PREMIERA Takiego filmu o policji jeszcze nie było NASZA RECENZJA

„BOGOWIE ULICY” nie jest klasycznym policyjnym filmem. Bliżej mu do niektórych odcinków polskiego „Pitbulla”, niż do „Serpico”. Jednak jest to jeden z najlepszych filmów o policji jakie kiedykolwiek powstały w Hollywood.

Reżyser i scenarzysta „Bogowie ulicy” David Ayer pobił w filmie własny rekord. Ayer, były żołnierz amerykańskiej marynarki wojennej jest autorem scenariusza ciekawej „Policji” z Kurtem Russelem, fenomenalnego „Dnia Próby” z oscarowym Denzelem Washingtonem oraz reżyserem i autorem „Królów Ulicy”. Wszystkie filmy wyznaczały nowe standardy w kinie policyjnym. Od czasu jego „Dnia Próby” autorzy policyjnych filmów zaprzestali pokazywać komiksowych gliniarzy, którzy w pojedynkę ratują świat, i skierowali się w stronę większego realizmu. **„End of watch” ( polski dystrybutor znów „popisał” się tytułem) idzie jednak dalej niż „Dzień próby” czy nawet klasyk „Serpico”, i przenosi realizm w nowe rejony „srebrnego ekranu.”

Brian Taylor (Jake Gyllenhaal) i Mike Zavala (Michael Pena) są typowymi policjantami w brutalnym “Mieście Aniołów”. Ich życie składa się z patroli po najniebezpieczniejszych ulicach kalifornijskiego miasta. Taylor ma jednak drugą pasję. Jest nią kino. Policjant umieszcza sobie i Zavali małe kamerki w mundurach, które rejestrują ich pracę. Nie przypomina ona tego co widzieliśmy w „Kojaku” czy „Brudnym Harrym”. Mimo braku spektakularnych pościgów i strzelanin w zwolnionym tempie, to świat Ayera pokazuje czym w istocie jest praca policjanta. Sposób opowiadania historii dwójki gliniarzy, który przypomina niektóre dokumety z prawdziwych policyjnych akcji z youtube’a czy programów na National Geographic, robi piorunujące wrażenie. Swoista rejestracja życia powoduje, że bardzo szybko wchodzimy w świat wojny gangów, i nie możemy emocjonalnie odciąć się od bohaterów historii. Zaprzyjaźniamy się z Brianem i Mike’em, towarzysząc im zarówno w rodzinnym życiu, podczas „niegrzecznych” męskich gadek z radiowozu, jak i codziennej walce z meksykańskimi i murzyńskimi gangami w South Central.

Ayer do tej pory pokazywał skorumpowany świat policji. Zarówno w „Dniu Próby” jak i w „Policji” obnażał on grzechy stróżów prawa. Tym razem reżyser oddaje hołd policjantom pracującym na amerykańskich ulicach. Oglądając „End of watch” nie mogłem pozbyć się odniesień do polskiego „Pitbulla”, który skończył w końcu z idiotycznymi bajeczkami o pracy policji. Podobnie jest u Ayera. Każdy, kto zna specyficzne życie policjantów ryzykujących codziennie swoje życie, ten zrozumie pewne sceny, które subtelnie serwuje nam reżyser. Podejrzewam, że policjanci pokochają film Aytera w nie mniejszym stopniu niż ich koledzy z Polski cenią produkcję Patryka Vegi.

Bardzo ważnym aspektem „Bogów ulicy” jest również umiejętne nakreślenie zmian jakie dotykają Stany Zjednoczone Ameryki. Reżyser opowiadając o stosunkach między imigrantami z Meksyku, którzy zalewają Kalifornię nie idzie w pretensjonalną stronę „Miasta gniewu”, ani nie demonizuje przybyszów zza południowej granicy. W końcu jeden z bohaterów filmu jest stuprocentowym synem Meksyku, który musi walczyć z kartelami ze starego kraju. Niestety ta walka nie kończy się jak w „Zabójczej Broni”. To nie ten rodzaj historii.

Łukasz Adamski

BOGOWIE ULICY, USA 2012, reżyseria: David Ayer, wyst: Jake GyllenhaAl, Michael Pena, dystrybucja: Monolith.

Autor

Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych