TYLKO U NAS fragment książki "KATOLIK OFIARĄ"?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Wielu ludzi jest przekonanych, że Kościół ze swoim nauczaniem na temat miłości, seksualności i tajemnicy cierpienia zatrzymał się w poprzedniej epoce, że chce nam odebrać szczęście uniemożliwiając czułego okazywania uczuć i zmuszając do zawierania związków bez możliwości „sprawdzenia się” oraz że pragnie uczynić z nas cierpiętników, którzy będą wyrzekać się wszystkich przyjemności i gloryfikować cierpienie. Czy rzeczywiście? Wraz z autorem odpowiedzi poszukają znani dziennikarze, sportowcy i osoby duchowne m.in. Krzysztof Ziemiec, Szymon Kołecki, Michał Jeliński, Jasiek Mela, Jacek Olszewski, Ania Golędzinowska, ks. Marek Dziewiecki i s. Małgorzata Chmielewska.

Tylko u nas fragment książki "Katolik ofiarą?"

Drogi Czytelniku, trzymasz właśnie w ręku drugą książkę z serii „Poruszyć Niebo i Ziemię”, stanowiącej zapis spotkań na temat wiary i wartości, które przez dwa lata odbywały się na warszawskich uczelniach. Mam nadzieję, że w pierwszej części pt. „Katolik frajerem?” udało mi się zachęcić Cię do refl eksji na temat chrześcijaństwa; przekonać, że nie jest ono adresowane do słabeuszy i nieudaczników, ale że – wręcz przeciwnie – katolik może, a nawet powinien rozwijać swoje talenty, dążyć do sukcesu, zarabiać duże pieniądze. Być może ciągle jednak masz wątpliwości, czy aby na pewno chrześcijaństwo pozwala żyć w pełni, i zastanawiasz się, czy przypadkiem nie jest ono przeznaczone bardziej dla dewotów niż dla Ciebie. Bo co z tego, że mogę robić karierę, jeśli Kościół nie pozwala mi okazywać uczuć ukochanej osobie, zakazując nam współżycia przedmałżeńskiego, a nawet seks małżeński sprowadzając do czegoś grzesznego? Na co mi moje sukcesy, jeśli księża każą mi się umartwiać, wyrzekać, traktować cierpienie jako łaskę? Mam nadzieję, że niniejsza książka pomoże Ci zrozumieć, że także w sferach takich jak miłość, seksualność oraz cierpienie, chrześcijaństwo proponuje optymalną drogę życia. Wraz z cenionymi w poszczególnych dziedzinach ekspertami i gośćmi naszych spotkań, którzy dzielili się osobistymi doświadczeniami, będę starał się przeprowadzić Cię przez nauczanie Kościoła dotyczące tych tematów. Wierzę, że znajdziesz tu odpowiedź na pytania takie jak:

❦ Jak wygrać miłość? Jak zadbać o to, by Wasz związek był udany?

❦ Jaki jest cel współżycia seksualnego? Dlaczego Kościół zakazuje seksu

i krytykuje wspólne mieszkanie przed ślubem?

❦ Czy osoba, która współżyła przed ślubem jest już stracona dla Kościoła

i nie ma szansy na szczęśliwe małżeństwo?

❦ Jak budować swoją seksualność po ślubie?

❦ Czy cierpienie jest karą za grzechy, a może wręcz przeciwnie – łaską

daną od Pana Boga? Czy cierpienie ma jakikolwiek sens?

❦ Czy cierpiący człowiek jest skazany na nieszczęśliwe życie? Jak postępować

w obliczu cierpienia otaczających nas ludzi?

Miłość i cierpienie to dwie rzeczywistości znajdujące się na zupełnie przeciwległych biegunach naszych doświadczeń. O miłości marzymy jako o tej, która będzie nadawać sens naszemu życiu. Cierpienia pragniemy unikać za wszelką cenę. Miłość kojarzy się nam ze szczęściem, radością, uśmiechem; cierpienie ze smutkiem, bólem i nieszczęściem.

Pewnie zastanawiasz się, dlaczego w jednej książce zdecydowałem się na ich połączenie. Przecież to się wyklucza! Czytać najpierw o czymś radosnym, by zaraz przejść do tematyki smutnej, poważnej? A jednak, jeśli zechcemy przyjrzeć im się bliżej, to przekonamy się, że miłość i cierpienie są ze sobą nierozerwalnie złączone. Prawdziwa miłość to nie są tylko radosne chwile romantycznych uniesień. Miłość zawsze zmusza do przekraczania siebie i otwarcia na drugą osobę, do poświęceń i wyrzeczeń. Boli nas, gdy bliskiej nam osobie dzieje się krzywda lub gdy ona błądzi. Cierpimy też, gdy miłości nam brakuje. To wzajemne powiązanie działa także w drugą stronę. Nasze cierpienie może nabrać sensu, możemy być w stanie je przyjąć i przeżyć, jeśli kochamy i jesteśmy kochani. Miłość i cierpienie dotykają każdego człowieka. Bez wyjątku. Chciałem złączyć obydwa te tematy w jednej książce, ponieważ wierzę, że świadomość ich nierozerwalności może nam bardzo pomóc – w wygrywaniu miłości i w zmaganiu się z cierpieniem, zarówno swoim własnym, jak i naszych bliskich.

CZĘŚĆ PIERWSZA

WYGRAĆ MIŁOŚĆ

Zdecydowana większość osób marzy o tym, aby przeżyć głęboką miłość, stworzyć udany związek małżeński i mieć szczęśliwą rodzinę. Gdy jesteśmy młodzi, często sądzimy, że największą trudnością, jaka może nas napotkać na tej drodze, jest znalezienie osoby, w której byśmy się z wzajemnością zakochali. W rzeczywistości znacznie trudniejszy okazuje się dobór właściwego partnera spośród wielu osób, które wzbudzą w nas uczucia, a przede wszystkim pielęgnowanie relacji po tym, gdy już zostanie ona zawiązana. Niestety bardzo wielu parom nie udaje się zbudować pięknych i trwałych małżeństw. W Unii Europejskiej sądy przeprowadzają rocznie około miliona rozwodów. Oznacza to, że rozpada się co drugie małżeństwo! Niechlubnym rekordzistą jest w tej dziedzinie Hiszpania, gdzie rozwodzą się trzy na cztery małżeństwa. W Polsce rozwodem kończy się ok. 30% małżeństw. W dużych miastach liczba ta sięga nawet 40%. A ilu jest małżonków trwających w swoich związkach tylko formalnie, a żyjących praktycznie niezależnie od siebie? Rodzi się więc zasadnicze pytanie: Co zrobić, aby taki los nie stał się też naszym udziałem? Jak wygrać miłość na całe życie? Być może sądzisz, że Ciebie ten problem nie dotyczy… Może budowanie związku jest dopiero przed Tobą, może wierzysz, że masz mocny kręgosłup moralny i gdy spotkasz tę „właściwą” osobę, to sobie na pewno poradzisz. Może masz już dziewczynę/chłopaka i jesteś przekonany/przekonana, że skoro się bardzo kochacie i pragniecie dla siebie największego możliwego szczęścia, to nic złego wam nie grozi. Chciałbym Cię przestrzec przed nadmierną wiarą w siebie. Zaczynając „chodzenie ze sobą”, zaręczając się, a później zawierając związek małżeński, chyba nikt nie zakłada, że jego relacja się rozpadnie! W małżeństwo przeważnie wszyscy wchodzimy z pięknymi ideałami i marzeniami, a jednak wielu osobom nie udaje się ich zrealizować… A może odnajdujesz się w sytuacji par znajdujących się w kryzysie. Może myślisz o rozwodzie, czujesz, że coś jest nie tak, gdy mijasz codziennie męża/żonę niczym obcą osobę albo nie możesz odżałować, że minęło już Wasze romantyczne uniesienie? Mam dla Ciebie dobrą wiadomość – wcale nie jest jeszcze za późno, by Wasz związek na nowo stał się piękny! Pierwszym krokiem na drodze do tego, by wygrać miłość jest zrozumienie, czym ona jest. Ludzie definiują ją na wiele sposobów, nieraz sprzecznych. Zgodnie z najbardziej rozpowszechnionym podejściem, promowanym przez kulturę masową, aby przeżyć miłość, wystarczy poczekać, aż ogarnie nas zakochanie i druga osoba je odwzajemni. Staniemy się wtedy jak dwie połówki pomarańczy i będziemy się kochać do końca życia. Jest to piękne oczywiście, ale zarazem naiwne i niebezpieczne myślenie o miłości. Według tego poglądu od człowieka, jego wkładu i wysiłku niewiele zależy. Na czym polega niebezpieczeństwo? Związek oparty tylko na zakochaniu kończy się, gdy kończą się uczucia, a jak wiemy uczucia są sprawą zmienną. W rzeczywistości miłość jest czymś dużo większym niż uczucia. Określiłbym ją jako postawę troski o drugą osobę w „zdrowiu i chorobie, w dobrej i złej doli”, niezależną od uczuć, jakie w danym momencie przeżywamy. Tylko takie podejście może zagwarantować trwałość związku… Parom znajdującym się w kryzysie może zaś pomóc odnaleźć w sobie nową wolę walki o relację.

W przypadku osób, które jeszcze nie zawarły małżeństwa kolejnym krokiem do zbudowania pięknej miłości jest odpowiedni „dobór” partnera. W tym względzie warto zwrócić uwagę szczególnie na trzy obszary: wyznawane wartości, wizję wspólnego życia oraz wzorce rodzinne wyniesione z domu. Jeśli już zawarliśmy małżeństwo, to co prawda etap „doboru” jest już za nami, ale zawsze możemy wspomniane kwestie razem omówić i przepracować. W końcu najważniejszą receptą na to, aby wygrać miłość, okazuje się nieustanna praca nad związkiem. W rozmowie, którą znajdziesz na kolejnych stronach Michał Piekara mówi, że szczęśliwy małżonek nie przypomina eleganta, który nie brudzi sobie rąk pracą, tylko utrudzonego robotnika. Stale musimy być twórczy i romantyczni, znajdować czas dla drugiej osoby, okazywać jej uczucia, dobierać odpowiednie słowa i gesty. Nieraz wymaga to pokonywania gorszych nastrojów, zmęczenia czy chwil, w których słabną nasze emocje. Bez wysiłku nawet opierający się na najsilniejszych uczuciach związek może się rozpaść! Nie możemy też naiwnie wierzyć, że zawsze omijać nas będą kryzysy, gdyż jest to najlepsza droga, by się rozczarować małżeństwem. Powinniśmy być przygotowani do radzenia sobie z konfliktami i pamiętać, że nie ma takiej sytuacji, której nie można naprawić. Mając świadomość tego, że miłości nie można utożsamiać z zakochaniem oraz że miłość wymaga stałej pracy nad związkiem, musimy uważać, by nie dokonać przechyłu w drugą stronę. W kręgach katolickich bardzo popularne jest stwierdzenie, że miłość to decyzja. Od takiego przekonania dzieli nas tylko krok by powiedzieć, że w zasadzie można się związać z dowolną osobą. Tak jednak nie jest! Decyzja w miłości jest jak silnik w samochodzie: bez niego daleko się nie zajedzie, ale jeśli brakuje innych elementów lub są źle dobrane, pojazd będzie się brzydko prezentował, często doznawał awarii, frustrował właścicieli. Nie podejmujmy więc pochopnych decyzji o małżeństwie, szczególnie motywowanych powodami w stylu „byle nie być samotnym”, „bo rodzice wywierają presję” albo „bo zaliczyliśmy wpadkę”. Szczególnie częstym błędem młodych osób, który uniemożliwia im zbudowanie szczęśliwych relacji, a później przyczynia się do tak licznych rozwodów jest to, że w miejsce miłości na pierwszym miejscu stawiają seks. Ale do tego tematu jeszcze powrócę w kolejnym rozdziale.

RAZEM PRZEZ ŻYCIE

Michał Piekara w rozmowie ze Zbigniewem Kaliszukiem Zbigniew Kaliszuk: W swojej książce „Razem przez życie” pokazujesz, jak radzić sobie z różnymi konfl iktami i trudnościami, jakie napotykamy w naszych miłosnych relacjach. Zanim jednak poruszę to zagadnienie, chciałbym się zapytać o to, jak budować związek, aby do tych konfliktów dochodziło jak najrzadziej. W medycynie mówi się, że lepiej zapobiegać niż leczyć i widzę tu pewną analogię… Może zaczniemy od określenia, czym w ogóle jest miłość. Dobre rozumienie tego pojęcia jest chyba podstawą do tego, by udało się nam stworzyć szczęśliwy związek.

Michał Piekara: Definiowanie pojęć jest tutaj szczególnie ważne. Okazuje się bowiem, że ludzie definiują miłość na wiele sposobów, nieraz sprzecznych ze sobą. Dlatego zastanawianie się, czym miłość jest, zdaje się być krokiem o fundamentalnym znaczeniu. Bez wątpienia miłość jest czymś więcej niż tylko uczuciem. Ale również czymś więcej niż tylko wyrachowaną decyzją. Miłość rodzi się z pragnienia dobra i szczęścia dla drugiej osoby. Brzmi to może mało odkrywczo, ale konsekwentne realizowanie tej dewizy w życiu wymaga już znacznie więcej. Miłość nie jest tylko uczuciem, choć jest w niej wiele uczuciowości – bywa ona mylona i utożsamiana z uczuciami. Dzieje się tak, ponieważ jako ludzie mamy skłonność do ulegania pewnej powierzchowności. Skupiamy się na tym, co zewnętrzne, nie próbując dociekać, co kryje się głębiej. A tymczasem często pod przykrywką uczuć względem drugiej osoby kryją się różne pragnienia nie zawsze skierowane w jej stronę. Może się okazać, że pod silnymi emocjami towarzyszącymi zakochaniu kryje się potrzeba bezwzględnej bliskości dla potwierdzania poczucia własnej wartości. Albo próba leczenia ukrytych kompleksów lub udowadnianie sobie i innym, że jest się coś wartym. Choć rzecz jasna uczucia te mogą towarzyszyć również szczerej potrzebie obdarzania miłością i afirmacją drugiego człowieka. Chcę podkreślić, że uczucia, choć bardzo ważne, są niewystarczające same w sobie. Miłość, gdyby była równoznaczna tylko uczuciom, kończyłaby się zawsze wtedy, gdy kończyłyby się uczucia. Czy jednak wtedy kończy się miłość? A może ona jeszcze się nie zaczęła? Dlatego miłość definiuję jako wynikającą z decyzji postawę, że chce się kochać i pragnie się dobra drugiej osoby. Decyzji tej zwykle towarzyszą uczucia, jednak nie powinny mieć na nią ostatecznego wpływu.

Oczywiście w miłości narzeczeńskiej czy małżeńskiej jest miejsce na szaleństwo uczuć, na łzy zmęczenia, niespełnienia, ale i na radość z bycia razem, owoców miłości czy tego, czym obdarowuje nas druga osoba. Co dzieje się, kiedy ludzie różnie rozumieją miłość? Definiowanie miłości bezpośrednio wpływa na kształtowanie się postaw względem drugiej osoby. Zatem od przyjętej definicji będzie zależał nasz stosunek do postrzegania trwałości relacji, sensu walki o nią, radzenia sobie z kryzysami. Tam, gdzie miłość identyfikowana jest tylko i wyłącznie z uczuciami, kryzys, konflikt staje się wystarczającym dowodem na to, że miłość się skończyła. Nie można walczyć o coś, czego już nie ma.

Dlatego trwałe związki opierają się na decyzji o kochaniu. Dlatego dojrzałe związki potrafi ą, kiedy to konieczne, przejść ponad uczuciami, aby walczyć o to, co w życiu najważniejsze: o bycie razem (w małżeństwie), dla siebie i dla dzieci.

Zgodzę się, że nie można budować czegoś trwałego – a taka powinna być miłość – na czymś tak zmiennym jak uczucia. Jeśli miłość utożsamilibyśmy z uczuciami, to musielibyśmy się każdorazowo rozstawać z partnerem, gdy mamy gorszy humor, jesteśmy zmęczeni, gdy on nas zdenerwuje, sprawi nam przykrość czy gdy opowie nieśmieszny dowcip w towarzystwie, przyprawiając nas o wstyd. Nikt nie poświęcałby też dziesiątek godzin na przygotowanie świąt czy nie wstawałby w nocy do dziecka, bo przecież te czynności mogą wzbudzić wiele negatywnych uczuć… Ale czy jest możliwa miłość bez zakochania, bez uczuć? Czy nie jest tak, że uczucia podpowiadają nam, czy z daną osobą mógłbym być szczęśliwy, czy mi na niej zależy?

Raz jeszcze powtórzę, że miłość jest czymś większym niż uczucia, a zarazem czymś większym niż wyrachowana decyzja. Pozwól, że posłużę się metaforą. Uczucia pełnią w miłości podobną rolę jak wiatr podczas pływania łódką. Dzięki nim wiele spraw wydaje się łatwiejszych, popychają nas do różnych odważnych decyzji (choć nie wszystkie są mądre), innymi słowy: pływanie jest łatwiejsze i przyjemne, a w dodatku nie wymaga naszego wysiłku. Ale przecież wiatr nie wieje bez przerwy. Kiedy na jeziorze panuje cisza, trzeba zakasać rękawy i zabrać się do wiosłowania. Kiedy wiosłujemy, również zbliżamy się do celu, choć kosztuje nas to więcej pracy i nieraz więcej czasu. Ale prawdą jest również, że docenienie odpoczynku jest możliwe, kiedy doświadczy się trudu. Chcę przez to powiedzieć, że rola uczuć jest ważna. Kiedy jestem pytany przez młodych o tę sprawę w odniesieniu do ich życia, odpowiadam: „Jeśli nic nigdy nie zaiskrzyło między wami, pomyśl, czy będziesz w stanie walczyć o waszą miłość, kiedy nadejdą trudniejsze dni? Pomyśl, czy stać będzie cię na odrobinę szaleństwa?”. Nie znam dobrej odpowiedzi na te pytania. Wiem jedno: pełnia miłości to doświadczenie jej różnych sfer. Łatwo mówimy słowa „Kocham cię!”. Najłatwiej nam to przychodzi, gdy ze sobą chodzimy, podobnie jest w narzeczeństwie, natomiast po ślubie często zapominamy o tych słowach. Sztuka miłowania (owo ars amandi po Bożemu) polega na kochaniu nawet wtedy, gdy doświadczamy stanów smutku, zawodu, zranienia. Sytuacje te pokazują, jak bardzo nam zależy. Podałeś przykład rodzica, który w środku nocy wstaje do dziecka. Znam to doskonale! Następnego dnia masz kilka ważnych spotkań, musisz wstać wcześniej niż zwykle, a tu nagle okazuje się, że dziecko boli brzuszek i płacze wniebogłosy! Co robisz? Chowasz do kieszeni swoje negatywne uczucia irytacji i wstajesz, bierzesz dziecko na ręce, tulisz je i chodzisz po pokoju, aż uśnie w twoich ramionach. To wynik decyzji czy uczuć? Pewnie jednego i drugiego. Wynikają one z troski o drugą osobę, tego małego człowieka i prowadzą do decyzji o podjęciu trudu. Przenieśmy teraz te mechanizmy na relacje damsko-męskie. Kiedy para zaczyna patrzeć na siebie z mniejszą wrażliwością, temperatura uczuć spada i do tego dochodzą różnice zdań, łatwo powiedzieć:

„Musimy się rozejść”. Ale może być też inaczej: „Zależy mi na nas i odczuwam smutek z powodu załamania naszych relacji. Chciałbym, abyśmy coś z tym zrobili, bo bardzo cię kocham, i chcę zawalczyć o nas!”. Chcę w ten sposób pokazać, że uczucia nie są ani dobre, ani złe – one po prostu są. Wszystko zależy od tego, co z nimi zrobimy, jak je wykorzystamy i jaką podejmiemy decyzję. Uczucia mogą nam pomagać w kochaniu, ale może też być odwrotnie. Sztuka polega na odróżnianiu i rozumieniu swoich stanów oraz podejmowaniu mądrych decyzji.

Jakie jeszcze kryteria powinniśmy brać pod uwagę, gdy decydujemy się „zacząć z kimś chodzić”? To, czy potem będziemy szczęśliwi w związku, czy będzie dochodziło między nami do konfliktów z pewnością w dużym stopniu zależy od „doboru partnera”.

Kryteriów może być bardzo wiele. Pamiętasz utwór Beatlesów „All you need is love”? Utwór ten wyraża jedną z koncepcji, która wskazuje na miłość jako czynnik podstawowy dla budowania relacji i małżeństwa. Rodzice powiedzieliby pewnie: „Wszystko, czego potrzebujesz, to znalezienie osoby o podobnych wartościach”. Kumple powiedzą: Ważne, by była z niej niezła laska”; koleżanki zakrzykną: „Musi być słodki”. Nauczyciel powie: „Najważniejsza jest komunikacja”. Kapłan być może wyraziłby się tak: „Najważniejsze, byście oparli się na zaufaniu Bogu”. A lekarz: „Sprawdź najpierw jego historię zdrowotną i przeanalizuj książeczkę zdrowia”. Każdy ma jakąś wizję elementów, które powinny się znaleźć u przyszłego małżonka, a które mogłyby dawać jakąś gwarancję udanego życia małżeńskiego. Ile ludzi, tyle opinii… Okazuje się jednak, że najważniejsze są trzy obszary, nad którymi warto szczególnie się pochylić. Są to: wyznawane wartości, wizja wspólnego życia oraz wzorce rodzinne wyniesione z domu. W mojej ocenie ten swoisty „trójkąt bermudzki” potrafi zatopić wiele małżeństw. Dzieje się tak między innymi dlatego, że o ile możemy nauczyć się komunikować, o tyle wartości i przekonania względem małżeństwa, a szczególnie wzorce rodzinne nie są tak łatwe do zmiany. Zacznijmy od początku (…).

Książkę można kupić w Księgarni Ludzi Myślących: http://www.xlm.pl/katolik-ofiara/

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych