Kuriozalny prezent na święta - wigilijne "mądrości" MARII CZUBASZEK

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Grudniowy, świąteczny numer miesięcznika "Pani" przynosi dość nietypowy i mocno kuriozalny wywiad "pod choinkę" - to kolejny zestaw wypowiedzi Marii Czubaszek, tym razem w ramach cyklu "Mistrz i Małgorzata" realizowanego przez Małgorzatę Domagalik.

W wywiadzie jest Czubaszek-filozof:

parę miesięcy temu wsiadam do pociągu w jakiejś Bydgoszczy czy w innych Kielcach, kupuję pierwszą klasę, mając nadzieję, że w pierwszej klasie toaletka będzie w lepszym stanie, żeby na papieroska można było wyjść i żeby tak strasznie nie śmierdziało. Widzę, w przedziale jeden pan, troszeczkę młodszy ode mnie, ale niewiele, też już silnie dorosły, bym powiedziała. Siadam, patrzę na niego, jakąś gazetę otwiera i w tym momencie słyszę: "Ja panią poznałem. Widziałem panią kiedyś w telewizji". "Współczuję, współczuję", mówię, a on na to: "Mogę pani zadać jedno pytanie?". Zgadzam się. "Pani Marysiu, proszę mi powiedzieć, co dla pani jest sensem życia? Czy życie ma jakiś sens?". Odpowiedziałam, że żadnego.

Czubaszek - krytyk filmowy (Domagalik pyta: >"Zakochany kundel" Disneya - piękny film?<)

Czasem ktoś pyta: "Pamięta pani jakąś scenę z filmu o miłości?". Zwykle nie pamiętam, ale nie zapomnę sceny, jak oni jedzą makaron i mordki im tak... To dla mnie jedna z najpiękniejszych scen o miłości.

Czubaszek świąteczna: czy śpiewa kolędy?

Żadnych. Mój mąż, mimo że muzyk, żadnych kolęd nie zna. Karolak jest chyba jednym z nielicznych muzyków, którzy nie zrobili np. kolędy na jazzowo. Kiedyś zostaliśmy zaproszeni na święta, był tam taki dziadek, starszy niż ja jestem teraz. Jak weszliśmy z Karolakiem, to nas zatkało: przy stole siedziało z 30 osób. W pewnym momencie cała rodzina naraz zaczęła śpiewać kolędy, a Karolak nie. On zawsze lubił się ładnie ubrać i wtedy akurat miał na sobie taką błyszczącą kurteczkę. I ten dziadek pyta: "Pan jest muzyk, a czego pan nie śpiewa?". Mąż na to: "Przepraszam, ale ja nie znam tych piosenek", a on: "Taka błyskotka przychodzi i nie zna kolęd nawet!". Matko Boska!

Czubaszek niezłomna - nie tknie piosnki patriotycznej za żadne skarby...

podobnie na imieninach Marcina Wolskiego, kiedy zaczynałam z nim pracować. Teraz nasze drogi się troszkę rozeszły, ale był okres, że on mnie zapraszał na imieniny 11 listopada - a to jest Święto Niepodległości - i trochę polityków przychodziło: Romuald Szeremietiew, Janusz Korwin-Mikke, czasem Janek Pietrzak bywał. Chwytał wtedy gitarę i śpiewał "Żeby Polska była Polską" i takie pieśni jak "My, Pierwsza Brygada"... Ja tego naprawdę nie znam. Byłam jedyną w tamtym towarzystwie, która nie śpiewała, i kiedyś żona Marcina zapytała: "Słuchaj, dlaczego ty tego nie śpiewasz?". "Nie znam, przepraszam". Wchodzę za rok, a oni taki zeszycik mi dają, ale ja jestem inteligentna i mówię od razu: "Nie wzięłam okularów, a bez nich nie czytam".

Czubaszek wspomina rodzinne wigilie:

Jeszcze jak mama żyła, to oczywiście na wigilię jechało się do niej, ale na szczęście moja mama - to chyba po mnie miała - też gotować nie potrafiła. Wigilia to był kawałek rybki, ale jakiś taki mały, bo zapamiętała, jak się dławiła karpiem. Na ogół filet mrożony i barszczyk z torebki albo z kartoniku. A potem taka pani, która przychodziła czasami sprzątać, zrobiła parę pierożków. Wiadomo było, że mama je lubi i Wojtek też. I to była cała wigilia.

Czubaszek dzieli się traumą świąteczną:

Nie cierpiałam świąt, to było okropne. Owszem, na prezent czekałam - zawsze na jakieś zwierzątko i chyba od tego czasu karpi nie lubię. Podpytywała mnie babcia, kiedy byłam mała, co bym chciała dostać. Mówię: "Jakieś zwierzątko". Babcia na to: "Nie wiem, czy rodzice coś kupią". I jakieś dwa dni przed Wigilią wchodzę do łazienki, patrzę, rybka pływa w wannie. Byłam pewna, że rodzice kupili mi prezent. Nie chciałam tam wchodzić, bo wiedziałam, że to będzie niespodzianka dla mnie. Nie wspominałam więc o tej rybce. Kiedy usiedliśmy do stołu - pamiętam to jak dziś, choć mało rzeczy z dzieciństwa pamiętam - zerkałam pod choinkę, czy jest ta rybka. Spora była, więc bardzo mi się spodobała. Babcia mówi: "Chodź tu, zjedz rybkę". "Jaką rybkę?", pytam. A mama: "Nie widziałaś? W wannie pływała". Oczywiście nie zjadłam jej i chyba już wtedy byłam złą córeczką.

Czubaszek - autorytet moralny:

Mam takie jedno hasełko: "Jedyne, co warto, to uśmiać się warto". W zasadzie tego się trzymam, ale jest kilka takich tematów - przepraszam, że powiążę je razem, bo to też może kogoś urazić - np. kiedy mówię o aborcji i o okrucieństwie ludzi w stosunku do zwierząt. Z tego nigdy nie żartuję.

Czubaszek skrzywdzona:

Przysięgam, spływają po mnie jak po kaczce wszystkie negatywne komentarze, ale jak w zeszłym tygodniu u Moniki Olejnik był pan Terlikowski - rozmowa o jakichś billboardach: nie zabijam, nie kradnę, nie wierzę - i on w pewnym momencie, zupełnie nie na temat, mówi: "A pani Maria Czubaszek chwali się we wszystkich stacjach (co jest nieprawdą, bo ja się nigdzie nie chwalę), że zamordowała dwoje swoich dzieci", to mnie już naprawdę wkurzyło.

Cóż, skoro nie dało się uratować Czubaszek przed świętami, to może chociaż uratujmy święta przed Marią Czubaszek.

cis

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych