Scott Walker i BISH BOSCH kandydat do płyty roku ukazał się w wytwórni 4AD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Scott Walker jest jedną z najbardziej zagadkowych osobowości muzyki popularnej. Obecny na scenie od prawie półwiecza wokalista przynosi nowym albumem dla kultowej oficyny 4AD przerażającą wizję świata pogrążonego w szaleństwie.

Za kilka tygodni obchodzić będzie 70 urodziny. Jego kariera, pełna zaskakujących zwrotów, mimowolnych komercyjnych wzlotów i celowych upadków to fascynująca droga coraz bardziej świadomego artysty ku całkowicie odrębnemu, oryginalnemu muzycznemu językowi.

Scott Walker, częstokroć uznawany za artystę brytyjskiego, urodził się jako Scott Engel w Hamilton w stanie Ohio. W końcu lat 50. osiadł w Kalifornii, a w 1964 współzałożył The Walker Brothers: niezwykle - acz krótkotrwale - popularne trio. Przez niespełna cztery lata działalności grupa wylansowała szereg przebojów, jak "Make It Easy on Yourself" autorstwa Burta Bacharacha, "The Sun Ain't Gonna Shine Anymore" czy "My Ship Is Coming In". Ciekawostką jest fakt, że jego członkowie nie tylko nie byli ze sobą spokrewnieni, ale też żaden z nich nie nosił nazwiska Walker... W połowie lat 60., gdy za sprawą "British Invasion" listy przebojów w Stanach zdominowały zespoły z Wielkiej Brytanii, "Bracia Walker" dokonali prywatnej inwazji na Wyspy: stali się tam grupą tak popularną, że wiosną 1966 oficjalny fanclub tria liczył więcej członków niż fanclub The Beatles.

Po rozwiązaniu tria w 1967 Scott Walker podpisał cztery solowe albumy, pozbawione tytułów i sygnowane jedynie jego nazwiskiem (zabieg ten powtórzył później Peter Gabriel). Zawierały bogato zaaranżowane utwory, stopniowo odchodzące od muzyki pop w stronę klasycyzującej piosenki poetyckiej. Wypełnione były zarówno coverami - w tym do dziś inspirującymi wersjami songów Brela - jak i autorskimi kompozycjami, w warstwie tekstowej poruszającymi coraz bardziej drażniące, niepokojące tematy. Od początku lat 70. Walker nagrywał nieregularnie, flirtując z muzyką country bądź wydając ewidentnie wymuszone przez wydawców nieprzemyślane kompilacje przypadkowych kompozycji. Po chwilowej reaktywacji The Walker Brothers powrócił w 1984 z albumem "Climate of Hunter" - niepokojącą, nerwową, niejednoznaczną płytą - po czym zamilkł na kolejną dekadę. Wydany w 1995 "Tilt" okazał się sensacją - płytą porażająco piękną i przeraźliwie smutną, dopracowaną do najdrobniejszego detalu i boleśnie oszczędną, zacierającą granice pomiędzy awangardowym rockiem, barokowym popem, muzyką współczesną i eksperymentalną elektroniką. "The Drift" wydany w 2006 szedł jeszcze dalej w eksploracji współczesnej muzyki awangardowej - na równi czerpiąc z opery, jak i z musique concrete - zaś w warstwie tekstowej jeszcze głębiej eksplorując najmroczniejsze zakamarki ludzkiej duszy na tle dramatycznych wydarzeń współczesności - od egzekucji Mussoliniego po zamachy z 9/11.

"Bish Bosch", który ukazał się na początku grudnia, jest drugą płytą wydaną dla 4AD, wytwórni otoczonej niegdyś - także w Polsce - szczególnym kultem. Choć jej reputacja podupadła po latach brnięcia w muzykę na pozór wysmakowaną i uduchowioną, a w gruncie rzeczy płytką i nieprawdopodobnie nudną, dziś wytwórnia łapie drugi, świeży oddech za sprawą młodych artystów pokroju Ariela Pinka czy weteranów w rodzaju dzisiejszego bohatera.

"Bish Bosch" to domknięcie powstającej przez blisko dwie dekady trylogii opisującej współczesny świat - świat w przededniu Apokalipsy, świat, w którym rodzaj ludzki nadużył Bożego zaufania i stacza się ku ostatecznemu zatraceniu. Gdy "Tilt" był rodzajem lamentu, zawierającego jednak odrobinę wiary w zmianę, zaś "The Drift" krzykiem przerażenia nad kresem tej nadziei, "Bisch Bosch" jawi się jako namalowany nierzadko okrutnymi dźwiękami i jedynym w swoim rodzaju, quasi-operowym głosem obraz świata pogrążonego w szaleństwie, chaosie i finalnym rozkładzie.

To nie jest płyta łatwa ani przyjemna w odbiorze. Mamy tu utwory oparte na nerwowych elektronicznych rytmach, atonalne kaskady zmutowanych instrumentów, szarpiące nerwy podkłady pod histeryczne krzyki oszalałego z rozpaczy starca, perkusyjne łomoty, przerażające smyczki i rytmy wysnute z dźwięku ostrzonych maczet. Są tu dwudziestominutowe pieśni bez zwrotek i refrenów, zaś całość zamyka upiorna opowieść wizyjnie opisująca ostatnie minuty życia komunistycznego dyktatora Rumunii - ubrana w chorobliwą formę pozytywkowej kolędy.

"Bisch Bosch" nie przyniesie ukojenia, nie da wytchnienia - wręcz przeciwnie, ta płyta ma boleć, stawiać niewygodne pytania, wywoływać koszmary, od których niepodobna się uwolnić. Może też zachwycić swym potwornym pięknem - a chyba na tym właśnie polega prawdziwa sztuka. Być może nie jest to najlepszy album mijającego roku; z pewnością jednak jeden z najważniejszych.

Maciej Sienkiewicz

Scott Walker "Bish Bosch" 4AD Records 2012

The Walker Brothers:

Scott Walker śpiewa Jacques'a Brela:

Singiel z nowego albumu:

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych