DŁUGIE RAMIĘ MOSKWY to mój wydawniczy rekord - mówi Sławomir Cenckiewicz NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Po raz piąty wręczono nagrody im. Oskara Haleckiego w konkursie na Książkę Historyczną Roku.

W kategorii "Najlepsza książka popularnonaukowa poświęcona historii Polski w XX wieku" nagrodzono Ryszarda Wolańskiego za biografię "Eugeniusz Bodo. Już taki jestem zimny drań". Nagroda czytelników trafiła do Mirosława Lewandowskiego i Macieja Gawlikowskiego za monografię "Gaz na ulicach. KPN w Krakowie. Stan wojenny 1981-1982".

W kategorii "Najlepsza książka naukowa poświęcona dziejom Polski i Polaków w XX wieku" jury nagrodziło pracę Dietera Schenka "Noc morderców. Kaźń polskich profesorów we Lwowie i holokaust w Galicji Wschodniej". Natomiast nagrodę czytelników w tej kategorii otrzymał prof. Sławomir Cenckiewicz za "Długie ramię Moskwy. Wywiad wojskowy Polski Ludowej 1943–1991". Książka Cenckiewicza to jedna z najlepiej sprzedających się publikacji historycznych tego roku. Poniżej najnowszy wywiad z Autorem!

PIOTR GOCIEK: "Długie ramię Moskwy" imponuje zarówno rozmachem, jak i detalami - jak długo właściwie zbierał Pan materiały do tej książki?

SŁAWOMIR CENCKIEWICZ: Historia tej książki sięga 2006 r., kiedy decyzją prezydenta Lecha Kaczyńskiego i ministra Antoniego Macierewicza zostałem przewodniczącym Komisji ds. Likwidacji WSI. Wówczas po raz pierwszy jako badacz cywilnych tajnych służb zetknąłem się ze światem służb wojskowych PRL i III RP. Od tej chwili zajmowałem się przede wszystkim wywiadem wojskowym. Postanowiłem sobie, że napiszę o tym kiedyś książkę… Niestety o wyczynach tych ludzi w III RP pisać nie mogę, bo są to informacje chronione tajemnicą. Likwidacja WSI uruchomiła jednocześnie proces odtajniania dokumentów „wojskówki” PRL, które jak w tajnej skrytce spoczywały w IPN i nikt do nich w praktyce nie zaglądał. Pracowałem nad książki z przerwami blisko 5 lat, bo po drodze było sporo zakrętów… książka o Wałęsie, odejście z IPN, później był Smoleńsk, praca o Annie Walentynowicz…

Jak pełny obraz działalności wojskowych służb PRL możemy uzyskać na podstawie dostępnych już źródeł, a co jeszcze może pozostawać ukryte (zbiory zastrzeżone IPN, archiwa MON)?

Dysponujemy w miarę kompletnym obrazem wywiadu wojskowego PRL. Rzecz jasna całość materiału źródłowego na ten temat wciąż nie jest do końca rozpoznania. Niestety jest to związane z ewidentnym załamaniem procesu udostępniania dokumentów wojskowych służb PRL przez IPN pod wodzą Łukasza Kamińskiego. IPN notorycznie „gra na nosie” badaczom zainteresowanym Ludowym Wojskiem i nie wrzuca do elektronicznego inwentarza spisu akt wojskowych. Dla własnych potrzeb stworzył bazę akt wojskowych (tzw. BAW), która liczy dziś ok. 150 tys. rekordów (opisanych teczek), ale z niejasnych powodów – tłumaczonych ciągłym udoskonalaniem bazy – tego nie udostępnia. Przez chwilę, w wyniku próśb i determinacji, miałem do tego dostęp w połowie 2010 r. czyli w czasie IPN-owskiego bezkrólewia. Efektem obecnego stanu rzeczy jest w zasadzie całkowity uwiąd, chaos związany z poszukiwaniami materiałów, niekompetencja archiwistów, a w konsekwencji także nieobecność tematyki związanej z WSW i Zarządem II w badaniach naukowych. W czołowym piśmie IPN – "pamięć.pl" – pojawił się nawet niepokojący popularny tekścik o rzekomo suwerennych planach sztabowców z LWP dążących do ataku na Zachód. Duch Jaruzelskiego i Kiszczaka zatriumfował, a paru panów w Instytucie uznało, że na lekturę tych dokumentów jeszcze nie czas. To skandal, który nijak się ma do zapisów ustawowych.

Z Pana książki wyłania się obraz "Długiego ramienia Moskwy", ale raczej wątłego. Jaka więc była naprawdę rola wojskówki w PRL?

Był to twór sowiecki, którego geneza sięga 1943 r. czyli początków I Dywizji im. T. Kościuszkowski – mylnie nazywanej wojskiem polskim, na czele której stał zdrajca i obywatel sowiecki Zygmunt Berling. To prawda, że przez cały okres istnienia wywiad wojskowy był dość wątły jeśli idzie o prowadzenie klasycznego wywiadu zagranicznego. Różne były tego powody – zły dobór kadr wywiadowczych, karuzela zmian, słaba osłona kontrwywiadowcza i penetracja przez zachodnie tajne służby… Jednocześnie Zarząd II był niezwykle groźnym tworem dla życia wewnętrznego kraju, który koncentrował się na tzw. instytucjach przykrycia związanych z finansami. Wspólnie z kontrwywiadem (WSW) penetrował wiele oficjalnych instytucji a nawet aparat PZPR. Stąd też z tą ostatnią działalnością – przede wszystkim z Centralami Handlu Zagranicznego i FOZZ – wiąże się wiele patologii III RP. Dzisiaj wydaje mi się jednak, że wywiad wojskowy był jedynie końcówką ogona WSW, która wszystkim kręciła, również wywiadem. Postacią symboliczną jest tu Kiszczak, który ostatecznie podbił wywiad wojskowy przez WSW w latach 70., a by potem podporządkować sobie także bezpiekę cywilną.

Skąd wzięła się legenda "niesłychanie skutecznych" służb wojskowych PRL?

Z mitu „oberpolicmajstra” Kiszczaka i faktu, że dzięki dealowi z Magdalenki wojsko zostało wyłączone z jakichkolwiek, nawet powierzchownych, procesów weryfikacyjno-rozliczeniowych. Symbolem takiego stanu rzeczy pozostaje Jaruzelski – człowiek nietykalny… To był klasyczny lifting, w ramach którego absolwenci kursów GRU i ideowi bolszewicy, którzy przez cały PRL stanowili pas transmisyjny dla wpływów sowieckich nad Wisłą, przebrali się w rogatywki, orłowi znad Oki dodali koronę i zaczęli głośno mówić o swoich kontaktach z Amerykanami. Ukryli archiwa i wiedzę, a przez kilkanaście lat III RP nie mieli żadnych ustawowych regulacji dla prowadzenia działalności wywiadowczej i kontrwywiadowczej. Powstało „państwo w państwie” nad którym Rzeczpospolita nie zapanowała. To wszystko budowało wokół WSI aurę tajemniczości, ale i niezwykłej sprawności. Iluż to patriotów uważa wciąż, że to może byli gangsterzy, ale profesjonaliści. Za tą bufonadą generałów kryją się przede wszystkim interesy, międzynarodowe linki i „trzymania” wyniesione z dawnych czasów, a nie profesjonalizm wywiadowców, a tym bardziej nie chodzi o służbę Polsce. Stąd obnażenie tego wszystkiego przez likwidację WSI, a potem przez raport Macierewicza i moją książkę wywołało taki szok w tym towarzystwie. Dziś już tylko oni, razem z prezydentem Komorowskim i ministrem Grasiem powielają klisze o rzekomych profesjonalistach z WSI.

Jak wyglądała działalność polskiej wojskówki na tle innych "bratnich"krajów? Czy była między nimi jakaś specjalizacje? A jeśli tak - to jaka była polska specjalność?

Specjalność PRL-owskiej „wojskówki” wynikała wprost z planów wojennych wojsk Układu Warszawskiego. W ramach tej strategii, tworząc tzw. Front Nadmorski, LWP miało zaatakować i okupować część zachodniej Europy wzdłuż pasa północnych Niemiec, Danii, części Norwegii i krajów Beneluksu. To była kompetencja tajnych służb LWP. Kiedy okazało się, że ich praca na tym terenie nie przynosi większych efektów a wielkiej wojny z Zachodem najpewniej nie będzie, to wykorzystali ten obszar dla swoich lewych interesów. Nie przypadkowo więc ich człowiek – Grzegorz Żemek ps. „DIK”, objął stanowisko dyrektora pionu kredytowego Banku Handlowego Internationale w Luksemburgu (w latach 1983–1988). Duża część operacji FOZZ-owskich wiązała się właśnie z tym terenem działania.

Jak można porównać działalność służb cywilnych i wojskowych PRL w przygotowaniu transformacji 1989? Działały niezależnie od siebie? Podzieliły się zadaniami? Sferami wpływów?

Myślę, że większość wpływów zachowały służby cywilne a wojskowi zadowolili się kontrolą odcinkową związaną z armią, przetargami na sprzęt, handlem bronią, polityką oddłużeniową, ochroną wojskowej agentury, trochę mediami i przemysłem ciężkim. To i tak spore wpływy. Nie zapominajmy także o dawnych związkach oficerów LWP z Sowietami, co ma kolosalne znaczenie dla naszego bezpieczeństwa i jakości naszego uczestnictwa w NATO. Proszę pamiętać, że ze wszystkich szefów sztabu WP po 1990 r. jedynie gen. Franciszek Gągor, który zginął 10 IV 2010 r. nie był absolwentem sowieckiej szkoły. To najlepiej pokazuje wpływy dawnego kadry dowódczej LWP w armii.

Nieprzypadkowo służby Federacji Rosyjskiej po 1991 r. uznały, że kadry naszego wojska są naturalnym polem dla szpiegowskich „łowów”, są naturalną bazą typowniczo-werbunkową, jak mówiono w służbach wojskowych. Ale to co ich wyróżnia na tle „sąsiadów” ze służb cywilnych to stosunkowo duże zintegrowanie i spójność organizacyjna, co pozwalało na prowadzenie działalności bardziej zorkiestrowanej i uporządkowanej.

Pod tym względem czeka nas jeszcze wiele pracy. Interesują mnie przykładowo kulisy powołania Józefa Oleksego na premiera RP, który przez wiele lat był współpracownikiem Zarządu II Sztabu Generalnego o ps. „Piotr”. Wiąże się z tym również rola WSI w osłanianiu Oleksego, kiedy w 1995 r. wybuchła sprawa „Olina”. Z tym z kolei wiąże się temat wojskowej prokuratury po 1989 r. Interesująca wydaje się także rola osób pokroju Stanisława Cioska czy Ireneusza Sekuły w transformacji ustrojowej. Oni również pozostawiali w przeszłości w tajnych związkach z wywiadem wojskowym PRL. Tego typu wątków, wciąż nie przebadanych ze względu na słabość naszych nauk społecznych i deficyt odwagi wśród badaczy, jest bardzo dużo…

Ile egzemplarzy "Długiego ramienia Moskwy" znalazlo dotąd nabywców?

Wiem o ponad 40 tys. sprzedanych egz. To mój rekord, nawet książka o Annie Walentynowicz nie sprzedała się w takiej ilości (ponad 30 tys.). "Długie ramię Moskwy" zyskało wielkie zainteresowanie wśród wojskowych, którzy przychodzili nawet na spotkania, szeptali mi coś na ucho, ale czasem też zabierali publicznie głos. Dziękowali za sporą dawkę wiedzy. Myślę, że chcieli poznać kuchnię wojska i mechanizm sprawowania kontroli nad armią przez ludzi związanych z Moskwą.

Rok temu było głośno o książce o Donaldzie Tusku, którą planował pan napisać. Dlaczego ta książka ostatecznie nie powstała?

Nie do końca mam na nią pomysł, choć napisałem sporą część tej książki. W międzyczasie zająłem się inną książką w której wykorzystam „tuskowy” potencjał wiedzy.

Rozmawiał Piotr Gociek

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych