Gitarzysta Luxtorpedy udzielił portalowi rockmagazyn.pl interesującego wywiadu. Robert "Litza" Friedrich opowiada o zespole, szacunku do fanów i świadomym wsadzaniu kija w mrowisko. Choć jest już dziadkiem, to na takiego nie wygląda. Tym bardziej na dinozaura rocka. Duch zdrowy, to i energia do działania olbrzymia, bo jak mówi Litza „nie ma czasu ani sensu robić czegoś na pół gwizdka”.
Luxtorpeda to ewenement na polskiej scenie muzycznej. Stworzony z potrzeby serca, połączył pokolenia i złamał muzyczne konwenanse. Bez pomocy mediów sam zadbał o swoją promocję. W przypadku Luxtorpedy był to klucz do sukcesu. Zespół powstał w 2010 roku i wydał do tej pory dwie płyty „ Luxtorpeda” i „Robaki”. Trzecia płyta zespołu ma pojawić się 7 października 2013 roku. W styczniu odbyła się premiera teledysku do utworu „Gimli”. Teledysk ukazuje konflikt domowy widziany oczami dziecka.
Luxtorpeda "Gimli"
W wywiadzie Litza odpowiada nie tylko na pytania związane z przekazem zespołu. Czy można Luxtorpedę nazwać misją?
Muzyka może dawać człowiekowi siły do pracy, do działania. Może inspirować do tworzenia nowych rzeczywistości. Zdajemy sobie sprawę, jaka jest odpowiedzialność za to, co robimy. Nie chcemy nikogo obrażać ani ośmieszać, chociaż czasem świadomie wsadzimy kij w mrowisko. Myślę, że takie poważne słowo jak "misja" bardziej się odnosi do zadań, jakie mamy w stosunku do naszych rodzin. Rodzina to prawdziwa misja.
Sukces zespołu, to trafienie w zapotrzebowanie odbiorców. Zespół daje to, czego potrzebują fani. To przykład symbiozy.
Pomagamy sobie nawzajem. My piszemy piosenki, dając radość słuchającym, a oni utrzymują nasze rodziny - kupując płyty i przychodząc na nasze koncerty. Idealna symbioza! To niesamowite szczęście, że możemy poświęcić się tylko muzyce. Wiele razy w życiu musiałem jeszcze pracować oprócz grania, żeby móc utrzymać rodzinę. Pamiętam jeszcze niedawno odwiedzałem Krzyżyka w salonie Plusa, gdzie siedział w jakimś garniturku i sprzedawał telefony. Marzyliśmy o wspólnym graniu. Minęło kilka chwil, a my już to robimy! Często o tym rozmawiamy i przecieramy oczy ze zdumienia, że tak szybko Luxtorpeda się rozkręciła.
Postawiona w pytaniu przez portal teza „ w świadomości ludzi rockman, a człowiek oddany Bogu to raczej dwie różne osoby” jest dosyć dziwaczna, ale Liza, jak zwykle bierze to na tzw.„klatę” i celnie ripostuje.
Nie muszę być wszędzie rozumiany. Ważne, żebym umiał kochać drugiego człowieka. W naszej wspólnocie właśnie się tego uczę. Uczę się dokarmiać tego dobrego wilka, bo zły wilk ma wokoło sporo pożywienia i to gratis! Dlatego muszę na siebie uważać. A stereotypy związane z muzykami rockowymi odpowiedzialnymi za całe zło tego świata dawno zostały już obalone.
Na delikatną sugestię, że jest już dinozaurem rocka i powinien zwolnić miejsce młodym muzykom odpowiada, że na rynku muzycznym jest miejsce dla każdego i wcale nie ma sytuacji, w której ktoś z nazwiskiem ma lżej.
Naszej nazwy na początku też nie było widać na plakatach kiedy supportowaliśmy gwiazdy. I co z tego? To nie wielkość czcionki na plakacie, albo miejsce na liście przebojów stanowi o tym, ile warta jest muzyka. Liczy się serce i bezgraniczne poświęcenie temu, co robisz. Wszystko albo nic! Dlatego graliśmy eliminacje, żeby zagrać na Woodstock, a nie wchodziliśmy tylnimi drzwiami. Pierwsze koncerty, które graliśmy były cudowne, chociaż przychodziło zaledwie 30 osób. Czasami tęsknimy nawet za takim kontaktem z słuchaczami. Pamiętam trasę nad morzem, kiedy graliśmy za "kapelusz" na plaży, albo na ulicy, pod latarnią. Wtedy za scenę robił nasz namiot od przyczepy campingowej. Wspaniałe wspomnienia! Zresztą i tak nikt nie chciał nas zaprosić do żadnego klubu, nawet za darmo. Po co komu nowy zespół Litzy z Arki Noego... "Pewnie znowu coś śpiewa o Jezusie". Tak było. Małymi kroczkami i wieloma koncertami udało nam się dotrzeć z tym, co robimy na warszawskie salony. Dzięki głosom ludzi, którym się to spodobało. Dużo zawdzięczamy naszym forumowiczom. Wspierają nas zresztą do dzisiaj. Więc nie marudzić tylko grać!
Luxtorpeda - Hymn
Robert "Litza" Friedrich i pozostali muzycy zespołu Luxtorpeda prezentują nową formę docierania do fanów. Nie śpiewają bezpośrednio o Bogu, ale sprawy, które poruszają mają jednoznaczny finał - wiara, nadzieja i miłość. I zgodzić się należy z cytowanym portalem, że „ we wszystkich utworach Luxtorpedy jest pozytywny przekaz, jest nadzieja. Często zespół odwołuje się do przykładów ludzi, którzy nie poddają się pomimo chorób czy kalectwa”. Zgadza się, ale brakuje we wniosku jeszcze jednego kroku dalej, że najważniejsza jest miłość. I choć Litza robi krzywe miny w teledyskach, to tylko po to, żeby obudzić ducha w człowieku. Popularność Luxtorpedy tylko to potwierdza.
Grzegorz Kasjaniuk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/247198-robert-litza-friedrich-rodzina-to-prawdziwa-misja