Prekursorzy brytyjskiego grania w Polsce czy raczej twórcy gatunku Silesian Superpower Pop (myslovitzka nazwa własna) zaprezentowali swój nowy teledysk. Nie byłoby w tym nic zaskakującego (jak na zespół z bogatą filmografią przystało) gdyby nie fakt, że to pierwszy klip sygnowany przez Myslovitz z Michałem Kowalonkiem na wokalu.
Najnowsza piosenka zespołu „Trzy sny o tym samym” ujrzała światło dzienne już 3 grudnia ubiegłego roku. Łagodny melancholijny utwór w umiarkowanie gitarowym brzmieniu, czyli to z czego dobrze znamy kapelę z Mysłowic. Tyle, że zamiast delikatnego wokalu Artura Rojka, słyszymy chrypkę Michała Kowalonka. Przyznam, że dla mnie – wieloletniego fana Myslovitz - nadal ciężko przestawić się na słuchanie innego głosu, towarzyszącemu gitarowemu brzmieniu ze Śląska rodem. Nowa piosenka autorów tak znakomitych płyt jak „Korova Milky Bar” czy „Z rozmyślań przy śniadaniu”, nawet bez udziału Artura Rojka, brzmi jak utwór napisany właśnie pod wokal byłego lidera zespołu. Momentami brakuje jego delikatnego głosu, charakterystycznego wydłużania sylab, śpiewania z tym charakterystycznym „nerwem”. Być może to kwestia przyzwyczajenia, ale głos Kowalonka nadal brzmi jak hybryda Artura Rojka i Marcina Rozenka. Trudno powstrzymać się od porównań…
Trzeba pamiętać, że to właśnie charakterystyczny wokal twórcy projektu Lenny Valentino, a także jego kreatywność jako współautora piosenek sprawiały, że Myslovitz ciężko było uznać wyłącznie za zręcznych kopistów brytyjskich wzorców czy naśladowców kapel takich jak Oasis czy Coldplay. Dzięki temu pierwszy „brytyjski” zespół w Polsce uwolnił się od przekleństwa innych gitarowych kapel znad Wisły. Uniknął zaszufladkowania, jakie dotknęło Negatyw, Delons czy nieco zapomniany eM.
Owszem, w prawie 20-letniej historii zespołu pod nazwą Myslovitz, pojawiały się gorsze momenty (płytki w treściach album „Sun Machine” czy powielający sprawdzone wzorce, robiony na wydechu „Hapiness is Easy”), ale zawsze można było spodziewać się jakiegoś przełamania, czegoś więcej. I tak, po słabszym „Sun Machine”, Rojek i spółka nagrali szereg kultowych płyt: „Z rozmyślań przy śniadaniu”, „Miłość w czasach popkultury” czy wreszcie „Korova Milky Bar” (która doczekała się nawet swojego anglojęzycznego odpowiednika), a po mało odkrywczym albumie „Hapiness is Easy” – melancholijną i wyrafinowaną „Nie ważne jak wysoko jesteśmy”.
Pytanie, czy nowy krążek Myslovitz, który zapowiada klip „Trzy sny o tym samym”, będzie tylko jedną z wielu melancholijnych płyt kolejnego gitarowego zespołu czy nowym przełomowym krokiem chłopaków z Mysłowic? Sama zmiana personalna nie oznacza jeszcze kolejnych muzycznych poszukiwań. Podobnie jak fakt, że w nowym teledysku britpopowej supergrupy nie wystąpili członkowie zespołu. Dotychczas muzycy Myslovitz pojawiali się niemal we wszystkich klipach swoich utworów, choćby w czysto epizodycznych rolach. Trzeba przyznać, że strona wizualna produkcji popularnego kwintetu zawsze prezentowała się okazale. Precyzyjnie zaplanowane teledyski, często opowiadające jakieś historie, na długo zapadały w pamięć fanów. Jedne wzbudzały skandale (jak choćby zakazany „To nie był film”), a inne szczery podziw (wystarczy wymienić „Sound of Solitude” w reżyserii – uwaga, uwaga – zdobywcy dwóch Oscarów Janusza Kamińskiego).
„Sound of Solitude” (reż. Janusz Kamiński):
Tym razem, zamiast Michała Kowalonka, Przemysława Myszora, Wojciecha Powagi i braci Kuderskich, widzimy dwóch rybaków, którzy przesiadują nad przeręblem. Jaką historię opowiada zimowa impresja w reżyserii Macieja Twardowskiego? Wystarczy obejrzeć…
„Trzy sny o tym samym” (reż. Maciej Twardowski):
Aleksander Majewski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/247196-pierwszy-teledysk-myslovitz-z-nowym-wokalista-zobacz
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.