Roberto Benigni ma 60 lat. Czym jeszcze nas zaskoczy? ZOBACZ najśmieszniejsze wcielenia komika

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
"Zakochani w Rzymie"
"Zakochani w Rzymie"

Lewicowy artysta, reżyser komedii o Holokauście, którą podbił świat, aktor Jarmusha i autor slapstickowych żartów. Roberto Benigni pokazał niedawno swój talent u samego Woodego Allena. Czy to początek nowego rozdania w życiu "elektrycznego" Włocha?

Toskańczyk Roberto Binigni zadebiutował na deskach komediowego teatru w wieku 20 lat. Bardzo szybko trafił do telewizji, gdzie występował w popularnym programie rozrywkowym wcielając się w postać ekscentrycznego krytyka filmowego. Następnie upomniało się o niego kino. W międzyczasie komik pojawiał się na festynach komunistycznej gazety "L'Unita". Do dziś aktor jest zaciekłym wrogiem włoskiej prawicy oraz Silvio Berlusconiego. Na szczęście jego komunizowanie nie przekłada się na walkę z Kościołem. Swój najsłynniejszy film pokazywał Janowi Pawłowi II, i brał udział w biblijnym maratonie. Wystąpił zaraz po Benedykcie XVI.

Zanim Benigni wyreżyserował swój pierwszy film, zagrał u samego Jima Jarmusha. Jego świetna rola w „Poza Prawem” u boku Toma Waitsa i Johna Lurie spowodowała, że aktor wylądował na stałe u najciekawszego amerykańskiego niezależnego filmowca i wystąpił w przezabawnej historyjce w „Nocy na ziemi” oraz w „Kawa i papierosy”.

Jednak repertuar Benigniego znacznie odbiega od ponuro-wesołego kina Jarmusha. Przesiąknięty ADHD Włoch stanął po obu stronach kamery w 1983 roku kręcąc „Tu mi turbi”, gdzie poznał swoją przyszłą żonę Nicolettę Braschi, która stała się dla niego tym kim Mia Farrow dla Woodego Allena. Następnie Benigni kręci typowe dla siebie absurdalne komedie i staje się czołowym szydercą włoskiej popkultury. Takie filmy jak „Potwór” czy „Johhny Wykałaczka” umacniają pozycję komika i jednoczenie zamykają w szufladce. Ten nie zapomina jednak o poważniejszym repertuarze. Aktor wystąpił w głównej roli w ostatnim obrazie Federico Felliniego "Głos księżyca", gdzie został przez mistrza ochrzczony Pinokiem. Fellini marzył ponoć by obsadzić Roberto w swoim filmie opartym na najsłynniejszej włoskiej bajce. Nie zdążył zrealizować swoich planów. Zrobił to jego uczeń, O tym jednak za chwilę.

W 1996 roku świat filmowy we Włoszech zatrzymał oddech. Benigni realizuje film o Holokauście. Ma to być…komedia. Można się tylko domyślać jak premiery filmu musiały obawiać się środowiska żydowskie. W rzeczywistości film okazał się tragikomiczny i zmienił na zawsze wizerunek komedianta z „Różowej Pantery”. Opowieść o żydowskim antykwariuszu Guido Orefice, który poślubia kobietę swego życia, następnie prowadzi sielską egzystencję w Toskani i trafia w końcu ze swoim synkiem do obozu koncentracyjnego oczarowała publikę całego świata. Guido aby oszczędzić synkowi cierpienia w obozie wmawia mu, że biorą udział w specyficznej grze między strażnikami a więźniami, której celem jest zdobycie upragnionego przez malca czołgu. "Życie jest piękne" zdobyło 3 Oscary, co jest rzadkością w przypadku filmu nieanglojęzycznego. Odebranie nagród przez aktora i reżysera przeszło do legendy ceremonii Oscarów.

Niestety Benigni już nigdy nie zbliżył się do poziomu „Życie jest piękne”. Jego interpretacja „Pinokio” spotkała się, pisząc delikatnie, z bardzo chłodnym przyjęciem. Film był niespójny. Benigni chcąc naśladować Felliniego pogrążył dzieło Carla Collodiego i mimo ogromnego budżetu zrobił film gorszy niż telewizyjną wersję RAI I. Również całkiem przyzwoity "Tygrys i śnieg" nie sprostał oczekiwaniom fanów tragikomedii o Holokauście. Pierwsza dekada XXI wieku nie była więc filmowo udana dla „włoskiego Allena” jak go niektórzy nazywają. Paradoksalnie to właśnie Allen wyciągnął Włocha z filmowego zakrętu. Benigni wrócił na ekrany po 7 latach przerwy w znakomitym filmie Nowojorczyka „Zakochani w Rzymie”. Benigni wcielił się we włoskiego urzędnika, który staje się sławny, dlatego, że jest sławny, a jest sławny, bo tak postanowili medialni kapłani. Woody Allen w ciągu kilkudziesięciu minut pokazał nam totalny upadek współczesnej telewizji i jednocześnie w brutalny sposób obnażył dramat gwiazd reality show, którym łatwiej jest się dziś wspiąć na szczyt niż przeżyć z niego upadek.Ta najlepsza część filmu Allena nie miałaby swojej mocy, gdyby nie fantastyczna słodko gorzka rola Benigniego.**

Film Allena pokazał, że ten komunizujący artysta, reżyser komedii o Holokauście, aktor Jarmusha, Bertolucciego i Felliniego oraz autor slapstickowych żartów ma do zaprezentowania o wiele więcej niż kopanie leżącego Silvio. Miejmy nadzieję, że Benigni udowodni, że nazwanie go włoskim Allenem nie jest tylko pustym sloganem.

Łukasz Adamski

Autor

Budzimy się wPolsce24 codziennie od 7:00 rano Budzimy się wPolsce24 codziennie od 7:00 rano Budzimy się wPolsce24 codziennie od 7:00 rano

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych