TYLKO U NAS fragment książki KŁAMSTWO BASTYLII

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Jak bardzo potrzebna jest ta książka! Nawet w przypadku ludzi wykształconych wiedza o Wielkiej Rewolucji Francuskiej to zaledwie niejasne ogólniki, często także półprawdy i kłamstwa. Ta Rewolucja niewątpliwie otworzyła nowożytną epokę w Europie, wpłynęła na dalszy bieg jej historii. Dzieje rewolucji należy ukazać jednakże na nowo, nie posługując się sloganami i mitami. Aureola chwały otaczająca Rewolucję Francuską, zwłaszcza w europejskiej świadomości lewicowej, to niewątpliwie także pochodna zafałszowanego obrazu historii. Dzieło Andrzeja Ciska, poświęcone Rewolucji, łączy realistyczny opis faktów z wymiarem albumu, którego dostojne ryciny otoczone są jednak grozą przedstawianych wydarzeń. Wyobraźmy sobie ten paradoks: to tak jakby w obrazie rewolucji bolszewickiej dopiero po dwustu latach glorii – pokazywać także jej zbrodniczy i nieludzki wymiar.

Wielka Rewolucja Francuska nie była żywiołowym buntem mas. Jej przywódcy byli ludźmi wykształconymi. Na ich myśleniu piętno odcisnął utopijny mit o pierwotnie dobrej i całkowicie plastycznej naturze człowieka. Mit ten w swoich pismach głosił między innymi francuski myśliciel Jean Jacques Rousseau. Głoszone przez niego zasady natury człowieka jako tabula rasa i pierwotnego człowieka jako „dobrego dzikusa” do dziś są obecne w dyskusjach na temat historii i psychologii człowieka. Jeśli człowiek rodzi się w zasadzie dobry i nieukształtowany, można go całkowicie przystosować do wizji nowego społeczeństwa. Wynikiem rewolucji miało więc być nowe społeczeństwo, utopijnie doskonałe, będące ideałem nowoczesnej republiki. To przyszłe wyzwolenie człowieka określono w zbiorze jego praw, w ogłoszonej przez Rewolucję jeszcze za życia króla Ludwika XVI Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela (26 sierpnia 1989). Jeśli stworzenie nowego społeczeństwa jest możliwe, to należy dla słusznego celu obalić pełen krzywd ustrój feudalny i monarchię. Niestety, wydarzenia Rewolucji okazały się drogą wiodącą – poprzez gwałt i zbrodnie – ku nowemu absolutyzmowi cesarstwa. Jedynie sama Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela w jej kształcie werbalnym okazała się wartością trwałą, jako pierwszy tak dobitny model praw jednostki w społeczeństwie i podstawa wartości republikańskich. Nowa Republika formalnie powstała już po wielkim terrorze, 26 października 1794 roku. Rewolucja i jej Deklaracja, jak i późniejszy zwycięski pochód wojsk napoleońskich w Europie, przyczyniały się do ożywienia przemian antyfeudalnych i obalenia feudalnych krzywd.

Ma więc francuska Deklaracja trwałe miejsce w postępie idei obywatelskich i demokratycznych. Wartość samej deklaracji sprzyjała jednak historycznej mistyfikacji – przesłaniała obraz niebywałego terroru i przemocy samej Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Określano to nieraz, łatwo i amoralnie, jako cenę wolności. Więc tak można? Dążyć do obalenia społecznej niesprawiedliwości, a jednocześnie nie cofać się przed największą przemocą, gwałtem i terrorem? Praktyka i mit Wielkiej Rewolucji Francuskiej oddziałały na wszystkie późniejsze ruchy rewolucyjne w historii. Tym bardziej jest więc istotne, aby ukazać, czym była ona w całości. Rewolucja Francuska, poczęta symbolicznie 14 lipca 1789 roku (data wzięcia fortecy Bastylii przez zrewoltowany tłum), choć wstrząsnęła posadami feudalnej Europy, tworząc mit republiki i model Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela, była jednocześnie wielkim nieszczęściem w historii Francji. Niszcząca siła rewolucji doprowadziła wręcz do ludobójstwa. Społeczeństwo zostało zdziesiątkowane. W biegu wypadków rewolucja scentralizowała władzę w rękach jednego ugrupowania jakobinów, tym samym stała się wzorem dla późniejszych totalitarnych systemów jednopartyjnych. W kulturze francuskiej bałwochwalcza chwała rewolucji wyraziła się w XIX wieku przyjęciem rocznicy zdobycia Bastylii za święto narodowe. Ale także w Europie XX wieku wzór i mit Wielkiej Rewolucji Francuskiej, a później wyrosłej z niej Komuny Paryskiej, pozostały trwałymi odniesieniami skrajnych ruchów rewolucyjnych. Zapewne nie przeczuwał jeszcze terroru jeden z więźniów Bastylii, wybitny pisarz epoki, z instygacji teściowej uwięziony tam królewskim rozkazem lettre de cachet, markiz de Sade, gdy z początkiem lipca 1789 roku podburzał tłum do uwolnienia więźniów. Było ich zresztą w Bastylii tylko siedmiu. Nawoływania markiza musiały być dość skuteczne, skoro komendant twierdzy pisał do ministra:

Jeśli pan de Sade nie zostanie dziś w nocy wyprowadzony z Bastylii, nie odpowiadam za fortecę króla.

4 lipca de Sade został istotnie przeniesiony do Charenton-Saint-Maurice. Ale Bastylia i tak padła. To pierwsze symboliczne zwycięstwo rewolucji było zarazem jej pierwszym wiarołomstwem. Obiecano komendantowi Bastylii markizowi de Launay, że w razie poddania się będzie oszczędzony ze swoimi ludźmi. Po wdarciu się tłumu do Bastylii mordowano jednak jej załogę, wieszano na latarniach, komuś wydarto serce, a rzeźnik odciął głowę komendanta, obnoszoną później na pice ulicami Paryża. Forteca, którą wzięto w stanie nienaruszonym (choć powstał mit o zburzeniu jej w czasie oblężenia!), została niedługo rozebrana kamień po kamieniu. Starcie Bastylii z powierzchni miasta miało się stać dla wielu, aż po dzień dzisiejszy, symbolem narodzin nowoczesnej cywilizacji. Mówi się, że wielki filozof Immanuel Kant po raz pierwszy w życiu przerwał swój codzienny spacer po Królewcu, gdy doniesiono mu o wzięciu Bastylii. Pewien szczegół ukazuje ją jednak także jako zagładę kultury. Amour de Saint-Maximin znalazł pośród szczątków w Bastylii – kartki papieru zapisane obustronnym duktem drobnego pisma. Okazało się, że są to ukrywane notatki Markiza de Sade’a, jednego z ostatnich przymusowych rezydentów fortecy. Całość manuskryptów przepadła (…).

Jacek Trznadel Jesień 2009

KRÓTKA HISTORIA GILOTYNY

Gilotyna nie jest wynalazkiem francuskim. Francuzi jednak nadali jej ostateczny kształt i uważanie. Już pięć wieków przed Rewolucją ścięto głowy setkom, a może i tysiącom ludzi w Anglii, Niemczech i Włoszech za pomocą podobnego urządzenia, zwanego Halifax Gibbet (pręgierz z Halifaksu) lub the Maiden (dziewica, służąca, panna). Niektóre źródła podają, że pragilotyną został ścięty w Neapolu w 1268 roku szesnastoletni Konradyn, książę Szwabii i tytularny król Sycylii i Królestwa Jerozolimskiego, ostatni z potężnego rodu Hohenstaufów. Piękny i świetnie zapowiadający się młodzieniec zginął z nieodłącznym przyjacielem, Fryderykiem von Baden, gdy przybył upomnieć się o należne mu dziedzictwo . Zachowało się wiele dokumentów z egzekucji rodziny Cenci we Włoszech w 1599 roku, do której użyto też pragilotyny, zwanej tam mannaia (tasak). Stracono wtedy macochę Lukrecję, pasierba Giacomo i jego szesnastoletnią siostrę Beatrycze. Ta piękna i dobra dziewczyna była ofiarą okrucieństwa i niesłychanego sadyzmu ojca, który ją bił i gwałcił. Na jej bezskuteczne skargi do władz doświadczała jeszcze większych cierpień. Motorem spisku była Lukrecja, kochająca matczyną miłością swą pasierbicę. Gdy nie pomogła trucizna, zamordowanie starego Cenci spiskowcy zlecili dwóm opryszkom. Ciało zostało zrzucone w przepaść, by upozorować wypadek. Po złapaniu jednego z zabójców, wszystko się wydało. Opinia publiczna i nawet sędziowie byli po stronie Cencich, ale prawo wymagało, że mógł być tylko jeden wyrok. Sprawa oparła się o papieża Klemensa VII, który modlił się o rozgrzeszenie dla Beatrycze, ale jednocześnie cieszył się z zagarnięcia pokaźnego majątku nieboszczyka.

Ze względu na spodziewaną dużą liczbę gapiów zbudowano wielką trybunę. Dzień był wyjątkowo upalny i wiele osób mdlało. Jeszcze przed egzekucją zawaliła się przeciążona trybuna i wiele osób zginęło lub zostało ciężko okaleczonych. Nie był to jednak koniec nieszczęść, jakie tego dnia spotkały Rzymian. Po potwornej egzekucji, na rozchodzący się tłum w milczeniu pełnym grozy, wjechał rozpędzony powóz i znowu zginęło kilka osób stratowanych końmi. Kronikarze odnotowali, że tej nocy zmarła wyjątkowo duża liczba ludzi, na skutek wyjątkowego upału bądź pod wpływem wrażeń z okrutnej egzekucji. W niespełna miesiąc obaj kaci też zeszli z tego świata. Jeden ze zgryzoty, drugi został zasztyletowany.

Zwłoki Cencich zostały oddane rodzinom i pochowane w rodzinnym grobie. Tragiczne dzieje Konradyna i Cencich tak mocno utrwaliły się w pamięci potomnych, że na ich kanwie powstały dzieła wielkiego artyzmu: portrety, posągi, opery, wiersze i książki. Historie ta żyją do dnia dzisiejszego, ale nie budzą już takich emocji jak jeszcze sto lat temu. Dla Niemców śmierć Konradyna to jedna z największych zbrodni w ich historii. Ścięcie było uznawane za najbardziej humanitarny sposób wykonania wyroku śmierci, a jeśli do tego został użyty miecz, to uważano taką śmierć za chwalebną, zarezerwowaną wyłącznie dla dobrze urodzonych. Pospólstwo tracono przez powolne wieszanie, łamanie kołem, topienie, palenie na stosie, ćwiartowanie i wiele innych okrutnych metod. Projektantem nowoczesnej gilotyny był francuski chirurg dr Antoine Louis, a wykonawcą prototypu Tobias Schmidt, niemiecki producent klawesynów. Najpierw więc nazwano ją pieszczotliwie Louisette lub Louison. Legenda mówi, że Ludwik XVI życzył sobie obejrzeć projekt dr. Louisa i po fachowej dyskusji – król był znakomitym ślusarzem – wprowadził istotne ulepszenie. Nóż gilotyny według oryginalnego projektu dr. Louisa miał kształt lekko owalny. Król zaproponował, aby nadać mu kształt trójkąta. Tyle legenda, bo przekazy historyczne mówią, że to Tobias Schmidt sam był pomysłodawcą trójkątnego ostrza. Właśnie na placu de Greve, w kwietniu 1792 roku, po raz pierwszy wypróbowano gilotynę na drobnym złodziejaszku. Wnioskodawca zastosowania jej, wielce zasłużony lekarz dr Joseph Guillotin – profesor anatomii, fizjologii i patologii na Uniwersytecie Paryskim – kierował się najlepszymi intencjami. Chodziło mu o godną śmierć bez dodatkowych cierpień. — To najpewniejszy, najszybszy i najmniej barbarzyński sposób wykonania wyroku śmierci – przekonywał delegatów w Zgromadzeniu Narodowym już dwa lata przed tym wydarzeniem. Jego wystąpienie wywołało wybuch śmiechu, gdy zawołał:

Panowie, gwarantuję, że zetnę każdemu z was głowę bez bólu w ciągu jednej sekundy.

Doktor Guillotin był autorem bardzo postępowych w tamtych czasach propozycji zmian w kodeksie karnym: zbrodnia tego samego rodzaju ma być karana takim samym wyrokiem niezależnie od pozycji społecznej przestępcy; kara śmierci ma być wykonana przez ścięcie głowy specjalną do tego celu przeznaczoną maszyną; zbrodnia nie może kalać imienia nikogo innego, jak tylko samego zbrodniarza; szczególnie chronione musi być dobre imię rodziny zbrodniarza, jeśli nie miała ona ze zbrodnią nic wspólnego; własność skazanego nie może podlegać konfiskacie; ciało straconego zbrodniarza powinno zostać wydane rodzinie, itd. Doktor Guillotin z konstrukcją gilotyny nie miał nic wspólnego i protestował, gdy zaczęto nazywać ją od jego nazwiska. Nazwa la veuve (wdowa) nadana jej przez lud paryski się nie przyjęła. Protestował też kat Paryża – nie po to uczył się swego fachu, by tylko pociągać za linkę spustową noża. Potem jednak docenił zalety gilotyny, gdyż ofiara była unieruchamiana w lunecie gilotyny, podczas gdy przy ścięciu mieczem nawet drobny ruch skazańca mógł zamienić egzekucję w koszmar. Protestowali widzowie pierwszych egzekucji przez zgilotynowanie – dla nich zabawa trwała za krótko. Potem jednak, gdy liczba skazańców osiągnęła liczbę 30-60 dziennie zarówno kat, jak i publiczność byli zadowoleni. Władze rewolucyjne wypróbowały ją najpierw na owcach i cielętach, potem na zmarłych więźniach. Pierwszą ofiarą był niejaki Pelletier, złodziej i morderca, a następnie kilku „wrogów ludu”. Historia odnotowała ich nazwiska: Louis Collenot d’Angremont, oskarżony o organizowanie oddziału śmiałków w celu obrony króla w czasie ataku paryskiego motłochu na pałac Tuileries, Arnaud Laporte – sekretarz Listy Cywilnej i Bernabé Farmain du Rozoy – autor kilku sztuk teatralnych i dziennikarz rojalistycznej „Paris Gazette”. Próby wypadły pomyślnie i władze rewolucyjne uznały, że jest to demokratyczne i humanitarne narzędzie do uśmiercania ludzi. Przede wszystkim sprawne i szybkie, a takie stanie się wkrótce potrzebne. Poza tym wszyscy skazani będą traktowani równo. W taki to sposób przywódcy Rewolucji urzeczywistnili jedno ze swych haseł: Égalité (Równość). Niezależnie od pochodzenia, a więc arystokratom i biedakom, wszystkim tak samo będzie się obcinać głowy (…).

"Kłamstwo Bastylii", Andrzej Marceli Cisek. Wyd. Fronda

Książka dostępna pod adresem www.xlm.pl

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych