przełożony do agentów. „Zabijcie go dla mnie” – krzyczy do komandosów przed akcją Pani Oficer Maya (Jessica Chastain). To jest wojna, która zaczęła się - jak uzmysławia to nam zaraz na początku filmu, puszczając z offu autentyczne nagrania z World Trade Center ,Kathryn Bigelow - 11 września 2001 roku.
Oczywiście, nie zaczęła się wcale 11 września, zaczęła się dużo, dużo wcześniej, ale nie można od filmu wymagać, by przedstawił on wszystkie skomplikowane aspekty tej tragedii, łącznie z procesem hodowania przez tychże Amerykanów Bin Ladena i jemu podobnych. Film jest relacją z wojny wywiadu z Organizacją, gdzie nie ma żadnej taryfy ulgowej; gdzie rządzi przemoc, wymuszenia, zabójstwo, egzekucje i zamachy. Zastanawiam się, czy Bigelow naprawdę stawia pytania o konsekwencje, nawet dla ludzkiej psychiki, przekraczania barier w traktowaniu jednego człowieka przez drugiego. Czy faktycznie wystarczy urlop od przesłuchań po serii znęcania się nad ludźmi czy prowadzania ich na czworaka na psiej smyczy? Czy wystarczy w przerwach karmienie małpek w klatce (właściwie jedyna scena symboliczna w tym filmie)? Czy to nie deprawuje jednak psychiki?
pyta Koehler i odpowiada, że możliwe, iż chodzi o pustkę pojawiającą się w życiu bohaterów.
To jest ta konsekwencja albo raczej cena zapłacona za zwycięstwo. Ale może tak ma być! Może w inny sposób się nie wygra, a wygrać trzeba, bo przemoc wcale nie maleje, zło narasta i tylko hipokryzja nakazuje nam kręcić nosem i wyrzekać na niehumanitarne traktowanie więźniów w Guantanamo czy gdzie indziej. Jeżeli warunkiem naszego bezpieczeństwa ma być przemoc wobec innych, jesteśmy zobowiązani do tego, aby ją stosować. Każda przemoc ma wagę informacji. Informacja – zmniejszenie ofiar. Zatem nad czym się tu zastanawiać?
Cały tekst Krzysztofa Koehlera w serwisie portal filmowy.pl. Nasza recenzja filmu już w ten weekend!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/247231-koehler-kwatera-cia-gdansk-i-wrog-numer-1
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.