Fabuła "IX zmiany" Marcina Gawędy skupia się na operacji afgańskiej. Podczas tytułowego okresu służby naszego kontyngentu WP postanawia wprowadzić pewne zmiany w funkcjonowaniu naszej misji – do żołnierzy ma dołączyć pani antropolog. Wzorem Jankesów nasi zdecydowali, iż w wojnie asymetrycznej czynnik kulturowy może być istotny (twórcą tego założenia jest znany obecnie z rozporkowej afery w CIA gen. Petraeus).
Nasza armia trochę na szybko i bez pomyślunku dołącza damę do oddziału doświadczonych z innych misji (i z innych powieści Gawędy) wojaków. Obserwujemy więc żołnierzy Wojska Polskiego, ale także jednostek specjalnych GROM oraz oddziału NIL (fikcyjnego, stworzonego od podstaw przez autora).
Na scenie pojawia się nowy, bezwzględny przywódca talibów, pragnący pomścić śmierć brata zabitego przez polskich żołnierzy. Wydarzenia obserwujemy więc z dwóch perspektyw – naszych chłopców oraz przeciwnika. Żołnierze misji pokojowej udają się w góry w poszukiwaniu terrorystów, ci tymczasem planują wielką akcję wymierzoną w naszych rodaków. Atmosfera gęstnieje, napięcie rośnie, wszystko zmierza do wielkiego finału.
Gawęda jest dla czytelnika bezlitosny. Czytelnik nie powinien nadmiernie przywiązywać się do ulubionych bohaterów, bo wielu z nich spotkać może smutny koniec. Wojna to surowa pani. Pod tym względem powieść jest bardzo dobra – postacie są wiarygodne, nie zdziwiłbym się, gdyby były wzorowane na autentycznych pierwowzorach. Autor ze znawstwem opisuje różne metody walki z partyzantami.
Książka kuleje, kiedy dochodzimy do partii w których historię obserwujemy oczami talibów. Rozumiem iż regułą sensacji jest jasny podział na dobrych i złych, ale chciałbym aby czarne charaktery były opisane w taki sposób byśmy rozumieli także i ich motywacje. Niestety – u Gawędy talibowie są wcieleniem zła i kropka. A to trochę wpływa na bardzo gorzką chwilami fabułę, zamieniając ją w komiks.
W książkę "wchodzi się" z pewnymi kłopotami. Na początku fabuła skacze po całym świecie, niczym w grze "Call of Duty" – jesteśmy to w Czadzie, to w Warszawie, potem Libia, Irak, USA, Afganistan i tak dalej, i tak dalej… można się w tym pogubić, jednak z czasem elementy wpadają na swoje miejsce (choć dość późno).
Druga kwestia to sceny akcji -oszczędnie dawkowane. Sceny walk są przeplatane dość długimi scenami spokoju, co w zamierzeniu miało chyba budować napięcie, ale prowadzi do pewnego fabularnego rozmemłania.
Kłopot jest z dialogami. Postacie są wiarygodne, ale ich dialogi - sztuczne. Rozumiem fragmenty „bojowe” kiedy żołnierze stosują wojskowy żargon, ale przez resztę fabuły także gadają jak roboty: „blip, blip – jesteśmy żołnierzami sprawiedliwości” - tak to, niestety, trochę wygląda. Zostając przy warbookach - chociażby u Vladimira Wolffa lepiej to wygląda.
Mimo tych wszystkich zastrzeżeń dałbym książce czwórkę. Wciąga i czyta się dobrze, choć nie jest to poziom wspomnianego Wolffa, o Clancym nawet nie wspominając.
Czy obserwujemy narodziny czegoś, co można nazwać „polską szkołą sensacji”?. Na pewno, tyle że mówiąc "po peerelowsku" - pewne „bolączki” są. Gatunek dopiero raczkuje, ale myślę, że szybko podrośnie.
Arkady Saulski
Marcin Gawęda "IX Zmiana", Warbook 2012, opr. miękka, 390 str.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/246880-jak-to-na-wojence-nieladnie-marcin-gaweda-i-jego-ix-zmiana-recenzja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.