Jak RAFAŁ GRUPIŃSKI obiecał polskiej kulturze deszcz błota - i pomógł go ściągnąć

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

„Niebawem spadnie - błoto” - spełniona przepowiednia Rafała Grupińskiego (tekst opublikowany w najnowszym numerze kwartalnika "Fronda").

Mikrokosmos Hal Mirowskich ciągle żywi i broni zwykłych ludzi. Czasami nawet zadziwia. Między cielęciną bez kości, a jajami z wolnego wybiegu, działa antykwariat z książkami. Szukając materiałów do tekstu o historii supermarketów, zachodzę do „książek” i pytam Pana Mirka o „Wszystko dla Pań” Zoli. Księgarz nie patrząc na półki, sięga i podaje egzemplarz - „ ‘Au bonheur des dames’- Proszę - cztery złote”. Dziwnie brzmi w zakamarkach targu tytułu powieści wydanej 130 lat temu.

Dostaję złotówkę reszty i z pokorą podchodzę do szafy z książkami po 1 zet. Na wierzchu stosu, w sztywnej oprawie, leży Witkacy – „662 upadki Bunga – czyli Demoniczna Kobieta” - kiedyś stała po „to” kolejka przed Księgarnią Literacką na Starówce. Dzisiaj „pies z kulową nogą” nie bierze tego do ręki. Zresztą Demoniczna Kobieta nazywa się naprawdę Izolda K., i patrzy na mnie z „plecków” okładki sąsiedniej książki. Odkładam Witkaca. Płacę zeta i wychodzę ściskając w ręku dzieło ministra, posła, polityka PO Rafała Grupińskiego i jego ówczesnej towarzyszki pracy i życia literackiego p. Izoldy K.

Książka nosi wielce obiecujący tytuł: „Niebawem spadnie błoto, czyli kilka uwag o literaturze nieprzyjemnej” i jest 20.tym (!) tomem Biblioteki CZASU KULTURY – Poznań 1997, kiedy to Rafał Grupiński był jego redaktorem naczelnym itd. Zaczynam lekturę i zmieniam się w „step daleki spragniony deszczu”. Chłonę strony pełne intelektualnych przemyśleń i objawień, rozdziały jak drogowskazy, zdania jak salwy kulomiotów na taczankach.

„Oto opowieść o MŁODEJ LITERATURZE, opowieść o tym, jak WYZWALAŁA się ona spad narzuconych jej wpływów i zależności, jak uwalniała się od ponurych cieni komunizmu, ale i autorytetów współczesnych wieszczów, kombatantów drugiego obiegu i solidarnościowej walki. Jest to opowieść o ZWYCIĘSTWIE tej literatury na NARODOWYM LAMENTEM i schematem BOGOOJCZYŹNIANEGO państwa.” – oświeca nas Rafał Grupiński (i Pani Izolda), a ja mam unikalną możność po 15 latach „złapania” min. Grupińskiego za rękę, którą napisał te słowa.

Ręka okazuje się być zimna, wychudła, ale nadal twarda i silna jak stal – takie są ręce INŻYNIERÓW LUDZKICH DUSZ, mężów stanu, sterników nawy państwowej III RP.

Pamięć ludzka i cząstkowa historia w niej zawarta to bomba zegarowa i kula u nogi dla b. właścicieli PRL i „konstruktywnej opozycji” zjednoczonych przy magdalenkowej pieczeni. O ile pamięć zgromadzoną w IPN można faktycznie „zabetonować”, to pamięci ludzi (jeszcze żyjących) zagłuszyć i wywabić nie sposób. Zawsze znajdzie się jakiś „wykluczony pastuch”, spauperyzowany oszołom, „biały partyzant” miejski (jak ja), który po za pamięcią nie wiele już posiada, i tym samym nie wiele można mu zabrać.

Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne w PRL to był potentat - monopolista wydający tytuły w milionach nakładu. W 1990 r. skromny chłopaczek – kierownik działu handlowego w „Czytelniku”, nagle z tzw. „konkursu” UD awansował na dyrektora naczelnego - prezesa kombinatu książki szkolnej i pedagogicznej. Prywatni wydawcy i księgarze zareagowali gromkim śmiechem. „Acha” jako dyr. nacz. WSiP miał przygotować wydawnictwo do prywatyzacji. Po kilku latach z zasobów i potęgi wydawnictwa została około połowa. Wówczas to w 1999 r., Ministerstwo Skarbu Państwa spowodowało nagłe odwołanie dyr. nacz., i na scenie pojawił się Rafał Grupiński z Wronek/Poznania/TVP „Pegaz”/TVP Salon i Edukacja - 1994-96 itd., który ze swojego tonącego wyd. „Czas Kultury” i braku perspektyw na „godne” życie w „Pozku” zakotwiczył definitywnie w Stolicy, by ją podźwignąć postępowo i poprawnościowo.

Rafałowi Grupińskiemu nie udało się sprywatyzować topniejącego w oczach WSiP – bo praktyka, a teoria wyniesiona rodem z Kongresu Liberalno-Demokratycznego, to zupełnie dwa różne światy. Już w 2001 r. zostawił borykające się z trudnościami wyd. pedagogiczne i został naczelnym Wyd. Pruszyński i S-ka gdzie z „tutejszą” dyr. Dorotą Malinowską, niebawem Malinowską-Grupińską, stworzył prężny tandem intelektualno-polityczny, na tyle skuteczny, iż w 2005 r. R. Grupiński stał się szarą eminencją Platformy z dostępem do ucha Donalda Tuska, a Dorota Malinowska-Grupińska – od 2007 r. Przewodniczącą Rady Warszawy, a więc równorzędną politycznie z Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz.

Równolegle z karierą zawodowo-finansową, biegła też kariera polityczna Rafała Grupińskiego. W latach 1991-1994 był aktywistą Kongresu Liberalno-Demokratycznego. Niestety nie mógł pomóc Donaldowi Tuskowi owej słynnej nocy czerwcowej w liczeniu głosów („Liczmy głosy!”), ponieważ przepadł żenująco w wyborach powszechnych. W latach 1994-1997 to już była „Pani Unia Wolności”. Później mały epizodzik w Stronnictwie Konserwatywno-Ludowym, a gdy gen. Gromek Czempiński z Poznania wymyślił był Platformę Obywatelską – Grupiński już od 2001 r. stał się jej mentorem polityczno-kulturalnym, a w 2004 r. jej oficjalnym członkiem. (Chyba powinienem napisać: Członkiem). Od 2005 jest też posłem PO.

Mężem stanu i politykiem europejskiego formatu został 16 listopada 2007 r., obejmując funkcję sekretarza stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Pewnym zgrzytem była „Afera Hazardowa”. Donald Tusk dokonał roszad politycznych i Rafał Grupiński został wice przewodniczącym Klubu Parlamentarnego PO, by po odejściu „cenionego intelektualisty” Tomasza Tomczykiewicza, objąć 8 listopada 2011 r. trzecią funkcję w partii: po premierze i marszałkini sejmu - funkcję Przewodniczącego Klubu Parlamentarnego rządzącej Platformy Obywatelskiej.

Inny, chyba najważniejszy wątek kariery Rafała Grupińskiego, to wątek ideologiczny, walka o polskojęzyczną kulturę, zwycięski „marsz po instytucjach”, słowem skuteczny, agresywny liberalizm kulturowy w praktyce.

Poseł Grupiński zauważa w swoim „credo” wyłożonym w „Niebawem spadnie błoto” cezurę kulturową roku 1989, podkreśla „dumę z bezkrwawej rewolucji” solidarnościowej i przejście do „ustroju kapitalistycznego” – (chyba jego odmiany – kapitalizmu nomenklaturowego, dzikiego, neokolonialnego), jak i wielokrotnie zaznacza swój ból i udział w „narodowej traumie”, po wyborczej przegranej Tadeusza Mazowieckiego - ”Ucieczka przed wymogami nowej epoki, po przegranej Tadeusza Mazowieckiego w kampanii prezydenckiej, stała się wśród polskiej inteligencji powszechna.” W tym zdaniu Grupiński zawłaszcza i upartyjnia pojęcie inteligencji polskiej – powinien pisać o swoich „wykształceńcach” z KD-L/UD/UW, a nie o „inteligencji polskiej”.

Pisząc swoją „analizę polityczną kultury polskiej” w 1996/97 r. nie przewidział, że potępiany wówczas totalnie Lech Wałęsa (zwycięzca T. Mazowieckiego w wyborach prezydenckich), po roku 2007 r. stanie się autorytetem moralnym salonowych mediów i PO, a aktorka Krystyna Janda swoją monodramą wg wspomnień Danuty Wałęsowej przyćmi w TVP „drugie” sejmowe exposé premiera Donalda Tuska.

Jedynym dziełem (książką) godnym uwagi w dorobku kultury polskiej 1989-1993 wg. Grupińskiego, jest „Spis cudzołożnic” Jerzego Pilcha. (Nie namawiam do czytania - film pod tym samym tytułem powstał w 1994 r., i jest to kilka etiud połączonych na siłą osobą Jerzego Sthura – ledwo 1h 10 min. Ale cóż, jaka książka taki i scenariusz, i taki też film).

W warstwie życzeniowej Grupiński swoje niepobożne liberalne i libertyńsko - europejskie imaginacje, uznaje za rzeczywistość. Bezdyskusyjnie (wg niego) przed 1985 r. w polskiej literaturze panował „ciemność”, a po powstaniu, poznańskiego, założonego przez niego „Czasu kultury” nastała światłość! W dwa lat później, w 1987r. „po stronie światła” rozpoczął też działania krakowsko-warszawski „bruLion” Roberta Tekielego. Przy czym „Czas kultury” i „bruLion” zostały rzekomo powołane „z myślą, by jak najszybciej wyrwać się z sytuacji upolityczniania kultury polskiej”??? Młodzi, a szczególnie młodzi plastycy byli wg Grupińskiego w latach 80.tych sfrustrowani „przede wszystkim dwuznaczną sytuacją samoograniczania się podczas wystaw przykościelnych”! A całe młode pokolenie twórców zajęło się sprawami „codziennymi, przyziemnymi i niskimi” gdyż odczuwało przemożne „zmęczenie nieustającymi Zaduszkami narodowymi”.

To jest właśnie narracja Rafała Grupińskiego – 25, 15 lat temu, jak i dzisiaj prosto z salonów Klubu Parlamentarnego PO. Nie była ważna w 1985 r. walka z reżimem gen. Jaruzelskiego i gen. Kiszczaka, wydzieranie komunie resztek kultury, ratowanie jej w oparciu o jedyną dostępną i stałą ostoję jaką był Kościół katolicki w PRL, ale „dawanie odporu” Kościołowi(!!!), który chciał perfidnie stłamsić i zawłaszczyć światopogląd Rafała Grupińskiego i jego grupy. Dlatego już w 1985 r. Grupiński „powstaje” i zaczyna ratować polską kulturę z „łap klechów”. Drugi (znany mi) upubliczniony i udokumentowany dzięki IPN przypadek takiego samopoświęcenia, to przypadek wydawcy Mariana Pękalskiego vel Kotarskiego – majora SB, który jako oficer na etacie niejawnym „N”, założył za kasę SB (skarbu państwa) wydawnictwo „RYTM” – działające do dzisiaj!

Wśród innych pism opozycyjnych wobec komuny Grupiński wyróżnia „Wezwania” – „znakomite pismo” redagowane przez Tomasza Jastruna. (o śladowym nakładzie) Dobrze, że Grupiński nie podkreślił autorytetu moralnego Andrzeja Drawicza (szefa TVP w rządzie T. Mazowieckiego, jak i zarejestrowanego TW w jednej osobie, albo red. z GW niejakiego Lesława Maleszki, który też redagował drugoobiegowe pisma).

Na pierwszych 20 stronach swojego politycznego manifestu ogłaszanego w „Zanim spadnie błoto”, w sposób niezamierzony Rafał Grupiński wypowiada jedno prawdziwe zdanie: „Tymczasem w tych kilku pierwszych latach decydował się przyszły kształt kultury polskiej”. Tak to prawda – lata 1989 – 1993 to walka o rząd dusz, o przejęcie władzy w kulturze po 45 latach komunistycznej dyktatury. Niestety, przy czynnym wsparciu postkomuny, środowisku UD/UW w dużym stopniu UDAŁO SIĘ zawłaszczyć polską kulturę, media, jak i świadomość przeciętnego polskiego inteligenta. Odpowiedzią na zawłaszczenie i „na spadające błoto” było powstanie FRONDY, ARCAN, później kilku innych niezależnych i prawicowych periodyków, z republikańskimi „Rzeczami Wspólnymi” działającymi od 2010 r. włącznie.

To co na siłą udało się wówczas zawłaszczyć przez środowisko Agory, TP i Znaku, dzisiaj panoszy się jako „czynniki oficjalny”, nadając ton i lansując „obowiązujący” sposób myślenia, czy też bezmyślności.

Grupiński ubolewa, że nie natychmiast i nie wszyscy krytycy literaccy okazali się w początkach transformacji świadomymi słuszności idei UD/UW, nie podzielali jego ”jedynie słusznych poglądów”. Powołuje się na krytyka i recenzenta Jarosława Klejnockiego (od dawna związanego z PO, a od trzech lat Dyrektora Muzeum Literatury w Warszawie) i wspiera się jego cytatem z drugiej części antologii pt. „brulion i niezależni” : „Irytujący jest wszakże brak większego zainteresowania krytyki najnowszymi zjawiskami literackimi.” I tu łapiemy posła PO Rafała Grupińskiego na przeinaczeniu i jawnej manipulacji. Otóż, antologia (którą mam przed sobą) nazywa się „Po Wojaczku” (Warszawa 1992). Pierwszy tom miał podtytuł „Antologia Poezji Polskiej 1971-1991”, a drugi „ „ Po Wojaczku” 2 – „BRULION i niezależni” „. Tak się złożyło, iż byłem współwydawcą periodyku „Po Wojaczku”. Do druku przygotowane były numery 3 i 4, ale całkowity bark dotacji, zmasowany atak środowiska GW i UD, procesy w jakie chciano nas wmanewrować, zarzuty o „antysemityzm”(!) i złodziejstwo(!), sprawiły, iż pierwsza próba wydawania w III RP prawicowego tytułu literackiego została zniszczona. W anexie do 2 numeru zamieściliśmy skromny wybór ataków na numer 1: napad „Ex Librisu” (dodatku do wysokonakładowego „Życia Warszawy”) Beaty Chmiel, (dzisiaj wice dyr. ds. programowo-politycznych w Muzeum Narodowym) , Leszka Szarugi (syna Witolda Wirpszy) na łamach paryskiej „Kultury” (Jerzy Giedroyć mocno ocenzurował naszą odpowiedź). Jeśli podobnie wygląda solidność Grupińskiego w przytaczaniu innych cytatów i faktów w jego upolitycznionej książce pt. „Zanim spadnie błoto”, to możemy z wielką nieufności podchodzić do wszystkiego co wygłasza z sejmowej trybuny.

Esej - książkę o krytyce literackiej danej epoki, o nurtach i grupach literackich można napisać językiem zrozumiałym i komunikatywnym, można też „błysnąć” językiem pseudo akademickim, żargonem śmiesznie hermetycznym, zawodowym bełkotem – i to właśnie czyni i taką właśnie papkę „z wyżyn kultury wysokiej” serwuje nam Rafał Grupiński, próbując narzucić czytelnikowi przymus przedzierania się przez „Inhumanizm i szeherezadyzm” jaki i przez „Białoruski oharyzm” , a kończąc na „schizmatyzmie”.

Leitmotiv, powracający jak czkawka, to rzekoma katastrofa społeczna wywołana wyborczą przegraną Tadeusza Mazowieckiego w 1993 r. – to polemiki i lamenty prasowe „podsumowane „historycznym” telegramem nadesłanym przez Stanisława Barańczaka z USA wprost do Adam Michnika w GW – „Społeczeństwo oszalało” „. Nie pozostawało w 1993 r. Michnikowi, Barańczakowi i Grupińskiemu nic innego, jak zmienić społeczeństwo, a przynajmniej jego mentalność. I temu też przez całe lata oddawały się media Agory i liberałów UW, dzisiaj PO.

Drugi objaw czkawki, to złośliwości i subiektywne krytykanctwo „fundamentalizmu katolickiego, który żyje z przypominania imaginowanego tzw. przedsoborowego Kościoła…”. Grupiński straszy czytelnika „konwertytami w rodzaju Roberta Tekielego” i „hałaśliwymi grafomanami …, udający (udającymi) na łamach „Frondy” męczonych świętych Kościoła.” „Prawdziwym mistrzem konserwatywnej młodzieży” nazywa natomiast Pawła Hertza(?) – o ile wiadomo Paweł Hertz był ściśle związany (nawet bardzo ściśle) z „Zeszytami Literackimi” wydawanymi za pieniądze AGORY , a redagowanymi przez Ewę Zarzycką, swego czasu oficjalną sympatię red. Adama Michnika.

O co woła, o co walczy i czego wprost żąda Rafał Grupińskie – w 1996/7 r., jak i dzisiaj w 2012 r.? Polacy, intelektualiści i twórcy, a szczególnie młodzi, powinni odrzucić zarówno socjalizm, jak i wiarę katolicką z całym bagażem kulturowym chrześcijańskiego Kościoła. Miała wówczas, i ma powstać dziś „nowa jakość” w pełni liberalna, całkowicie „europejska”, a idąc tym tropem – multikulturowa płynna ponowoczesność, pod ścisłym kierownictwem politycznych, gospodarczych i kulturowych LIBERAŁÓW.

Rafał Grupiński pisząc „Niebawem spadnie błoto” w 1996/97 r. obawiał się i „ostrzegał” przed zalaniem Polski przez konserwatywne, bogoojczyźniane, moherowe „błoto” wylewane z wiadra FRONDY, i wszystkich innych prawicowych „kubłów”. I faktycznie od lat spada na Polskę błoto, ale jest to błoto przed którym FRONDA, ARCANA , NA POWAŻNIE i cała olbrzymia rzesza Polaków stara się osłaniać kraj „rozpinając parasole”, „rozkładając wszelki plandeki i płachty ochronne” – tak w powietrzu jak i na ziemi.

Błoto spada na nas nieustannie, a jego „producenci” to właśnie Rafał Grupiński i szeroko rozumiany salon warszawski, krakowski i gdański. Popliberalizm Marii Awarii, Dody & Nergala z jednej strony, a „kultura oficjalna” tzw. wysoka, z drugiej strony, narzucana przez m.in. min. Waldemara Dąbrowskiego, czy od lat prawie sześciu przez min. Bogdana Zdrojewskiego.

Czy może być coś bardziej zabójczego dla kultury narodu niż doktrynalny liberalizm kulturowy? Przy czym w edycji Rafał Grupińskiego i jego zaplecza ten liberalizm przestaje być „liberalny” dla jego przeciwników. Walczący „o wolność” nie wahają się by stosować środki przemocy wobec wszelkich oponentów. Od lat jest to przemoc ekonomiczna (vide przypadek pisarza Piotra Skórzyńskiego i innych), kulturalna, polityczna, światopoglądowa, a niebawem być może FIZYCZNA. Rafał Grupiński jest zwolennikiem przenoszenia wzorów i zasad liberalizmu gospodarczego w sferę kultury! Jest ideologicznym doktrynerem, który w imię swoich przekonań, i w walce o nie, nie cofnie się przed przemocą ideologiczną, ekonomiczną, kulturową, a w końcu użyciem przymusu, nawet za „popełniane myślozbrodnie”.

Wszystkie totalitaryzmy powstawały w imię szczytnych idei, w imię wolności człowieka, z perspektywą „szczęśliwości powszedniej”. Tym razem jest podobnie - Platforma Obywatelska i jej lider Rafał Grupiński walczy o wolność, a gdy odniesie pełne zwycięstwo, ktoś będzie musiał tych „zdobyczy wolności” strzec i ich pilnować. Czy wówczas powstanie nowe Ministerstwo Ocalenia Publicznego? Urząd Bezpieczeństwa Rzeczpospolitej? Jeśli tak, to ktoś będzie musiał stanąć na jego czele, zatrudnić tysiące funkcjonariuszy, a w końcu zorganizować Obozy Reedukacyjne dla „przeciwników” wolności, i nimi te obozy zapełnić. Zapewne wówczas Rafał Grupiński napisze książkę pt. „Jak uratowałem NAS przed spadającym błotem”.

Remigiusz Włast-Matuszak

(tekst pochodzi z najnowszego, 65 numeru kwartalnika "Fronda")

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych