"Obławy" miało nie być - konkurencja atakowała fałszywym oskarżeniem o plagiat!

"Obławy" miało nie być. Niewiele brakowało, by prace nad jednym z najlepszych polskich filmów ostatnich lat już na etapie wstępnych przygotowań zostały na dobre zablokowane. Reżyser filmu "Obława" Marcin Krzyształowicz został oskarżony o plagiat. Ciemną stronę polskiej branży filmowej odsłania twórca odsłania w obszernym wywiadzie dla portalu Interia.pl

Spotkałem się z wyjątkowo perfidnym zarzutem, który początkowo mnie rozbawił, dlatego że mój scenariusz trafił do Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej ze stemplem, na którym widniała konkretna data. Pół roku później wydana został książka [chodzi o "Egzekutora" Stefana Dąmbskiego - przyp. red.], z którą moja historia nie ma absolutnie nic wspólnego a ja zostałem postawiony w bardzo trudnym położeniu, ponieważ byłem zmuszony tłumaczyć się z absurdalnego zarzutu. Myślę, że w kilku prostych, żołnierskich słowach zrobiłem to, czym uciąłem wszelkie spekulacje na ten temat. Niemniej jednak ślad pozostał.

Jak twierdzi Marcin Krzyształowicz, od początku chodziło o akcję ze strony filmowej konkurencji:

Jeśli ktoś bezkarnie formułuje taki zarzut - a zrobił to pewien producent - nazwiska nie pomnę, bo pospolite, ale ma kręcone włosy i pali grube cygara dla dodania sobie kurażu [chodzi o Dariusza Jabłońskiego - producenta takich filmów, jak: "Wino truskawkowe" "Pokaż kotku, co masz w środku" Sławomira Kryńskiego, "Pokłosie" Władysława Pasikowskiego - przyp.red]. Więc jeśli ktoś rzuca publicznie oszczerstwo i nie ponosi za to żadnych konsekwencji, to uważam, że coś jest nie w porządku. Coś jest nie w porządku nie tylko z tym człowiekiem, ale z całą naszą branżą, że potrafimy posunąć się do czegoś takiego tylko po to, by zahamować proces czyjegoś filmu, nazwijmy rzeczy po imieniu - odebrać komuś szansę.

Twórca "Obławy" obronił projekt:

Udało mi się z tego problemu wybrnąć tylko dzięki temu, że miałem w ręku twarde dowody swojej niewinności. Gdybym był mniej odporny psychicznie, to nie wiadomo, jak wyglądałyby losy tego projektu. Śmiem twierdzić, że by nie powstał, dlatego że facet palący grube cygara ma sporą władzę. Ja nie palę grubych cygar.

To jest szalenie niepokojące. Nie wiem, czy tak jest w innych branżach. Nie znam innych branż. Jeśli panują tu takie zwyczaje i do tego wszystkiego takie zachowania uchodzą płazem, to rzeczywiście jest niedobrze z polskim kinem, a uważam, że jest niedobrze.

Niedawno autor scenariusza do "Jesteś Bogiem" - Maciej Pisuk - opowiadał, jak jeden ze znanych producentów po prostu próbował mu przemocą odebrać tekst i ukraść projekt.

Pisukowi i Krzyształowiczowi udało się ocalić swoje filmy. A co z tymi, którzy nie mieli tyle szczęścia i padli ofiarą cichych "mordów kinowych"?Czy to normalne praktyki w polskim kinie? I kto jest jego Ojcem Chrzestnym (bo chyba już nie Lew Rywin)?

gop

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych