W „Rzeczpospolitej” pojawił się dziś bardzo ciekawy tekst publicysty „Więzi” o filmie Antoniego Krauze Smoleńsk. Warto zapoznać się z tym głosem. Konrad Sawicki przyznaje, że niepokojąca jest sytuacja, gdy ostro krytykuje się film, który jeszcze nie powstał, szczególnie, że nie wiemy jak film będzie wyglądał. Publicysta „Więzi” krytykuje reakcje na „Smoleńsk” Tadeusza Sobolewskiego z „Gazety Wyborczej”.
Nie rozumiem jego krytyki za to, że „Smoleńsk” miałby powstawać tylko po to, by na gruzach katastrofy budować narodową tożsamość czy też wzmagać ducha narodowego w opozycji do aktualnie rządzących („Katastrofa potrzebna od zaraz”, „Gazeta Wyborcza” 5 grudnia 2012 r.). Czy artysta nie ma do tego prawa? Sam Sobolewski zapewne wiele razy oburzał się na to, że niektórzy krytycy dyskwalifikują dane dzieło za walory inne niż artystyczne. I zapewne wiele razy bronił obrazów świetnych artystycznie, choć nie do końca zgodnych z faktami. Przy takich okazjach jak mantrę powtarza się, że artysta ma prawo do swojej własnej wizji.
pisze Sawicki, który przyznaje, że sam ma obawy co do trzymania się faktów przez reżysera Krauzego i scenarzystę Marcina Wolskiego. Publicysta przytacza jednak słowa Marcina Wolskiego, który przekonywał, że nie ma jednoznacznego przekonania o zamachu.
Osobiście uważam, że żadnego zamachu nie było, ale jednocześnie nie zabraniam nikomu dopuszczać takiej możliwości, postulować kolejne dochodzenia czy też wypowiadać się artystycznie w tym duchu. Skoro ponad 20 procent Polaków dopuszcza możliwość zamachu, to z tym społecznym faktem powinny mierzyć się nie tylko komisje, prokuratorzy, śledczy i historycy, ale także artyści.
zauważa Sawicki.
Zatem cała para, która idzie teraz w krytykę czegoś, czego nikt nie widział i nawet dokładnie nie wie, jak będzie wyglądało, powinna iść raczej na konstruktywne wsparcie inicjatywy, by Antoni Krauze zrobił po prostu dobry i uczciwy film. Zamiast wyobrażać sobie, czym to dzieło będzie, lepiej obejrzeć poprzednie dokonania reżysera. „Czarny czwartek” z 2011 roku to przykład kina bohaterskiego, w którym mężczyźni idą walczyć z komunistyczną milicją, a kobiety zostają w domu z dziećmi. Nie wszyscy muszą doceniać sienkiewiczowską wizję polskości reżysera, ale trzeba mu oddać sprawiedliwość, że o Polsce roku 1970 opowiedział bez przekłamań. Dlaczego więc mielibyśmy a priori zakładać, że „Smoleńsk” będzie przekłamany?
pyta publicysta i kończy:
Im bardziej będziemy protestować przeciwko powstawaniu tego filmu, im głośniej będziemy krzyczeć, że to oszołomstwo, tym większe prawdopodobieństwo, że efekt pracy artystów pod presją będzie raczej ciętą ripostą na te krzyki niż solidną kinematografią. A jeśli się mylę? Jeśli powstanie – jak niektórzy wieszczą – dzieło propagandowe, propisowskie, prozamachowe i oszczercze? Jeśli okaże się typową demagogią i paliwem w kampanii wyborczej? Wtedy po prostu nie pójdę na ten film do kina.
Ł.A/Rzeczpospolita
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/246923-dlaczego-mielibysmy-a-priori-zakladac-ze-smolensk-bedzie-przeklamany
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.