ZIEMKIEWICZ: „Karawan” ŁYSIAKA bardziej niż do czegokolwiek innego podobny jest do „Nocnika” Żuławskiego

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Rafał Ziemkiewicz pisze na salon24.pl, że Łysiak jest jednym z tych autorów, którego nowości każdy chętnie bierze do ręki.

Niestety, coraz bardziej staje się autorem takim, że jak już człowiek nowość przeczyta, to by wolał nigdy jej nie widzieć, a najlepiej, żeby nigdy to-to w ogóle nie powstało.

zauważa autor „Michnikowszczyzny”. RAZ porównuje nową książkę Łysiaka „Karawan Literatury” do słynnej książki reżysera-libertyna.

Ograniczę się do stwierdzenia, że „Karawan” bardziej niż do czegokolwiek innego podobny jest do „Nocnika” Andrzeja Żuławskiego, które to dzieło zresztą jest bodaj jedynym przez Łysiaka w „Karawanie” zachwalanym, a sam Żuławski − jedynym żyjącym pisarzem, jeśli można go nazwać pisarzem, chwalonym i cytowanym życzliwie. Książka jest przede wszystkim wypisami z gazet kilku ostatnich lat, usypiskiem powierzchownie uporządkowanych cytatów kto napisał co o kim, obficie polanym megalomanią i złośliwościami, tudzież okraszonym coraz bardziej niestety dla Łysiaka charakterystycznymi koszarowymi skatologiami i jego stylistycznymi osobliwościami na czele z vulgo e tutti quanti.

Ziemkiewicz odnosi się również do swojego sporu z Łysiakiem, który zresztą cały rozdział poświęcił autorowi „Zgreda”.

Osobny rozdział poświęcił Waldemar Dumny mnie. Wynika z tego rozdziału − i muszę to, co wynika, potwierdzić − że nasze szczątkowe stosunki wzajemne podzieliły się na trzy fazy. Zaczęło się od tego, że zaatakowanego na wr azych łamach Łysiaka wziąłem w jednym felietonów w obronę, potem jeszcze raz coś o nim napisałem − bodaj po tym, jak usunięto go z Politechniki. Poznaliśmy się i Łysiak najwyraźniej zaaprobował mnie w roli dzielnego i obiecującego giermka, choć ja bynajmniej do tej roli nie aspirowałem.

pisze Ziemkiewicz, który dodaje, że Łysiaka oburzyła polemika RAZ-a z jego tezami na tematy ekonomiczne.

Pamiętam, że wiedząc już wtedy co nieco o rozmiarach ego Mistrza ująłem rzecz nader delikatnie, sięgając po sienkiewiczowski dialog o Ojcu Kordeckim, który święty był, i mądry, i w ogóle, ale na armatach się nie znał. Nic to nie dało, Łysiak dostał furii − co, że niby ŁYSIAK się NIE ZNA?! ŁYSIAK PIEPRZY GŁUPOTY, TAAAK ??!!! Następnym razem, gdy musiałem coś o nim napisać − z racji nominowania do Mackiewicza książki „Salon” − sytuacja wydała mi się luksusowa, bo miałem o niej do napisania same dobre rzeczy. Jak to jednak zwykle z recenzjami, kłopot z tytułem − Salon, więc oczywiście III część „Dziadów”, do Salonu najlepiej zabierać się z kijem („A łotry, a to kija! A to sznura, haku − ja bym im dwór pokazał, nauczyłbym smaku”!), ale „Z kijem na salony” brzmiało mi czegoś zbyt banalnie, nadto jakby z sugestią, że książka jest nap… cepem. A że akurat mi się przypomniała taka piosenka Dżambli „Z brzytwą na poziomki”, więc dałem subtelniej: „Z brzytwą na salony”. Trzeba było jednak zostać przy tym kiju, bo Łysiak znowu dostał furii, że go niby nazwałem małpą.

dodaje RAZ. Ziemkiewicz tłumaczy, że postanowił więc na wszelki wypadem w ogóle nie pisać o Łysiaku. To się jednak nie spodobało słynnemu bonapartyście, który uznał, że Ziemkiewicz jego dokonania zamilcza.

W zemście za to zamilczanie poddaje mnie okrutnej dekonstrukcji, rozwodząc się o różnych paskudnych cechach mego charakteru i mieliznach talentu, ukoronowaniem wszystkiego czyniąc dwa iście mordercze zarzuty. Po pierwsze, że wszystko to co piszę to androny vulgo pieprzenie głupot, a po drugie, że wszystko to co piszę on napisał na długo przede mną.

zauważa i dodaje:

Autor „Empirowego Pasjansa” i „Malarstwa Białego Człowieka” zasłużył na lepszy karawan, ale nikt nie jest w stanie człowieka obronić przed nim samym. Istotne dokonania Łysiaka nadal cenię wysoko, w przeciwieństwie do jego bieżących felietonów, wdzięczny mu jestem za szlachetną postawę jaką wykazał się w sprawie przejęcia „Uważam Rze”, a postawiony przed dramatycznym wyborem, czy Łysiak ma być na mnie obrażony za to, co o nim piszę, czy za to, że o nim nie piszę, ostatecznie skłaniam się raczej ku tej drugiej opcji –skutek ten sam, a mniej się człowiek namacha.

Ł.A/salon24.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych