Ducha opowiadań Edgara Allana Poe w tym filmie nie doświadczymy. Jednak wariacja na temat ostatnich dni życia wielkiego pisarza wciąga, choć filmowi bliżej do letniego „Z piekła rodem” niż filmów Davida Finchera.
Zapijaczony i niedoceniony pisarz historii grozy zakochuje się w córce bogatego „burżuja”, który jest oczywiście przeciwny związkowi. W tym czasie pojawia się brutalny morderca, który zabija ofiary czerpiąc inspiracje z poszczególnych opowiadań pisarza. W końcu porywa on ukochaną pisarza, i chce wymusić na nim napisanie kolejnego, wystrzałowego działa. Ten wraz z przenikliwym niczym Sherlock Holmes policjantem rusza by ją uratować. Mógłby to być scenariusz typowego filmu klasy B, o którym szerzej nikt by nie pisał. Jednak głównym bohaterem „Kruka. Zagadka zbrodni” jest sam Edgar Allan Poe, a historia, w którą został zapętlony ma wytłumaczyć jego „obłęd” przed śmiercią.
Fakt, że głównym bohaterem tej prostej opowiastki z dreszczykiem jest Poe nie pomógł jednak jej sukcesowi w amerykańskich kinach. Film miał słabe recenzje i niską frekwencje. W Polsce nie wszedł nawet na duży ekran. Czy dlatego, że film jest aż tak zły? W żadnym razie. „Kruk. Zagadka zbrodni” jest solidnie opowiedzianą historyjką grozy jaka mogłaby wyjść z ręki mało znanego pisarza w książce z rodzaju „pulp”. Na dodatek film opowiada o „owianych tajemnicą” ostatnich dniach życia pisarza, i wpisuje się w modę opowiadania zwariowanych historii o historycznych postaciach ( nawet z prezydenta Lincolna zrobiono łowcę wampirów). Czy to wystarcza odpowiednio „wgryźć” się w tę historię?
„Kruk. Zagadka zbrodni” mogłaby przeistoczyć się w małą perełkę kina grozy, gdyby realizował ją inny reżyser. James McTeigue jest rzemieślnikiem, którego wynajęli bracia Wachowscy do realizacji „V jak Vendetta”. Jednak nawet ten otoczony dziś kultem przez „oburzonych” obraz nie zamienił się w artystyczną wizję orwellowskiego świata. Podobnie jest z ostatnim filmem reżysera. „Krukowi…” bliżej jest więc do letniego w emocjach „Z piekła rodem” o Kubie Rozpruwaczu, niż do mrocznych, i gęstych filmów Davida Finchera. McTeigue momentami nawet stara się grać środkami znanymi z innych thrillerów. Mamy więc z jednej strony nawiązanie do „Misery”, wymyślne tortury rodem z bardziej z „Piły” niż z opowiadań Poe, i w końcu przez cały film na ekranie pojawia się nam skrzyżowanie Sherlocka Holmesa z detektywem Lutherem. Niestety McTeigue nie ma w sobie pesymizmu Finchera, ani nutki szaleństwa Guya Ritchego, który wariacko wskrzesił Sherlocka, by wznieść film na wyższy poziom.
Żaden fan Edgara Allan Poe nie uwierzy raczej, że znaleziony na ławce w baltimorskim parku w 1849 roku w obłąkanym stanie pisarz przeżył to, co pokazano w filmie. Niemniej jednak wgłębienie się w ten popkulturowy produkt sprawia satysfakcję. Szczególnie, że po raz kolejny sympatyczną rolę stworzył John Cusack. Jeżeli lubicie jego role w „1408” czy „Tożsamości”, to nie będziecie rozczarowani. Miejmy nadzieję, że film zachęci widzów chociaż do sięgnięcia po genialne opowiadania Poe, którego ducha nie potrafił przenieść na ekran twórca „Kruka…”.
„Kruk - zagadka zbrodni”, reż. James McTeigue, wyst: John Cusack , Luke Evans , Brendan Gleeson. Dystr: Kino Świat.
Łukasz Adamski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/246787-premiera-dvd-kruk-czyli-edgar-allan-poe-spotyka-sherlocka-holmesa-dobra-rozrywka
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.