Niesamowita biografia legendy Hollywood INGRID BERGMAN tylko u nas FRAGMENT

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Ingrid Bergman była jedną z największych gwiazd w Hollywood – potem również jedną z najbardziej kontrowersyjnych, kiedy międzynarodowy skandal zagroził jej karierze. Zagrała w kilku należących już do klasyki kina filmach: „Casablanca”, „Urzeczona”, „Osławiona”, czy „Gasnący płomień”, a partnerowały jej takie hollywoodzkie ikony jak Humphrey Bogart, Cary Grant i Gregory Peck. Charlotte Chandler, przytaczając rozmowy przeprowadzone z Bergman, pozwala nam poznać wydarzenia z perspektywy aktorki i odkrywa przed nami fascynującą kobietę o złożonej osobowości, żyjącą pełnią życia.

Ingrid Bergman była już gwiazdą w Szwecji, kiedy zauważył ją David O. Selznick i sprowadził do Hollywood, gdzie szybko stała się najbardziej kasową aktorką na świecie. Jednak do najbardziej spektakularnego wydarzenia w jej życiu doszło poza ekranem, kiedy pojechała do Włoch kręcić film i rozpoczęła namiętny romans z reżyserem Roberto Rossellinim. Z powodu skandalu, jaki wywołał jej nowy związek, została wygnana z Ameryki, wykluczona ze środowiska Hollywoodu, oczerniona przez dziennikarzy, potępiona przez kościół i skrytykowana w amerykańskim senacie – i odseparowana od swojej małej córki. Mogła kręcić filmy wyłącznie z Rossellinim.

Słowami osób, które ją znały, Charlotte Chandler opisuje życie Bergman przed, w trakcie i po skandalu. Ingrid Bergman wspominają między innymi Alfred Hitchcock, George Cukor, Sidney Lumet, Cary Grant, Gregory Peck, Greta Garbo i Liv Ullmann. Chandler rozmawiała również z Roberto Rossellinim; ich córkami bliźniaczkami, Isabellą i Isottą Ingrid; synem Rosselliniego, Renzo; córką Ingrid, Pią Lindstrom; oraz wieloma innymi osobami.

Biografia "Ingrid Bergman" autorstwa Charlotte Chandler właśnie trafiła do księgarń nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka.

CHARLOTTE CHANDLER "INGRID BERGMAN" (fragment)

Ingrid Bergman nie była kobietą, dla której posiadanie futra miałoby jakąś szczególną wagę, ale, jak mi wyznała:

„Można powiedzieć, że moje doświadczenia z futrami dobrze obrazują historię mego życia.

Moja historia z futrem przypomina jeden z tych filmów o płaszczu i wszystkich tych ludziach, którzy go noszą, albo o smokingu, który najpierw błyszczy w świetle chwały, a potem upada, gdy nadchodzą ciężkie czasy, czy choćby o żółtym rolls-roysie, pojawiającym się w jednym z moich filmów.

Kiedy byłam małą dziewczynką, pozowałam do zdjęć mojemu tacie, ubrana w futro mamy, ale nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Żyłam w kraju, gdzie każda kobieta miała jakieś futro. Rzadko chorowałam i nie potrzebowałam go. Myślę, że większość dziewczynek tak bardzo czekała na dzień, w którym dostaną swoje pierwsze futro, ponieważ to oznaczało, że są już dorosłe.

Uwielbiałam swoje dzieciństwo i nie myślałam zbyt wiele o dorastaniu. Żyłam teraźniejszością. Tata był moim najlepszym przyjacielem i chciałam, żeby pozostał nim na zawsze”.

Ale tak się nie stało, bo kiedy Ingrid miała dwanaście lat, jej tata zmarł.

W wieku dwudziestu jeden lat, dzięki pieniądzom, które pozostawił jej zapobiegliwy ojciec, Ingrid przeprowadziła się do pierwszego samodzielnego mieszkania. Była podekscytowana niezależnością, jaką dawało własne lokum.

„Czułam się tak, jakby ktoś dał mi skrzydła. I nawet jeśli nie masz ochoty latać, miło jest jednak wiedzieć, że możesz to zrobić”.

Ingrid szczególnie cieszyła się z prywatności, o wiele większej niż ta, którą zapewniał jej własny pokój w domu surowego wuja Otto, gdzie mieszkała razem z jego żoną, ciotką Huldą, oraz piątką kuzynostwa. Nie przeszkadzało jej to, że mieszka sama. Przeciwnie, uznała, że nawet jej się to podoba, i z zadowoleniem odkryła, że lubi przebywać w swoim towarzystwie.

Pierwsze pieniądze zarobione w filmie w Sztokholmie młodziutka Ingrid przeznaczyła na kupno futra z lamparta oraz nakręcanego gramofonu.

„To niezbyt praktyczne zakupy – wyznała mi – ale również nie takie zbędne. Myślę, że ten wybór bardzo dobrze oddawał moją osobowość” .

Na jej dwudzieste pierwsze urodziny Petter Lindström (później Lindstrom), przyszły narzeczony Ingrid, podarował jej etolę z lisa.

„W tamtym czasie nosiła ją każda kobieta, która chciała być modna – kontynuowała Ingrid – to był krzyk mody w Grand Hotelu w Sztokholmie, gdzie Petter i ja spotkaliśmy się na pierwszej randce. To właśnie z nim po raz pierwszy weszłam do Grand Hotelu i zobaczyłam tam panie w etolach z lisa. Nie wiem, czy kiedykolwiek widziałaś coś takiego; to mała futrzana etola, którą nosiło się wokół szyi jak szal. Lis trzymał w pysku swój własny ogon, a jego otwarte szklane oczy wpatrywały się w ciebie. Dziś ten styl zupełnie mi się nie podoba i jestem nim zszokowana, ale kiedy przyszła paczka i otworzyłam pudełko, omal nie zemdlałam z radości. Byłam sama w mieszkaniu i piszczałam z przejęcia. Jak tylko założyłam etolę, zakochałam się w niej. To był najwspanialszy prezent, jaki kiedykolwiek dostałam. Czułam się tak, jakby Petter obejmował mnie ramieniem. Wtedy taka etola była najmodniejszym dodatkiem, szczytem mody, a dla mnie osobiście stanowiła symbol dorosłości, a nawet wyrafinowania. Oczywiście nie mieszkałam długo sama. Wkrótce wyszłam za Pettera i zamieszkaliśmy razem. Czekałam na tę chwilę z utęsknieniem. Wiedziałam, że nie mogę bez niego żyć, a etola była dowodem na to, jak bardzo mnie kochał.

Wtedy natychmiast pobiegłam do telefonu, by zadzwonić do Pettera i powiedzieć mu, że jestem zachwycona prezentem, i z tego całego entuzjazmu – w owym czasie miałam mnóstwo energii i byłam pełna zapału – potknęłam się i złamałam kostkę.

Musiałam jechać do szpitala i zostać tam na noc. Kostka bardzo mnie bolała, ale byłam tak szczęśliwa, że w ogóle sobie tego nie uświadamiałam. Zabrałam ze sobą pudło z etolą i ukryłam je pod łóżkiem. W nocy, kiedy już zostałam sama, wyciągnęłam pudło i zarzuciłam sobie etolę na ramiona. Było mi tak ciepło i błogo, że prawie całą noc siedziałam na łóżku i głaskałam lisie futro, dzięki czemu miałam poczucie, że jestem blisko Pettera. Chciałam jak najszybciej wyleczyć kostkę, żeby móc z nim zatańczyć, mając na sobie moją etolę.

Kiedy już podpisałam kontrakt z Davidem O. Selznickiem i pojechałam do Ameryki, David był zaskoczony i zszokowany, gdy pojawiłam się na przyjęciu w jego domu i położyłam płaszcz na łóżku, gdzie leżał już stos futer zostawionych przez inne zaproszone kobiety. Zapytał wtedy: «Chodzisz w płaszczu? Nie masz futra z norek?», a ja mu odpowiedziałam: «Nie mam, ale dzięki temu szybko znajdę swój płaszcz, kiedy będę wychodzić».

«Będziesz wielką gwiazdą. Musisz mieć futro z norek» – odrzekł David. Nie uważałam, żeby futro z norek stanowiło miarę mojego sukcesu zawodowego”.

Niemniej jednak Ingrid wybrała się na zakupy.

Jej zdaniem futra z norek były bardzo drogie. Kusiło ją, żeby wybrać jedno z najtańszych. Z pewnością nie zamierzała kupić najdroższego futra, ponieważ, jak mi powiedziała:

„Miałabym wyrzuty sumienia, wydając tyle pieniędzy Davida”.

Niepotrzebnie się martwiła, bo Selznick nie zamierzał za nie zapłacić.

Po raz pierwszy włożyła nowe futro, kiedy została zaproszona na kolejne przyjęcie do Selznicka. Zdjęła je i zostawiła na łóżku, na którym leżało już mnóstwo innych futer z norek. Zastanawiała się, jak potem znajdzie swoje, zwłaszcza że prawdopodobnie wyjdzie z przyjęcia pierwsza. Nie znała wielu osób, i chociaż wiedziała, że Irene Mayer Selznick, żona Davida, z pewnością zadba o to, żeby Ingrid dobrze się czuła, i przedstawi ją innym gościom, to jednak będąc gospodynią tego przyjęcia, Irene miała obowiązki wobec wszystkich pozostałych gości i nie mogła poświęcać wiele czasu jednej osobie.

Ingrid nie przeszkadzało to, że siedziała sama i przyglądała się wszystkiemu z boku. W istocie rzeczy właśnie to lubiła robić. Uwielbiała chłonąć atmosferę przyjęcia, lecz bez konieczności prowadzenia rozmowy z innymi ludźmi. Rozmawianie z obcymi wprawiało ją w zakłopotanie, poza tym w tamtym czasie jej angielski nie był perfekcyjny. Zaczęła jednak czuć się trochę nieswojo, kiedy goście, zauważywszy, że siedzi sama, przypatrywali jej się ciekawie, a potem, w jej mniemaniu, poczuli się zobligowani do tego, by z nią porozmawiać.

Gdy nadszedł czas wyjścia, spojrzała na stos futer na łóżku, ale bez trudu odnalazła swoje. Zdecydowanie różniło się od pozostałych. Miało inny kolor, było bez połysku i wyglądało raczej na cienkie.

Kiedy wychodziła, Selznick zapytał:

– Co to za futro?

– Davidzie, to futro z norek, mówiłeś, że właśnie takie powinnam sobie kupić. Nie podoba ci się? – Po jego minie domyśliła się od razu, jaka jest odpowiedź.

– Musisz je zwrócić, Ingrid – skarcił ją Selznick. – Jak będziesz nosić coś takiego, ludzie pomyślą, że nie jesteś gwiazdą, i nią nie będziesz. Oddaj to futro z powrotem do sklepu. Nikt nie będzie wiedział, że miałaś je na sobie.

Ktoś jednak wiedział, że je nosiła. Ingrid wiedziała. Miała to futro na sobie, więc było oczywiste, że nie może go zwrócić do sklepu.

Sprzedała je w sklepie z odzieżą używaną za niewielką kwotę. Potencjalny nabywca nigdy się nie dowiedział, że futro było prawie nowe i przez jedną noc leżało na łóżku Davida O. Selznicka.

Selznick przysłał jej na Boże Narodzenie prezent zamówiony u bardzo znanego kuśnierza. Otworzyła pudło, oczekując, że w środku znajdzie futro z norek, takie, w jakim David chciałby ją widzieć. Okazało się, że było tam futro z karakułów.

Ingrid nigdy nie zrozumiała, co to miało oznaczać.

Kiedy przyjechała z Hollywood do Rzymu, żeby się spotkać z Rossellinim, Roberto zapytał ją: „Nie masz futra z norek?”. Odrzekła, że nie.

„Roberto był zaskoczony – wyznała. – Powiedział mi, że przecież wszystkie gwiazdy Hollywoodu noszą futra z norek. I na tamte święta Bożego Narodzenia dostałam od niego takie futro. Nie mówiłam mu, że wcześniej nie kupiłam sobie norek, dlatego że po prostu nie chciałam go mieć, ale ponieważ to dostałam od Roberta, więc oczywiście je zatrzymałam. W kieszeni znalazłam karteczkę, na której było napisane: «Z wyrazami miłości, Roberto». Postanowiłam, że zawsze będę mieć tę kartkę w kieszeni. Za każdym razem, gdy wkładałam to futro, kilka razy sprawdzałam kieszeń, żeby się upewnić, że karteczka jest głęboko schowana. Bardzo uważałam, żeby się nie zamoczyła, kiedy padał deszcz.

Któregoś dnia jednak zgubiłam kartkę. Okazało się, że w kieszeni była dziura, sprawdziłam podszewkę, ale karteczki nigdzie nie znalazłam. Myślę, że bardziej lubiłam tę kartkę niż futro, byłam trochę przesądna i wydawało mi się, że jak zgubię kartkę, to stracę całą miłość Roberta. I tak też się stało. Nie udało mi się utrzymać tej miłości, ale wiem, że zachowałam chociaż jej część.

Raczej rzadko nosiłam to futro. W Rzymie nie było mi potrzebne. Czasami Roberto pytał: «Nie chcesz włożyć swoich norek?», a ja odpowiadałam: «Och nie, jest za ciepło». W rzeczywistości było nawet dosyć zimno, ale nie mogłabym mu powiedzieć, że nie podoba mi się futro, które od niego dostałam. Z czasem o nim zapomniał.

Chociaż nasze małżeństwo się skończyło, ja wciąż czułam się zaślubiona z norkami. Nie mogłam unieważnić mojego związku z tym futrem, pomimo że go nie nosiłam i zajmowało sporo miejsca w szafie. Nie wyrzuciłam go nawet wtedy, gdy Lars, mój trzeci mąż, podarował mi płaszcz z futrzanym wykończeniem.

Po wielu latach postanowiłam, że podszyję sobie płaszcz futrem z norek. To był świetny pomysł. Futra wcale się nie widziało, a było mi ciepło. Pomyślałam, że może któregoś dnia spodoba się on którejś z naszych córek, moich i Roberta.

Ten płaszcz, podszyty futrem z norek, dałam mojej córce Isabelli na jej dwudzieste pierwsze urodziny, ale nie była do niego przekonana. Powiedziałam jej wtedy: «Nie martw się, te norki nie żyją już od dwudziestu pięciu lat»”.

Isabella, która w dwudziestym pierwszym wieku wciąż ma ów płaszcz, powiedziała mi: „Moje dzieci uważają, że powinnam zakopać go w ogródku, w miejscu, które pełni funkcję cmentarza naszych domowych zwierzaków”.(...)

(Fragment książki Charlotte Chandler "Ingrid Bergman" publikujemy dzięki uprzejmości wydawnictwa Prószyński i S-ka)

Autor

Budzimy się wPolsce24 codziennie od 7:00 rano Budzimy się wPolsce24 codziennie od 7:00 rano Budzimy się wPolsce24 codziennie od 7:00 rano

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych