Koncert "12.12.12" miał dotrzeć do 2 mld ludzi. Reklamowany jako "największe wydarzenie muzyczne wszech czasów", odbył się w środę wieczorem 12 grudnia w Madison Square Garden w Nowym Jorku. Wystąpili min. Paul McCartney, The Rolling Stones i The Who.
Koncert mogło oglądać nawet 114 mln gospodarstw domowych w USA i ponad 400 mln abonentów telewizyjnych w Ameryce Północnej i Południowej, Europie, Afryce, Azji i Australii. Wydarzenie było nadawane na żywo w największych internetowych serwisach wideo na świecie, w tym YouTube i Yahoo. Show był nadawany na żywo także w 850 stacjach radiowych na terenie USA i na ich profilach na Facebooku, w cyfrowym radiu iHeartRadio, jak również na licznych stronach internetowych. Zyski z koncertu mają trafić do poszkodowanych przez huragan "Sandy", który uderzył w okolice Nowego Jorku pod koniec października. Tropikalny sztorm pochłonął życie ponad 120 osób i zniszczył ponad 300 tysięcy domów tylko w samym Nowym Jorku.
Przygotowany z wielką starannością i trwający około sześciu godzin koncert wzbudził we mnie mieszane uczucia. Wystąpiły gwiazdy, bez wątpienia. Niektóre występy miały nawet rangę wydarzenia, ale… Nie chodzi o to, by być malkontentem, jednak wydarzenia rockowe, powinny mieć przynajmniej znamiona spontanicznych na scenie i autentycznie przeżywanych.
Gdziekolwiek narodził się pomysł koncertu, to doprowadził do połączenia w jednym celu potentatów medialnych w USA, którzy postanowili wyemitować koncert na cały świat. Chciałoby się wierzyć, że stało się to dzięki współczuciu bogaczy, a nie kunktatorstwu polityków.
Koncert charytatywny, to rzecz jak najbardziej naturalna i potrzebna, jednak wydaje się tym razem stworzony jako podziękowanie dla wybranych artystów, za ich poparcie dla prezydenta Obamy w niedawnych wyborach prezydenckich. Springsteen, McCartney, Grohl, Vedder, Bon Jovi czy Billy Joel tym występem dodatkowo mają utwierdzić w słuszności wybór Amerykanów – realizują PR-ową politykę bliskości prezydenta ze swoim społeczeństwem. Nie jest to zakamuflowany zresztą przekaz - dla obozu przeciwnego w kampanii - jest prosty i mocny, podziękowanie i wsparcie bez żenady dla konkretnych artystów. Show idzie w świat z tym przekazem, który ma pokazać jedność Amerykanów w obliczu dotykających ich nieszczęść pod batutą obecnego prezydenta.
Oprócz ewidentnych sztuczności, jak duet Springsteen / Bon Jovi, czy Chris Martin (Coldplay) / Michael Stipe (R.E.M.), były też muzyczne zaskoczenia: występ The Who, Erica Claptona, czy muzyków Nirvany z Paulem McCartneyem.
Choć show miał rockowy charakter, to polityczno-muzyczna poprawność kazała zaprezentować Kanye Westa, który zburzył mocnym, hiop-hopowym bitem harmonię koncertu. Raper po prostu nie pasował do klimatu imprezy, i nie zamierzał nawet wpasować się do układanki, tak jak zrobiła to Alicia Keys – z fortepianem pokazując możliwości głosu. Roger Waters wydawał się być jej przeciwieństwem. Wyglądało to tak jakby były lider "Pink Floyd" pomagał sobie playbackiem w trudnych wokalnie momentach. Jego występ, będący wyrywkiem z trasy The Wall Live, zupełnie nie przekonywał. Ten defekt zdawał się zauważać Eddie Vedder, który wszedł na scenę zawstydzony i nieśmiały. Nie poruszył go nawet śmiały pocałunek Watersa – będący czym w rodzaju "szacunu" starszego wobec młodszego. Artyści wykonali wspólnie klasyk Pink Floyd "Comfortably Numb". Waters oddał Vedderowi najtrudniejsze zwrotki do wyśpiewania i dobrze zrobił – dzięki temu był to jeden z najlepszych momentów całego koncertu.
Z zespołowych wykonań najlepiej wypadł The Who – nie poszli na łatwiznę i zaprezentowali swoje najbardziej brytyjskie kompozycje, nie bacząc na to, czy Amerykanie to będą czuli. Korzystając z wyjątkowości sytuacji muzycy zrobili ukłoń w stronę nieżyjącego perkusisty – Keitha Moona. Dzięki dzisiejszym technicznym możliwością, odśpiewali z nim jedną kompozycję. Było to udane posunięcie. Goły tors Rogera Daltreya już nie, ale to może była kolejna prowokacja.
Niezłym akcentem, zostawionym na koniec koncertu, był występ ostatniego składu Nirwany z Paulem McCartneyem w roli wokalisty. Choć podczas swojego koncertu nie zawsze domagał wokalnie, to tu czuł wagę sytuacji i pokazał klasę. Zaśpiewał dobrze, wczuł się w dobrą dyspozycję Grohla ( jak zwykle dynamiczny i autentyczny ), Novoselica ( wydawał się zadowolony ze wspólnej gry) i Pata Smeara ( uśmiechniętego, pełnego energii). Zagrali wspólnie „ Cut Me Some Snack”.
Bardzo dobrze wypadł też Eric Clapton, zwłaszcza w elektrycznym wydaniu. Powrót do grania w trio, zwłaszcza z tak motoryczną sekcją, jest udanym posunięcie. Repertuar Carem idealnie wpasowuje się w taki skład – można sobie pofolgować muzycznie. Można było jednak zauważyć pewien dystans Claptona do całego przedsięwzięcia. Pomijam abnegactwo lub inaczej nonszalancję w ubiorze ( zimowe buty do marynarki mogą być nawet plusem – retro grunge ), ale tak krótka obecność na scenie była zaskoczeniem. Takim na pewno był króciutki ( dwa utwory You've Got Me Rockin" i "Jumping Jack Flash") występ Rolling Stones, który złośliwie wytykał im Steve Buscemi podczas swojego wejścia z bohaterskimi ratownikami.
Reszta koncertu była wykonana na dobrym, profesjonalnym poziomie, ale zbyt teatralnym ( czyli wyuczonym, nie autentycznym) – E-Steet Band z Springstenem, Roger Waters, Bon Jovi i Billy Joel.
Na tym tle rewelacyjnie wypadła organizacja imprezy – sprawnie zmieniali się wykonawcy na scenie, przerwy pomiędzy występami były wypełnione adekwatną treścią ( może i zbyt pompatyczną - ale to specyfika i koloryt - nie można mieć tego za złe, że naród potrafi się jednoczyć w złych chwilach ). Bardzo autentycznie zabrzmiała też wypowiedź muzyka polskiego pochodzenia:
Musiałem powstrzymywać łzy. Dom mojej mamy został zniszczony, musieli ją ewakuować. Wciąż ze mną mieszka, dopóki go nie naprawimy
mówił Richie Sambora, gitarzysta Bon Jovi.
Grzegorz Kasjaniuk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/246924-gwiazdy-dla-ofiar-huraganu-sandy-poprawnosc-polityczna-zaszkodzila-koncertowi-nasza-receznja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.