Prowokacja bez treści nie popłaca. Spada popularność Lady Gagi

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
screenshot z YouTube
screenshot z YouTube

„Maleje popularność Lady Gagi w internecie. Specjaliści od marketingu określają spadek jako "zadziwiający" i tłumaczą, że być może gwiazda zaczęła... być nudna” – informuje portal muzyka.onet.pl. Jakoś specjalnie mnie to nie dziwi…

Wszystko za sprawą raportu przygotowanego przez agencję AccuraCast, która zajmuje się analizą marketingu w sieci. Sami przedstawiciele firmy uznali wyniki badania za zaskakujące. Na nic zdał się fakt, że w 2012 roku piosenkarka wypuściła na rynek własne perfumy, zorganizowała wielką trasę koncertową, a nawet – co niezwykle trendy wśród gwiazd kina i sceny - przyznała się do… walki z bulimią.

Okazuje się, że po przekroczeniu wszelkich granic, Lady Gaga nie ma już nic do zaoferowania swoim fanom, jak i przeciętnym zjadaczom chleba, lubujących się w lekkiej muzyce pop i kolorowej papce sączącej się z ekranu telewizora, sygnowanej przez Vivę czy MTV. Rozmiłowani w popkulturze ludzie po dwóch stronach oceanu nadal otwierają usta, przyglądając się wygibasom skandalistki, tyle, że już nie ze zdumienia, ale znudzenia. Ziewanie jest coraz bardziej widoczne…

Czyżby popularność wokalistki zakończyła się raptem po kilku latach obecności na światowych listach przebojów? Jeszcze do niedawna wokalistka była przedstawiana jako najpoważniejsza rywalka dla królowej gatunku – Madonny. I chociaż Lady GaGa nie dorównuje swojej starszej koleżance pod względem urody, nie można odmówić jej talentu i zdecydowanie większego radykalizmu. Promocja bluźnierstw czy perwersji to nieodłączny element jej artystycznego emploi. Ociekającego lekką pornografią wizerunku strzeże sama artystka, która nie tylko jest autorką wykonywanych przez siebie utworów, ale również reżyserką i scenarzystką szokujących teledysków, które przyniosły jej największy rozgłos. Należy do nich choćby videoclip do piosenki „Alejandro” (tym razem reżyserem jest Steven Klein, a autorem zdjęć… zdobywca Oscara Janusz Kamiński – przyp. AM) w którym artystka wciela się w postać rozpustnej zakonnicy, perwersyjnie połykającej różaniec, tańczącej w towarzystwie roznegliżowanych napalonych facetów z którymi imituje seks zbiorowy. Wokalistka – żeby było ciekawiej – wychowana w katolickiej rodzinie osiągnęła swój cel. Na popularnym portalu YouTube jej teledysk zanotował – uwaga, uwaga – ponad 170 000 000 (słownie: ponad sto siedemdziesiąt milionów) odsłon.

Wygląda jednak na to, że wizerunek sceniczny i efektowne klipy utrzymane w bardzo prowokacyjnym tonie to wszystko, aby utrzymać wysoką popularność, nawet wśród liberalnego społeczeństwa.

Niedawno portal wNas.pl poinformował, że ukazał się nowy teledysk grupy Depeche Mode. Skoro jesteśmy już przy temacie Gore’a i spółki, warto wspomnieć, że jeszcze 20- 30 lat temu szokowała sama sztuka, a nie jej efektowne opakowanie. Protesty chrześcijan wywołała piosenka „Blasphemus rumours” (pol. „Bluźniercze plotki”) autorstwa właśnie Depeche Mode. Duchowni różnych wyznań zajęli zgodne stanowisko wobec przeboju kwartetu z Basildon (Alana Wildera proszę o wybaczenie!). Grzeczni chłopcy z małej angielskiej miejscowości przemysłowej, wcześniej kojarzący się ze stylem new romantic, na krążku „Some Geat Reward” pokazali mroczne oblicze. Podobny wątek przewija się również w późniejszej twórczości „dereszów”. Wystarczy wspomnieć choćby utwór „Sacred”, który – mimo religijnych określeń – jest piosenką stricte erotyczną. Podobnie było w 1990 r., gdy zespół na krążku „Violator” zamieścił przebój „Personal Jesus”. Choć utwór nawiązywał do książki „Elvis i Ja” napisanej przez Priscillę Presley dla wielu był otwartym atakiem na wiarę i – jak napisał Sławomir Hawryszczuk - „drwił z transcendencji chrześcijańskiego Boga”.

Prawdziwym apogeum dwuznaczności była jednak płyta „Songs of Faith and Devotion” (1993 r.) dla jednych – zgodnie z tytułem – pełna religijnych odniesień i chrześcijańskiego przesłania, dla innych – będąca kolejną solidną dawką ukrytego erotyzmu i perwersji, jakie tylko mógł wytworzyć kreatywny umysł Martina Gore’a.

Zawsze fascynowała mnie religia. Nigdy tak naprawdę™ nie byłem gorliwym chrześcijaninem, ani nie byłem wyznawcą… żadnej konkretnej religii, ale zawsze podobała mi się idea wiary. Na tytuł płyty chcieliśmy wybrać coś o mocnym zabarwieniu religijnym, lecz z odrobiną dwuznaczności. No bo wiara w co? Jaka pobożność? – zastanawiał się autor zdecydowanej większości piosenek Depeche Mode.

I chociaż takie podejście do spraw religii może budzić wśród osób wierzących niesmak, a nawet oburzenie, jest niezwykle intrygujące. Prowokuje do interpretacji, stawiania pytań, przemyśleń, szukania odpowiedzi. Prowokacja jest tylko środkiem wyrazu, który ma skłonić odbiorcę do zastanowienia, bez narażania na wulgarną dosłowność.

Najwyraźniej zapomniała o tym Lady Gaga, a raczej muzyczni macherzy, którzy zajęli się promocją młodej artystki. Ze stratą nie tylko dla muzyki, ale również samej wokalistki…A szkoda. Nie zapominajmy, że do duetu zaprosił GaGę sam Tony Bennett. Nie każdego spotyka taki zaszczyt. Może mamy do czynienia z powrotem Stefani Germanotty?

Aleksander Majewski

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych