Nowa płyta HEY "Do rycerzy, do szlachty..." czyli mała ilość Heya w Heyu NASZA RECENZJA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Prośba skierowana w stronę zespołu Hey, o powrót do stylistyki z lat 90 tych, do riffów i rock and rollowej otoczki, przypomina wezwanie jednej z facebookowych stron, by kosmici oddali nam Kurta Cobaina, a wzięli w zamian Lady Gagę. Taką skrajną desperację może wywołać przesłuchaniu najnowszego (i właściwie poprzedniego też) albumu grupy, zwłaszcza dla zahibernowanego fana, który kojarzy zespół z dokonaniami z przed dekady. Jest tak ponieważ poza emocjonalną poetyką i głosem Katarzyny Nosowskiej w zespole Hey mało co pozostało z zespołu Hey.

Okładka płyty zdaje się estetyczny skok do przeszłości (fotografia zespołu na tle sali gimnastycznej) i podpowiadać pytanie: czyżby następcy Heya z braćmi Waglewskimi na czele nie zmusili przypadkiem weteranów rodzimego rocka do zakasania rękawów i muzycznej odpowiedzi na sukcesywne przejęcie przywileju na przester w głośnikach? W końcu nie jest tajemnicą poliszynela, że „widmo powrotu surowego rocka krąży nad Europą (i Polską)”.

Jednak po przesłuchaniu najnowszej płyty wątpliwości znikają. Hey w rockowym wydaniu już nie istnieje, a szanse na jego powrót są mniej więcej takie, jak na pojawienie się latającego talerza z Kurtem Cobainem na pokładzie.

Najnowszy krążek „Do rycerzy, do szlachty, do mieszczan” to całkowicie skuteczna i konsekwentna kontynuacja poprzedniej płyty Hey „Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy!”. Tym samym formacja nie para się odcinaniem kuponów od legendy sprzed lat, tylko intuicyjnie, na oślep, bez widocznych znaków na niebie i ziemi, próbuje formować siebie w nowej narzuconej sobie konwencji. Choć za album odpowiedzialny jest Paweł Krawczyk deklarujący się jako antygitarocentrysta (na albumie są dwa, słownie dwa, utwory z użyciem tego instrumentu), to jednak trzonem projektu jest współpraca Krawczyk- Nosowska-Zabrocki (Marcin Zabrocki, współpracujący z grupą Pogodno, zastąpił Krzysztofa Zalewskiego przy nagrywaniu płyty).

Ta koncepcja wpisuje się dobrze w ciągoty liderki zespołu. Idzie więc przede wszystkim o pozyskiwania energii ze współpracy z nowymi postaciami, często znanymi już osobami świata muzycznego. Te zabiegi katalizujące nową siłę twórczą, znane dotąd z solowych płyt artystki, przełożone zostały na działalność grupy. Utwory kapeli nie powstają już w sposób „rockowy” na próbach, ale w warunkach studyjnych. Ciekawe, że ułożony materiał dla samych artystów jest materią, której jako zespół „nie znają” i się jej dopiero „uczą”. Po „ulepieniu” kapela dopiero tworzy aranże i przystępną ich formę do występów publicznych.

Teksty na płycie są różnorodne, muzycznie jest to sprawa bardziej skomplikowana. Transformacja kapeli z rockowej w psychofolkową sprawiła, że płyta sprawia wrażenie bardzo jednostajnej, monotonnej i dźwiękowo jednolitej, mimo że koncepcje poszczególnych utworów często się zmieniają.

„Wieliczka” otwierająca płytę mówi o poszukiwaniu stałości, niezmiennych zasad. Tło zagrane gitarą akustyczną i dźwiękową wizualizacją „widma”, interesująca elektronicza sekwencja, przykuwają uwagę. Jednak „Co tam?” to już utwór, w którym powraca znana Katarzyna Nosowska pełna wątpliwości. „Że się kupidyn tobą interesuje” to już piosenka o miłości (z parafrazą w tytule, od internetowego hitu z księdzem Natankiem i jego diagnozą opętania). „Woda” to poszukiwanie przez artystki arche scalającego wszystkich ludzi. „Lilia, kulka i cyrkiel” atakuje gitarą akustyczną i jest refleksją nad odcinaniem się dziecka od matki (i odwrotnie). „Wilk vs. Kot” to utwór o tym, że może istnieć związek, którego istnienie aktualizuje ciągły stan konfliktu. „Lot pszczoły nad tymiankiem” przypomina, że nerw ironicznego spojrzenia na rzeczywistość, nie został w artystce uśpiony. A tytułowy utwór „Do rycerzy, do szlachty, do mieszczan” to „antylękowy” protest song (życie jest zbyt krótkie by bać się zmiany i otwarcia na świat). W ostatnim utworze Hey oddał inicjatywę Gabie Kulce i jest to najdziwniejszy zabieg na płycie, gdyż narusza to koncepcje albumu w ogóle. Nie za bardzo wiadomo dlaczego ten utwór w ogóle powstał

Czy rzeczywiście zespół Hey obrał ścieżkę świadomej i konsekwentnej dezercji z pola rockowego? Czy mamy do czynienia już tylko z procesem wchłaniania przez liderkę nowych inspiracji? Posłuchajcie uważnie tej płyty – znajdziecie odpowiedź na to pytanie.

Olaf Tupik

Hey "Do rycerzy, do szlachty, do mieszczan", Supersam/Mystic 2012

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych