Trzypłytowe wydanie Blu-ray „Łowcy androidów” przynosi zawartość znaną z wielopłytowej edycji DVD - oznacza to, że możemy cieszyć się czterema pełnymi wersjami filmu plus jedną roboczą oraz dodatkami, wśród których szczególną uwagę zwraca prawdziwa perła – fascynujący dokument „Dangerous Days – Making of Blade Runner”. To film który daleko wykracza poza standardowe składanki opinii mniej lub bardziej przypadkowych osób spotkanych na planie. „Dangerous Days” jest świetnym dokumentem filmowym, który spokojnie można postawić obok klasycznego „Kid Stays In the Picture” o Robercie Evansie, czy „Lost In La Mancha” Terry’ego Gilliama.
W „Dangerous Days” imponuje obfitość źródeł – zarówno wypowiedzi, jaki materiału wizualnego. Córka Philipa K. Dicka, autorzy kolejnych wersji scenariusza, Paul M. Sammon (autor świetnej książki „Future Noir” poświęconej „Blade Runnerowi”), aktorzy (z Hauerem i Fordem włącznie), sam Ridley Scott. Pierwsze dziesięć minut tego dokumentu wystarczy, żeby wywołać u fana stan przedzawałowej ekscytacji: opowieść o scenariuszu który zwierał tylko gadające głowy, historia fascynacji komiksem i nazwania „Blade Runnera” „Mechanismo”, historia śmierci brata Ridleya Scotta, który z tegoż powodu pogrążony był podczas prac w głębokiej depresji, wreszcie informacja o tym, że Ridley miał w tym czasie reżyserować „Diunę”, którą widział jako coś „w stylu Star Wars”. Długo by opowiadać – to trzeba zobaczyć.
Jest oczywiście także masa dodatków „technicznych” odkrywających tajniki produkcji filmu, ale wszystko to nie może przesłonić sprawy najważniejszej – oglądanie „Łowcy androidów” na Blu-ray to prawdziwa przyjemność. Magia nie zniknęła, efekty nie okazują się „cheesy”, a w niektórych ujęciach dopiero w wersji Blu-ray widać prawdziwą głębię planów i bogactwo detali. Szczególnie dotyczy to ostatecznej wersji reżyserskiej podrasowanej cyfrowo w 2007 roku i wskazywanej teraz przez Ridleya Scotta jako kanoniczna.
Ale oczywiście nie o efekty i kłopoty z wyborem wersji tu chodzi – czar „Blade Runnera” działa po 30 latach od premiery, bo to jednak jeden z nielicznych filmów fantastycznych w dziejach kina, który próbuje toczyć z widzem rozmowę na serio. Co więcej, mijające lata dodają filmowi – podobnie zresztą jak najlepszym powieściom Dicka (a „Czy androidy śnią o elektrycznych owcach” do nich należy) – smaku i aktualności. Określenie granic człowieczeństwa w świecie nieodwracalnie transformowanym przez zaawansowane technologie, próba zdefiniowania tego, co w obliczu tych zmian czyni nas jeszcze ludźmi, i tego, w jaki sposób potraktowanie tej kwestii wpłynąć może na relacje zarówno międzyludzkie jak i między człowiekiem a jego kreacją – to wszystko sprawy, które w XXI wieku znajdować się będą w centrum sporów filozoficznych, etycznych i ideologicznych.
Żeby nie przesadzić – „Blade Runner” to tylko film i traktatu filozoficznego nie ma co na siłę z niego zrobić. Ale jaki to film! Absolutny triumf Ridleya Scotta jako malarza kina, człowieka myślącego obrazem, oddychającego filmowa narracją. To film ekstrawagancki i ekstremalny zarazem: kompletna kreacja odmiennej rzeczywistości zrobiona z takim rozmachem, miłością i precyzją, jaką po latach można było odnaleźć dopiero w sposobie, w jaki Peter Jackson potraktował „Władcę pierścieni”.
Piotr Gociek
"Łowca androidów" (Blade Runner), reż. Ridley Scott, wyst. Harrison Ford, Rutger Hauer, Sean Young, Daryl Hannah i inni. USA 1982. Premiera Blu-ray 16 listopada 2012. Dystrybucja w Polsce - Galapagos.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/246667-lowca-androidow-na-blu-ray-30th-anniversary-edition-nasza-recenzja