PREMIERA DVD Paweł Deląg ratuje świat przed Rutgerem Hauerem KLUCZ SALAMANDRY

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Kadr z filmu "Klucz salamandry"
Kadr z filmu "Klucz salamandry"

Rosyjski thriller przygodowy „Klucz salamandry” przypomina widzowi o kilku rzeczach, o których raczej na co dzień nie myśli. Po pierwsze o tym, że jeśli idzie o pop-kulturę to zdecydowanie nie doceniamy rosyjskiego potencjału oraz tego, jak znakomicie wykorzystywana jest w interesie naszego nie tak dalekiego sąsiada.

Do polskich kin docierają głównie rosyjskie produkcje festiwalowe, nie wiemy więc jak wielką potęgą jest Rosja w dziedzinie filmów i seriali rozrywkowych, jakie budżety i możliwości ma tamtejszy szoł biznes. Choć „Klucz salamandry” nie jest jakąś superprodukcją, to widać w nim, że producenci nie muszą ciułać grosza – podejrzewam że sam koszt wysłania ekipy w egzotyczne lokacje, wynajęcia helikopterów, łodzi i ciężarówek już wystarczyłby na sfinansowanie niejednego polskiego filmu.

Za pieniędzmi idą gwiazdy – jeszcze nie największe, ale poczekajmy. W „Kluczu salamandry” głównych złoczyńców grają Rutger Hauer i Michael Madsen. Nic to, że ten pierwszy średnio, a ten drugi – koszmarnie. Wynik poszedł w świat – to znaczy poszły nazwiska, którymi można się pochwalić, poszły materiały promocyjne, które pomogą film sprzedać.

Teraz rzecz dla Polaków ciekawsza – u boku owych gwiazd na równoprawnych zasadach atrakcją obsady jest Paweł Deląg, u nas niemal kompletnie zapomniany, a w Rosji cieszący się wielką popularnością. „Klucz salamandry” pokazuje dlaczego. Kino rozrywkowe zawsze wie jak zrobić użytek z przystojnego, męskiego amanta – nie musi być świetnym aktorem, wystarczy by dobrze prezentował się na ekranie i miał odrobinę charyzmy. A kamera kocha Deląga i dlatego z powodzeniem wyrasta on na słowiańskiego Colina Farrella – oczywiście z dala od polskiego szołbiznesu, który miał mu do zaoferowania tylko rólki w głupawych serialach oraz największym teatrze telewizji w dziejach kina, czyli „Quo vadis”.

I rzecz ostatnia – kino, "najważniejsza ze sztuk” (jak mawiał Lenin), perfekcyjnie wykorzystywane jest przez Rosję do promowania dobrego wizerunku kraju i jego mieszkańców. Powtórzmy – nie chodzi o filmy festiwalowe, ale o rozrywkowe produkty masowego rażenia.

W „Kluczu salamandry” idzie o cudowne lekarstwo regenerujące ludzką tkankę („fontanna młodości” mówi Rutger Hauer – bardzo niedobry właściciel firmy farmaceutycznej). Niestety, produktem ubocznym produkcji leku jest bardzo niedobry wirus. Żeby tę sprawę ukryć, niedobry Hauer wysyła niedobrego najemnika Madsena na piękną wyspę u wybrzeży Tajlandii, gdzie nad odkryciem pracowali naukowcy. Niedobry Madsen zabija dużo i chętnie, ale rosyjska lekarka uchodzi z życiem.

Na ratunek lekarce wyrusza grupa specnazowców rosyjskich dowodzona przez pułkownika Pawła Deląga ściągniętego z emerytury. W akcji oprócz komandosów towarzyszy mu także koreański policjant oraz trójka cywilów: para lekarzy i magik od komputerów. W tym samym czasie w Bangkoku, gdzie siedzibę ma korporacja złego Hauera, znanych polityków dotyka seria samobójczych śmierci. Co ma to wspólnego z lekiem? Czy świat da się uratować? Czy Deląg da radę? Czy rosyjscy towarzysze broni zapłacą sutą daninę krwi, by ocalić nas przed wirusem? Chyba znacie odpowiedzi na te pytania.

Korzyści propagandowych z tego filmu jest wiele. Oczywiście źli są kapitaliści i najemnicy amerykańscy (Hauer i Madsen). Oczywiście jedyną przytomną na świecie nacją są Rosjanie. Oczywiście Rosja ma prawo wysyłać swoich żołnierzy w dowolne miejsce świata, by ratować rosyjską obywatelkę. Oczywiście rosyjscy żołnierze myślą tylko o męczeńskiej śmierci ku chwale ojczyzny i noszą krzyżyki na szyjach, bo Sowiety to teraz Święta Ruś. I jest piosenka zespołu DDT, i drzewa kręcą się nad umierającym lejtnantem niczym w „Lecą żurawie”. I wiadomo, że przeciętny rosyjski kark w mundurze skopie przy pomocy swojej sztuki walki sambo dowolną ilość dalekowschodnich kurdupli machających agresywnie kończynami. Aż zły zachodni Madsen bez honoru będzie musiał do niego zdradziecko strzelić. I tak dalej.

Pop-kultura jest potężną bronią, a Rosjanie potrafią korzystać z niej tak dobrze, jak Hollywood. Zobaczycie to w „Kluczu salamandry”. Zobaczycie też, że potrafią robić filmy rozrywkowe w sposób nieosiągalny dla swoich byłych kolonii - w tym Polski. A przecież „Klucz salamandry” to nawet nie jest dobry film – najwyżej średni. Tym bardziej strach się bać.

Piotr Gociek

„Klucz salamandry” (Pyataya kazn), reż. Aleksander Jakimczuk i Elena Kowaljewa, wyst. Rutger Hauer, Michael Madsen, Paweł Deląg, Fiodor Jemieljanienko, Rosja 2010. Premiera DVD 8 listopada 2012, dystr. Kinoświat

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych