Na podstawie doświadczeń mojej rodziny z okupacji i swoich własnych z konspiracji z lat 80. obraz tych ciemnych i złych wieśniaków wrogich Żydom jest bardzo wyselekcjonowanym fragmentem rzeczywistości. Czuję się tym filmem urażony - mówi w TOK FM Czesław Bielecki.
Architekt, publicysta i opozycjonista opowiadał w radiu o odczuciach po seansie „Pokłosia” Władysława Pasikowskiego.
Jestem szczęśliwy z jednego powodu, że jako polskiemu Żydowi udało mi się urodzić w kraju, w którym ludzie kochają wolność. To jest coś fantastycznego. Jestem normalnym, polskim i warszawskim Żydem i jako człowiek niewykorzeniony mam twarde rozumienie polskiego interesu narodowego. Dałem temu wraz w tekście "Lekcje żydowskie", jest na mojej stronie Bielecki.pl. Powiem tyle, że kiedy Żydzi ze sobą dyskutują o bardzo ogólnych sprawach, to jest takie powiedzenie, którym na ogół kończą taką dyskusję: no dobrze, ale co to oznacza dla Żydów?
mówi Bielecki, i odnosi się bezpośrednio do kontrowersyjnego filmu Pasikowskiego.
Widziałem w wersji roboczej, bardzo mi się nie podobał. Nie dlatego, że taka sytuacja jest kompletnie niemożliwa, bo tak zdarzyło się - choćby np. Jedwabne. Ale ponieważ jego premiera była tuż przed Świętem Niepodległości, to bym powiedział tak: na podstawie doświadczeń mojej rodziny z okupacji i swoich własnych z konspiracji z lat 80. obraz tych ciemnych i złych wieśniaków wrogich Żydom jest bardzo wyselekcjonowanym fragmentem rzeczywistości. Jest tak pozbawiony półcieni i tak okrutny, że zapomina się o ponurych porachunkach polsko-żydowskich z lat 40. i 50., o Żydach i żydowskich komunistach, którzy z radością witali wchodzącą Armię Czerwoną, którzy donosili na Polaków, których potem wywożono na Wschód, i nie były to dziesiątki, a setki ludzi.
Bielecki uważa, że „Pokłosie” mówi jedynie o fragmencie prawdy, jednak reżyser robi to w sposób uproszczony i przerysowany.
Ja czuję się tym filmem urażony, uważam, że ci wszyscy prości ludzie, którzy dla mojej rodziny, od znajomego księdza, zdobywali świadectwo chrztu po jakichś nieżyjących Polakach, katolikach, nagle są wstawieni w sytuację zbiorowej odpowiedzialności. A ja bronię tezy, w której polemizowałem z książką "Strach" Jana Grossa, że nie może być zbiorowej odpowiedzialności i nieodpowiedzialności, a musi być odpowiedzialność Polaków i Żydów za ich zbiorowości. To nie jest film Munka, to nie jest "Człowiek na torze", to nie jest ta forma rozrachunków, w których rozumiemy drugiego człowieka. To jest dwóch głównych bohaterów, braci skonfrontowanych z jakąś ciemną tłuszczą, a to jest za proste. Tak bywa przez momenty w historii, i dlatego z tym filmem się nie zgadzam.
mówi Bielecki. Były kandydat na prezydenta Warszawy dodaje, że:
Stosunki polsko-żydowskie w III Rzeczypospolitej cechuje zrozumienie, ciekawość i pozytywne myślenie. Uważam, że różnej maści lewacy traktują to jako bardzo dobry, chodliwy towar propagandowy. Wolę dialog, który jest bardziej pogłębiony, wtedy jest uczciwszy i wobec Polaków, i wobec Żydów. A ani Polacy, ani Żydzi niewiniątkami nie są.
Ł.A/TOKfm
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/246652-bielecki-czuje-sie-urazony-poklosiem-ani-polacy-ani-zydzi-niewiniatkami-nie-sa
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.