Agnieszka Odorowicz dyrektorka Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej odnosi się we „Wprost” do zarzutów twórców „Pokłosia”, że blokowała dotacje państwowe dla tego filmu. Władysław Pasikowski sugerował, że Polski Instytut Sztuki Filmowej odrzucił prośbę o dofinansowanie filmu „Kadisz” (pierwsza wersja „Pokłosia”), bowiem jej dyrektorka uznała, że to film antypolski. Również Dariusz Jabłoński, producent „Pokłosia” mówił, że na spotkaniu z Odorowicz usłyszeli, że chcą zrobić antypolski film. Dyrektorka w najnowszym „Wprost” jednoznacznie odcina się od takich oskarżeń. Jak widać w pewnych kręgach sprzeciw wobec „Pokłosia” jest jednoznacznie traktowany.
Dariusz Jabłoński jako doświadczony producent doskonale zdawał sobie sprawę, że ten sam reżyser w tym samym czasie może uzyskać dofinansowanie na jeden film, nie na dwa. A Władysław Pasikowski otrzymał wtedy już dofinansowanie na film „Stankiewicz”. „Kadisz” (roboczy tytuł „Pokłosia”) dotacji więc nie mógł uzyskać. […] Nie było żadnego „zapisu” na Pasikowskiego. […] Dariusz Jabłoński jest osobą bardzo doświadczoną. Jeśli chodzi o filmy fabularne jego firma jest piąta na liście beneficjentów PISF. Zrealizował z udziałem Instytutu wiele projektów, w tym dwa które sam wyreżyserował.
mówi Odorowicz. Instytut w końcu dał jednak pieniądze podatników na film Pasikowskiego. Dlaczego? Z uwagi na „powagę tematu”.
Ze względu na wagę tematu i osobę reżysera zgodziłam się na ponowne złożenie wniosku, co jest wymagane, jeśli projekt nie otrzymał już wcześniej dofinansowania z PISF. W 2010 r. nie mieliśmy w Instytucie żadnej propozycji filmu w reżyserii Władysława Pasikowskiego. Wniosek został złożony, w styczniu 2011 r. otrzymał list intencyjny, a w pierwszej sesji 2011 otrzymał dofinansowanie. Podejmując decyzję, zaufaliśmy reżyserowi i producentowi. Dariusz Jabłoński jest osobą bardzo doświadczoną. Jeśli chodzi o filmy fabularne, jego firma jest piąta na liście beneficjentów PISF. Zrealizował z udziałem Instytutu wiele projektów, w tym dwa, które sam wyreżyserował.
Odorowicz odnosi się również do pytania (drugi raz tego samego w krótkim wywiadzie) czy uważa film Pasikowskiego za antypolski.
Pytałam, na ile „Kadisz” to film historyczny i czy producent zamierza zamówić konsultacje historyka. Reżyser już wtedy powiedział, że to będzie kino autorskie, a nie opowieść o Jedwabnem. Zapytałam, czy twórcy mają świadomość, że część widzów może źle odebrać ten film i uznać go za antypolski. Początkowo w PISF i eksperci, i ja myśleliśmy, że ma to być film historyczny o zbrodni w Jedwabnem. Stąd pytania o wybraną konwencję opowiadania i wybór gatunku filmowego.
Dyrektorka zapewnia, że Pasikowski dostał w tamtym czasie pieniądze na inny film, więc nie może być mowy o niechęci do niego.
Nie było żadnego „zapisu” na Władysława Pasikowskiego. Reżyser otrzymał dofinansowanie na „Stankiewicza”. Na prośbę producenta zwiększyliśmy kwotę dotacji i podpisaliśmy umowę, która nie z winy Instytutu nie została zrealizowana. […] Rok temu Instytut zaangażował się w „Pokłosie”, a w tym roku dofinansowaliśmy ego najnowszy projekt fabularny o pułkowniku Ryszardzie Kuklińskim „Jack Strong. Operacja Wolność”.
Po tym jak Odorowicz wystarczająco mocno zapewniła, że nie próbowała zablokować pieniędzy ( film w końcu dostał 3.5 miliona złotych dofinansowania) na film i nie uważa go za antypolski, odniosła się również do powstającego filmu „Smoleńsk”.
Producenci i reżyser nie tylko, że się nie zgłosili do Instytutu, to jeszcze z góry zakładają i publicznie ogłaszają, że nie mają żadnych szans. Zawsze w takiej sytuacji przypominam sobie dowcip: „Mosze modli się do Jahwe i prosi, żeby ten dał mu wygrać w totolotka. Modlitwa się powtarza. Aż w końcu Jahwe zirytowany odpowiada: Mosze, daj Bogu szansę, wypełnij kupon”. Nic nie wiem na temat filmu „Smoleńsk”, oprócz ogólnodostępnych informacji z mediów. Z ostatniej współpracy z Antonim Krauzem jestem bardzo zadowolona. Jego bardzo dobry „Czarny czwartek. Janek Wiśniewski padł” był nie tylko dużym sukcesem frekwencyjnym i artystycznym, ale też filmem rzetelnym historycznie. Mieliśmy tylko trochę kłopotów z producentem tego filmu, bo to był debiutant, ale film jest już rozliczony. Scenariusz filmu „Smoleńsk” nie wpłynął do PISF, jego autor nie ubiegał się stypendium scenariuszowe, a producent o dotację na rozwój projektu lub produkcję.
mówi Odorowicz, która dodaje, że:
Każdy producent ma ustawowe prawo ubiegać się o dofinansowanie, a twórcy mają konstytucyjnie zagwarantowaną wolność wypowiedzi. Zanim ktoś powie, że jest prześladowany, dyskryminowany lub jest na niego jakiś tajemniczy zapis w PISF, powinien opierać się choćby w niewielkiej mierze na faktach. Jestem daleka od zapewniania, że każdy, kto złoży wniosek, na pewno dostanie pieniądze. Wszystkich, bez względu na temat i nazwisko reżysera czy producenta, obowiązują te same zasady. Liczy się przede wszystkim jakość scenariusza. Szantaż tematem nie wchodzi w grę. Scenariusz o katastrofie smoleńskiej można napisać albo źle, albo średnio, albo bardzo dobrze. I to podlega ocenie.
Ł.A/Wprost
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/246771-odorowicz-tlumaczy-ze-nigdy-nie-uwazala-poklosia-za-film-antypolski-nie-bylo-zapisu-na-pasikowskiego
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.