LORANTY: Gliniarz to taki wściekły pies, który rzuca się na oślep NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Aleksander Majewski: Niedawno na ekrany kin wszedł film „Sęp” opowiadający o pracy CBŚ. Niebawem będziemy mogli zobaczyć „Drogówkę”. Wybiera się Pan do kina?

Nadkom. Dariusz Loranty (emerytowany policjant, b. negocjator): Chyba tak, ale bardziej w kierunku „chyba”. Realia życia nie za bardzo pozwalają mi na chodzenie do teatru czy kina. Nie bardzo jestem w stanie kultywować jednocześnie miłość do kultury i policji. Jak śpiewał Perfect: „Proza życia to miłości kat”. Po prostu zainwestowałem w system emerytalny - mam kolejnych dwóch synów, w wieku 4,5 lat i 14 miesięcy. Ciężko wyjść gdzieś z żoną, bo dziadkowie mieszkają na Kielecczyźnie, a my samotni na gościnnym Mazowszu. Dziś nikt nie kwapi się do posiadania potomstwa, a ja – jak zwykle – na odwrót. Wiek dziadka i dwójka maluchów (śmiech). Moja sytuacja rodzinna jest niewątpliwie w jakimś stopniu efektem pracy w policji, bo moi najmłodsi synowie pochodzą z kolejnego małżeństwa. Trwałe związki małżeńskie wśród gliniarzy nie są zbyt powszechne.

A co do samych filmów, to przypuszczam, że „Sęp” jest polską wersją hollywoodzkich przygód superamerykanów z FBI, a „Drogówka” przerysowaniem - bardzo grubą kreską - niewielkich patologii w polskiej policji. Wiele zależy od techniki filmowej, ale mam nadzieję, że w filmach da się odczuć „klimat”.

Już wiadomo, że obraz policjantów w „Drogówce” jest brutalny: chlanie i łażenie po burdelach. Czy rzeczywiście tak wygląda życie przeciętnego gliny?

Panie Aleksandrze, czyżby Pan pił do moich zwierzeń, które ukażą się w wywiadzie-rzece nad którym właśnie pracujemy? (śmiech). Rzeczywiście, nadkomisarz Loranty, to był taki gliniarz, który czasami miał niekonwencjonalne zachowania. Trzeba pamiętać, że policjant to prawie taki sam obywatel, jak każdy inny Kowalski czy Nowak. Na większość zachowań, które są w strukturze policji człowiek godzi się dobrowolnie. Nikt nie przystawia klamki do czoła, choć istnieje silna presja grupy. Znam takich, którzy ulegali niektórym presjom, a innym – znacznie gorszym – dzielnie stawiali czoła. Być może film „Drogówka” odda klimat firmy, a widz zetknie się w jakimś stopniu z rzeczywistością policyjną. Bardzo często młody lub bardzo młody człowiek w mundurze policyjnym otrzymuje ogromną władzę. Może ukarać wysoką karą pieniężną, odstąpić od niej lub zrobić poważny problem. Młodzi gliniarze często nie potrafią udźwignąć tej odpowiedzialności. Jesteś młody, masz rozmaite potrzeby w różnych obszarach życia, więc czasami możesz nie wykazać się, tam gdzie powinieneś. Przeciętny glina jest obłożony papierami (co oczywiście nie oznacza, że należy zlikwidować „papirologię” w policji), zastraszony, bo żyje w systemie na poły feudalnym, a na dodatek musi funkcjonować na niskim szczeblu rozwoju finansowego.

Mimo to, tematyka policyjna nadal elektryzuje polskich widzów. Dlaczego?

Bo to naprawdę ciekawy zawód, a jeżeli jest dynamicznie przedstawiony, to może zrobić na widzu ogromne wrażenie. Temat wpisuje się w oczekiwania widzów, które niewiele muszą mieć wspólnego z rzeczywistością, zdecydowanie więcej z nadzieją. Czy szpital w Leśnej Górze z serialu „Na dobre i na złe” ma cokolwiek wspólnego z rzeczywistością? Nie. Jeśli oprzemy historie na jakichś faktach, najlepiej na czyimś życiorysie, to lud kupi taki produkt. Chciałbym jednak zaznaczyć, że problemem nie jest to, że społeczeństwo oczekuje policji rodem z filmu w którym antyterroryści przenikają przez ściany, detektywi wykrywają wszystko, a policyjni technicy kryminalistyki ujawniają każdy ślad. Rzeczywistość bywa siermiężna, a oczekiwania czy nawet nadzieje, wynikają w dużej mierze z filmów. Ba, czasami odnoszę wrażenie ze polscy decydenci decydują o naszym bezpieczeństwie na podstawie obejrzanych produkcji (śmiech).

Jak rozumiem, życie gliniarza w „realu” jest równie atrakcyjne, co w filmach?

Tak, zdecydowanie. W szczególności życie policjanta kryminalnego. Taki gliniarz zajmuje się sprawami, które często są na tapecie publicznej, jego praca wymaga ciągłego doskonalenia, zdobywania wiedzy i umiejętności. Pracuje się z ciekawymi ludźmi.

Pańskie życie również było atrakcyjne. Podobno twórca „Pitbulla” Patryk Vega przystąpił do realizacji serialu opowiadającego o Pańskich przygodach. Dlaczego serial „Bernard X” nie ujrzał światła dziennego?

Faktycznie powstał scenariusz serialu „Bernard X”, czyli historii najbardziej pokręconego negocjatora polskiej policji (śmiech). Scenariusz był oparty na moich autentycznych przygodach, uzyskałem nawet status współscenarzysty. Niestety nie dogadaliśmy się i projekt upadł.

Co do Patryka Vegi… W filmie „Pitbull” postać grana przez Janusza Gajosa nosi Pańską ksywkę. Ponadto Sławek Opala zdradził reżyserowi kilka wątków z Pana życiorysu, które posłużyły do konstrukcji postaci Gebelsa. Ile w Gebelsie jest Lorantego?

Cały wątek walki Gebelsa o syna, szwędania się z nim na komendzie czy konfliktów z byłą żoną, to rzeczywiście moja historia. W serialu „Pitbull” jest bardzo dużo autentycznych elementów życiorysów paru gliniarzy, no i prawie wszystkie autentyczne sytuacje kryminalne. W filmie został również znakomicie oddany klimat, jaki na co dzień mogą poczuć tylko gliniarze kryminalni. Vega wiernie oddał, jak się pracuje, gdy jest pilna sprawa, gdy trzeba przycisnąć, a nikomu nie chce się wychodzić z roboty. Gdy żyjesz konkretnym wydarzeniem, wybraną sprawą, to wszystko, co związane z twoim życiem osobistym ucieka, a ty zachowujesz się jak wściekły pies, który złapał trop. Jak pies spuszczony z łańcucha, który rzuca się na oślep na wroga. Z medialnego punktu widzenia zabójstwo czy porwanie jest ciekawsze, niż dopierniczenie złodziejowi, który ukradł krowę. Tyle, że emocje są takie same.

Natomiast, co do „Benka”, to rzeczywiście nosiłem taką ksywę. Wydaje mi się jednak, że pod tą postacią może śmiało podpisać się wiele osób. Pewnie niejeden był taki „Benek”, ale ten najsłynniejszy jest mój (śmiech). Ta ksywa przykleiła się do mnie, jak glina do porządnego garnituru - na dobre i złe. Była moim przekleństwem i obiektem frustracji, ale dziś jest nieskrywanym powodem do dumy i szacunku. „Benek” coś robił lepiej lub gorzej, ale zawsze robiło to wrażenie. Może to przypadek? Dziś raczej można rzec: szczęście.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Aleksander Majewski

W tym roku ukaże się książka wywiad-rzeka z Dariuszem Lorantym „Spowiedź gliny” (rozmawia Aleksander Majewski)

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych