W mojej subiektywnej, autorskiej podróży przez rok 2012 w kinie uwzględniłem także filmy wyprodukowane wcześniej (czasem nawet o kilka lat) ale dopiero w minionych 12 miesiącach wprowadzone na polskie ekrany.
1 - KINO JAKO DZIEŁO SZTUKI
- „Młyn i krzyż” reż. Lech Majewski
Niezwykłe osiągnięcie Lecha Majewskiego bywa sławione za geniusz techniczny (re-kreację i ożywienie znakomitego obrazu Bruegla), za cud producencki (pomysłowością i sposobem powstał film, który kosztował jedną dziesiątą tego, co za podobne efekty wizualne zaśpiewałyby sobie wiodące studia efektów komputerowych), za upór (kilkuletnia walka o jego ukończenie budzi podziw). Ale zapomina się w tym wszystkim, że jest to niesłychanie ciekawa propozycja myślowa dla wymagającego odbiorcy. Majewski, twórca konsekwentnie odwołujący się do roli sacrum w sztuce, stawia trudne pytania o relacje między twórcą a światem, mając tak naprawdę na myśli relacje między Stwórcą a światem. Czy akt twórczy ocala? Czy jest odkupieniem? Jaka jest rola cierpienia w wielkim Bożym planie? To wielki film. A nawet nie tylko film – unikatowe połączenie kina, malarstwa, modlitwy i traktatu filozoficznego. Absolutna rewelacja.
- „Mistrz” (Master) reż. Paul Thomas Anderson
Jedna z najmądrzejszych przypowieści o duchowym zagubieniu człowieka XX stulecia jakie kiedykolwiek pojawiły się na ekranie. Ponury obraz świata w którym królują fałszywi prorocy żerujący na przerażonych maluczkich, Ci ostatni, w poszukiwaniu utraconej wraz z hekatombą wojen oraz filozoficznym mordem na wierze dokonanym przez progresistów, gotowi są kupić najgłupszą nawet namiastkę wiary – bo lęk przed nicością jest silniejszy. Kto nam zgotował tę nicość? Tej odpowiedzi nie znajdziecie już w filmie, szukajcie jej w dziełach myślicieli i tyranów odpowiedzialnych za taki a nie inny kształt XX stulecia.
- „Valhalla. Mroczny wojownik” (Valhalla Rising) reż. Nicolas Winding Refn
Wizualne arcydzieło z roku 2009, które dopiero teraz trafiło na polskie ekrany (jest też już dostępne na DVD). Potężna demonstracja siły jednego z najciekawszych współczesnych reżyserów, który nakręcił film zachwycający sekwencjami surowych i przepięknych obrazów, wykreował unikatową atmosferę „zawieszenia” między mitem a historią, a wreszcie – osiągnięcie niesłychane – opowiedział intrygującą historię najeżoną niełatwymi pytaniami niemal bez dialogów. Podobnie jak w przypadku Majewskiego mamy do czynienia z dziełem, wobec którego określenie „film” wydaje się zdecydowanie niepełne. Choć to kompletnie różne obrazy – jeden frapuje niczym dysputy średniowiecznych mnichów, drugi uderza po emocjach quasi-pogańskimi rytuałami.
2 - KINO KOMERCYJNE
- „Hugo i jego wynalazek” reż. Martin Scorsese
Łatwiej chwalić Scorsese za uważane już za klasykę dokonania kina gangsterskiego czy opowieści o „the hands that build America” – czy to w „Gangach Nowego Jorku” czy serialu „Zakazane imperium”. Dokonania takie jak „Hugo” zbywane są (przynajmniej u nas) wzruszeniem ramion, jako ciekawe błyskotki bez znaczenia (z koniecznym dodatkiem „co ci głupi Amerykanie w tym widzą” – oczywiście całą kwestię należy wypowiedzieć odpowiednim tonem :europejskiej” wyższości). Tymczasem „Hugo” to film piękny i wzruszający zarazem (rzadkość w XXI stuleciu), dostarczający takiego splotu emocji i satysfakcji, jaki przydarzyć się może tylko w kinie. To zresztą także jedna z najpiękniejszych opowieści o potędze filmu jako medium, o przenikaniu się marzeń prawdziwych, i tych z celuloidu.
- „Operacja Argo” reż. Ben Affleck
Jak bardzo nam zwyrodniało współczesne kino, zagubione między „Transformersami” i „Battleshipami” oraz fatalnie zakochane w 3D, zapominające zaś o tym, że podstawą dobrego hollywoodzkiego filmu jest po prostu mądry scenariusz, perfekcyjna obsada i wielki talent oraz wrażliwość reżysera. A Ben Affleck kocha kino, jakiego dziś już się nie robi - i zamiast w 3D zainwestował w intrygę oraz aktorów (no i nie bał się zrobić filmu mądrego). Udało mu się zrobić taki film, za jakie sam kocha fabrykę snów - i w dodatku nie jest to pastisz, lecz kawał świetnej, poważnej roboty. Duża rzecz. Kto myśli, że to po prostu zwykły sprawny thriller polityczny, ten jest w grubym błędzie (potęgowanym zresztą przez sposób reklamowania „Argo”). To tak, jakby powiedzieć o „Gran Torino” Clinta Eastwooda, że jest filmem o przemyśle samochodowym.
- „Kochankowie z księżyca” (Moonrise Kingdom) reż. Wes Anderson
Proszę się nie obruszać za wymienienie Wesa Andersona wśród twórców najlepszych komercyjnych filmów roku. Wiem, że to twórca osobny, ekscentryczny i obdarzony bardzo indywidualnym, specyficznym stylem, który nie każdemu przypada do gustu. Ale jednocześnie jego najnowszy film jest jednym z najlepiej ”oglądających się” dokonań roku, tak jak programy „Latającego cyrku Monty Pythona” pozostają jak najbardziej świetną komercyjną rozrywką czczoną przez miliony fanów, choć przecież Pythoni to także twórcy ekscentryczni, specyficzni i ostentacyjnie „anty-komercyjni”. Po przebiciu się przez psychodeliczną barwę i – raz jeszcze użyję tego słowa –ekscentryczny sposób opowiadania fabuły, cóż otrzymujemy? Inteligentny i bardzo śmieszny scenariusz, kapitalną obsadę oraz prostą, wzruszającą historię o przyjaźni i miłości, przypowieść o wierze, że gdy znajdzie się odpowiedniego sojusznika w walce ze światem, świat nie ma szans. Jeśli to nie jest świetne, komercyjne kino, to sam już nie wiem, co nim jest (błagam, tylko nie mówicie że „Transformersy”).
3 - NAJBARDZIEJ NIEDOCENIONE FILMY ROKU:
- „Moja łódź podwodna” (Submarine) reż. Richard Ayoade
Smakowita błyskotka która jest kinowym reżyserskim debiutem ciemnoskórego komika z sitcomu „IT Crowd” (Technicy-magicy). Słodko-gorzka i nieco dziwaczna opowieść o bolączkach dorastania przypomina nieco brytyjskie filmy społeczne, trochę dokonania mistrzów mądrych teenage movies – Johna Hughesa („Breakfast Club”) i Howarda Deutcha („Pretty In Pink”), a trochę i klimaty z Jude Apatowa czy Wesa Andersona („Rushmore”). Świeży, zakręcony, śmieszny i kompletnie przegapiony w Polsce film, dzięki któremu można sobie przypomnieć, że życie nastolatka nigdy nie jest tak proste, jak uważają to dorośli, a życie dorosłego – nigdy tak dziwaczne, jak podejrzewają nastolatki.
- „Cztery lwy” (Four Lions) reż. Christopher Morris
Film okrutnie śmieszny i okrutnie smutny zarazem – od pierwszych scen w której kandydaci na dżihadystów uczą się kręcić filmy wideo z groźbami pod adresem świata Zachodu oraz ćwiczą łykanie kart SIM z telefonów, po koncept wysadzenia meczetu („żeby poderwać do walki braci z Wielkiej Brytanii”) oraz terrorystycznego ataku na londyńskim maraton (w kostiumach postaci z kreskówek).
Bohaterowie tego filmu to grupa muzułmańskich kumpli z brytyjskich przedmieść, którzy wiodąc zwyczajne życie zwykły poddanych Jej Królewskiej Mości jednocześnie śnią o zostaniu męczennikami za islam. Dziwna, śmieszna, żałosna i jednocześnie godna współczucia ekipa: zagubieni młodzi ludzie rozdarci między islamistycznymi sloganami a kulturą McDonaldsa, między dość wygodnym zwykłym życiem, a obowiązkami, które – jak sobie wmawiają – mają wobec nieznanych odległych braci z Al Kaidy.
Wiele w tym filmie ryzykownych dowcipów z wysadzania (siebie i innych), wiele kpin z rzeczy, z których ponoć w dzisiejszych czasach żartować nie wolno, jednak na końcu okazuje się, że Chris Morris patrzy na swoich bohaterów z tkliwością. Nie są najmądrzejsi, to prawda, lecz nie odziera ich z godności. Niestety, ich zderzenie z prawdziwym światem musi skończyć się tragicznie. To jeden z najbardziej antywojennych filmów ostatnich lat – i czarna komedia z bardzo smutnym przesłaniem.
- "Pokłosie" reż. Władysław Pasikowski
Dlaczego wśród "niedocenionych"? Bo to klasa sama dla siebie. Po seansie pomyślałem, że nawet najzaciętsi krytycy tego filmu nie docenili otchłani jego głupoty. Wychodząc z kina czułem się jednocześnie okradziony (zapłaciłem za bilet), opluty (proszę nie bić się w moje piersi, drogi reżyserze) i potraktowany jak ostatni idiota (tyle na temat myślowej zawartości "dzieła"). Doprawdy, nie doceniałem możliwości Władysława Pasikowskiego.
4 - NAJBARDZIEJ PRZECENIONE FILMY ROKU:
- „Żelazna dama” reż. Phyllida Lloyd
Mimo znakomitej roli Meryl Streep ani to dobra biografia, ani dobra dekonstrukcja mitu Margaret Thatcher. Ni pies-ni wydra, coś, po obejrzeniu czego ma się wrażenie, że jedna z najważniejszych postaci polityki XX wieku to coś pośredniego między idiotką, wariatką, a pensjonarką. Ani to zgodne z prawdą czasu, ani z prawdą ekranu.
- „Cosmopolis” reż. David Cronenberg
A miało być tak pięknie – mądrze i przenikliwie o kryzysie ekonomicznym, współczesnym świecie, wyścigu szczurów. Obsadzenie w roli głównej Roberta Pattinsona to największy błąd od czasów ataku Anglików pod Gallipoli, ale nie czarujmy się – nawet Marlon Brando nie uciągnąłby tej kupy pretensjonalnych pseudofilozoficznych sloganów. Więcej dreszczu metafizycznego znajdziecie w mojej lodówce, zwłaszcza kiedy zapomnę zrobić zakupów.
- „Mroczny Rycerz powstaje” reż. Christopher Nolan
Bardzo, a nawet bardzo-bardzo chciałem, by ten film okazał się świetny (jestem wielkim admiratorem pierwszych dwóch części i reżyserskiego stylu autora). Bardzo uważnie i z przychylnym nastawieniem obejrzałem go dwa razy. Nolan zamknął swą trylogię o Batmanie dziełem pękniętym i nierównym. Są w nim i kapitalne sceny epickie, i sprytne, błyskotliwe dialogi, i cudowne momenty aktorskiego błysku (Michael Caine), i nawet chwile ekranowej magii (ach, spójrzcie na króciutką scenę, gdy na lotnisku Anne Hathaway kroczy w kapelusiku przeistaczającym ją w Audrey Hepburne). Ale całość kupy się nie trzyma, zwłaszcza gdy idzie o motywację części bohaterów oraz aluzje, że to niby taka przypowieść o „oburzonych” i niedobrym kapitalizmie. Każda saga ma swój początek, to wiem. Każda legenda ma swój koniec –to też wiem. Ta akurat zasługiwała na ciut lepszy.
Samych udanych seansów w Nowym Roku życzę!
Piotr Gociek
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/246989-rok-2012-w-kinie-12-filmow-o-ktorych-chce-wam-przypomniec-nasz-ranking
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.