Oto książka, która wydana dziesięć lat temu byłaby prawdziwą bombą i ściągnęła autorowi na głowę oskarżenia o oszołomstwo, wiarę w spiskową teorię dziejów i szerzenie nienawiści do III RP. Dziś, kiedy znamy już wyniki wielu lat badań Instytutu Pamięci Narodowej, kiedy opinia publiczna przetrawiła już pozycja takie jak choćby „SB a Lech Wałęsa”, szok jest mniejszy, ale nie znaczy to, że „Ubek” Bogdana Rymanowskiego utracił siłę rażenia.
Zaczęło się od Sławomira Cenckiewicza i książki „Oczami bezpieki”. Z niej Rymanowski dowiedział się o istnieniu Janusza Molki (vel Molke), który przez wiele lat donosił na najważniejsze postaci opozycji. Był jednym z najcenniejszych agentów SB, najpierw jako TW, a potem jako kadrowy oficer resortu Kiszczaka. Zauważmy: to nie jakieś zastraszone chłopię (no, może na początku), tylko gość, który pilnie pracuje dla esbecji, biesiaduje z przełożonymi, za główny cel stawia sobie zostanie prawdziwym oficerem SB, który donosi gorliwie na swoich dobrych przyjaciół, kumpli ze szkoły, studiów i tak dalej.
Rymanowskiego Molka zainteresował z innego powodu: dzięki swemu – i tu pojawia się wątpliwość, jakiego słowa użyć – nawróceniu? Przebudzeniu? Coming outowi? Faktem jest, że Molka jest jedynym znanym w historii III RP byłym esbekiem, który postanowił przeprosić swoje ofiary i uzyskać od nich przebaczenie. Brzmi cudownie, nieprawdaż? Ale jest tu haczyk – ze zwierzeń Molki wynika, że w dużym stopniu do jego ataku szczerości przyczynił się po prostu fakt, że jemu – w odróżnieniu od kumpli z bezpieki – kariery w nowej Polsce zrobić się nie udało.
W książce Bogdana Rymanowskiego mamy zatem trzy warstwy. Pierwsza, bardzo ciekawa, to opowieść o „życiu codziennym esbeka na przełomie epok”: jak wyglądała inwigilacja, lokale kontaktowe, wypłaty gotówki za donosy, jak esbecy pili i co myśleli. Kto nałogowo zajmuje się tematyką i starał się śledzić piśmiennictwo na ten temat, może powiedzieć „nic nowego”. Ale pamiętajmy, że dzięki nazwisku autora ta akurat książka ma szanse trafić także do rąk czytelników których wiedza na ten temat jest znikoma i żadna. Tych z pewnością „Ubek” zaszokuje.
Warstwa druga, na którą szczególnie zwraca uwagę i autor, i wydawca w promocji, to ów wątek nawrócenia, faktycznie unikatowy. Mam z nim jednak problem. Kiedy o wewnętrznej przemianie Molki opowiada Rymanowski, kiedy podkreśla jego wewnętrzne zmagania, gdy opisuje reakcje ludzi, którzy Molka zdradził, a których dziś błaga o wybaczenie – wierzę Rymanowskiemu. I niemal współczuję Molce.
Ale wystarczy, by głos zabrał sam były agent, a czar pryska. Słyszę bowiem w jego słowach te same tony, które słyszałem w ustach esbeków w latach 80. Jego wypowiedzi są przesiąknięte charakterystyczną dla esbeków mieszaniną fanfaronady, pogardy, cynizmu i złej woli. Skłonność do wyolbrzymiania własnych zasług, do manipulowania emocjami rozmówcy, do wyolbrzymiania zakresu posiadanej wiedzy na wszelkie poruszane tematy – tak, Molka wciąż brzmi jak prawdziwy esbek. Efekt jest taki, że za każdym razem kiedy o Molce i jego rozterkach opowiada Rymanowski – czuję do byłego (?) agenta odrobinę sympatii. Gdy usta otwiera sam Molka – wtedy sympatia mija mi błyskawicznie, bo mam wrażenie, jakbym słuchał grzechotnika próbującego wzruszyć mnie opowieściami o twardej skórze ofiar.
Warstwa trzecia, choć najbardziej skąpa, jest dla mnie najciekawsza i nadaje się do prokuratury (to znaczy nadawałaby się, gdyby tylko prokuratury w Polsce potrafiły prowadzić normalne dochodzenia i ścigać bandytów odpowiedzialnych za ostatnie lata PRL). Z opowieści Molki wynika, że już po czerwcu 1989 nowe władze inwigilowały polityczną opozycję, wykorzystując do tego przewertowanych esbeków. Że część polityków znajdowała się wtedy wręcz po podwójnym rozpracowaniem – pilnowali ich zarówno dawni esbecy w interesie swoich starych/nowych, przemienionych w biznesmenów mocodawców, jak i tworzone przez nową władzę służby, które miały szczególnie uważać na „opozycję antysystemową”.
Bardzo niechlubnie wypadają w tych opowieściach ludzie aktywni do dziś, dziwnym trafem związani wciąż z bieżącą polityką i pewną dużą rządzącą partią: Konstanty Miodowicz, Wojciech Brochwicz i inni.
W tej trzeciej warstwie pojawiają się też liczne sugestie Molki o wielu, wielu „autorytetach” moralnych, dziennikarskich, politycznych, które dziś brylują w mediach, a które były agentami SB. Jednak żadnych nazwisk – brak dowodów, bo materiały zniszczono (no, może poza kopiami w Moskwie lub Berlinie albo Waszyngtonie). Więc Molka sugeruje, ale nikogo nie wskazuje palcem. Jak wyjawił ostatnio Bogdan Rymanowski w wywiadzie dla „Rz”, na offie usłyszał od Molki różne nazwiska, ale nie może i nie chce ich ujawnić, bo procesowo byłby na straconej pozycji.
Warto przeczytać „Ubeka”, bo to dobra książka. Bogdan Rymanowski, jak rasowy dziennikarz, złapał temat i nie popuścił. Każda z trzech warstw, o której wspomniałem, warta jest poznania. Mam z „Ubekiem” inny problem – mimo deklaracji Molki i psychologicznych analiz autora, ja naprawdę nie wiem, w co gra dziś Janusz Molka. Czy naprawdę jest „skruszonym”? Cóż, takich najłatwiej rozpoznaje się na ławie świadków koronnych. A tam Molka się nie wybiera. Dlaczego znów stanął w świetle reflektorów? Potrzeba ekspiacji, czy sławy? A może jednak znów jest czyimś narzędziem w kolejnej partii gry? Dziwnym trafem część jego słów można wykorzystać w dzisiejszej walce politycznej –czytajcie uważnie, to zauważycie które.
Nie ufam Molce, co nie znaczy, że nie wierzę wszystkim jego słowom. Wiem, że większość z nich jest prawdziwa. Problem w tym, że nie wiadomo które to słowa.
Piotr Gociek
Bogdan Rymanowski „Ubek”, Zysk i S-ka 2012, opr. miękka, 320 str.
Bogdan Rymanowski podczas spotkania autorskiego w Łodzi mówi o Januszu Molce:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/246575-w-co-naprawde-gra-byly-esbek-molka-nasza-recenzja-ksiazki-ubek-rymanowskiego
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.