ZEZIA I GILER czyli jak AGNIESZKA CHYLIŃSKA została konserwatystką RECENZJA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Ta nieduża i sympatyczna książeczka dla dzieci to jedna z większych niespodzianek sezonu. Nie dlatego, że brak u nas książeczek dla dzieci, ale dlatego, że wyszła spod pióra autorki, której nigdy byśmy o to nie podejrzewali: Agnieszki Chylińskiej.

Zbuntowana i wytatuowana wokalistka przeszła już kilka metamorfoz – między innymi magiczną przemianę w piosenkarkę popowo-dyskotekową oraz w telewizyjną celebrytkę. A jak wieść niesie, także powrót do katolicyzmu – dzięki Szymonowi Hołowni.

O tym, że Chylińska pisze książkę, prasa plotkarska informowała od dłuższego czasu. Jak zwykle w tego rodzaju przypadkach nie było wiadomo czy chodzi wywiad-rzekę, autobiografię czy może po prostu zwykły „fakt prasowy” (nie trzeba w końcu niczego naprawdę napisać, by brylować na foto-sesjach organizowanych z okazji tego, że „się pisze”). Tym razem podpuchy nie było, bo „Zezia i Giler” naprawdę pojawiła się w księgarniach i radzi sobie całkiem dobrze (jest już w Top 10 Empiku).

O czym to książeczka? O rodzinie, i to najnormalniejszej w świecie. Jest mama, jest tata, jest dwójka dzieciaków – starsza Zezia i młodszy, chorujący poważnie Giler. Jest szkoła, do której naprawdę warto chodzić (nikt tu nie woła „nauczyciele, f…k you!”), jest Kościół, który pełni w życiu rodziny ważną rolę.

„Cała rodzina plus kotka, która nazywała się Idźstąd, mieszkała w kamienicy przy ulicy Grójeckiej w Warszawie. Zezia bardzo lubiła to mieszkanie i swój malutki pokoik, ale wiedziała, że Mama nie jest zadowolona z tak niewielkiego, i tu pada mądre słowo, metrażu.”

Mama Zezi pracuje w banku, tato jest rzeźbiarzem, który siedzi w domu. W ich świecie nie brak Babci, przyjaciół rodziny, koleżanek Zezi i sąsiadów, z których Zezia pokpiwa, bo nie mają dzieci, więc całą swoją miłość przelewają na zwierzaki. I tak dalej. Poszukiwacze dekonstrukcji, „ujawniania prawdy” o „opresyjnym modelu rodziny”, potępiania „patriarchalnych form społecznych” tudzież miłośnicy mniejszości seksualnych – będą musieli się obejść smakiem.

To książka ostentacyjnie wręcz wychwalająca normalną rodzinę jako normalne (i najlepsze) miejsce wychowania normalnych dzieciaków. Wręcz manifest rodzinny, idący całkowicie pod prąd współczesnych politycznie poprawnych szaleństw.

Opowieść o świecie Zezi napisana jest przy tym ze sporym humorem, Chylińska krzesze go zarówno z drobnych obyczajowych obserwacji (nie stroniąc od drobnych, nieszkodliwych złośliwostek), jak i z zeziowych przemyśleń na różne tematy, momentami przypominających fragmenty „Dzieci z Bullerbyn” Astrid Lindgren. A że Zezia jest dziewczynką obdarzoną bujną wyobraźnią, to czasem rzeczywistość zmywania talerzy i wycierania sztućców musi ustąpić światu księżniczek i rycerzy.

Co zaś nie gra w tej książce? Przede wszystkim fabuła. „Zezia i Giler” to uroczy kawałek prozy dla dzieci, który nie opowiada żadnej historii. Swiat Zezi poznajemy w krótkich rozdziałach opisujących jego kolejnych bohaterów lub elementy, ale wszystko to nie ma początku, środka końca, przypomina bardziej album literackich fotografii.

To zresztą przypadłość coraz mocniej zauważalna wśród twórców (także książek dla dorosłych) pokolenia dla którego dominującym medium stał się Internet. Zanik umiejętności tworzenia linearnych, składnych fabuł szkodzi wielu książkom (także dla dorosłych). Często okazuje się, że autorzy potrafią dobrze konstruować postacie, wyśmienicie używać ich w poszczególnych scenach czy epizodach, nie potrafią jednak nanizać tego wszystkiego na sznurek ciekawej historii. Nie umieją stworzyć fabularnej całości, w której drobne sukcesy nagle zaczynają tworzyć całość wartą więcej, niż suma użytych do tego elementów.

„Zezia i Giler” Agnieszki Chylińskiej to dobitny wyraz tego rodzaju kłopotów i dlatego zamiast określenia „świetna” użyję wobec jej książki jedynie słowa „dobra”. Możecie czytać ją swoim dzieciakom bez obaw – na pewno im się spodoba.

A co będzie dalej? Kilka dni temu w jednym z tabloidów znalazłem informację, że Chylińska chce na dobre rzucić śpiewanie i zająć się wychowaniem dzieci oraz pisaniem książek. W sumie racja: można wyobrazić sobie życie bez protest-songów, ale bez rodziny – dużo trudniej. Wygląda więc na to, że prędzej czy później (raczej prędzej) dowiem się czegoś o tym, czy autorka „Zezi i Gilera” nauczyła się konstruować fabuły. I jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało – czekam na to niecierpliwie.

Piotr Gociek

Agnieszka Chylińska „Zezia i Giler”, Pascal 2012, oprawa twarda

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych