"Jak zostałem premierem. Rozmowy pełne moralnego niepokoju" to wywiad-rzeka z Robertem Górskim, twórcą Kabaretu Moralnego Niepokoju, który ukaże się 7 listopada nakładem wydawnictwa Znak. Rozmowy przeprowadził i spisał Mariusz Cieślik. Robert Górski zdradza, dlaczego nie został poetą, kim naprawdę jest Badyl i z czego śmieją się Polacy. Tylko w portalu wNas.pl - premierowe fragmenty!
Mariusz Cieślik Jak się zostaje premierem?
Robert Górski Jak większość rzeczy, i ta przytrafiła mi się przypadkiem. Zaczęło się od tego, że Beata Harasimowicz z TVP, reżyserka większości kabaretowych widowisk, zaproponowała mnie i Marcinowi Wójcikowi wspólne prowadzenie programu. Najpierw to był Kanapowy, a potem Kabaretowy klub Dwójki. Gwiazdami pierwszego odcinka mieliśmy być my i Ani Mru Mru. Chciałem napisać skecz, w którym ról wystarczyłoby dla wszystkich – pomyślałem o posiedzeniu rządu. Zagraliśmy to i spodobało się.
W pierwszym odcinku premier rozstawiał ministrów po kątach, bo oni zachowywali się jak niesforna klasa. Zapewniali go, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, ale ten od infrastruktury nie wiedział, że ma też koleje, a nie tylko same autostrady. Cykl posiedzeń daje szansę zaangażowania gości naszego programu, żeby zagrali w jakimś nowym skeczu, no i tworzy dodatkową interakcję między nami, prowadzącymi Klub. Marcin Wójcik został ministrem sportu, bo jest absolwentem AWF i zapalonym golfistą. Wobec mnie, czyli premiera, zachowuje się jak typowy zausznik – „zasada jest jedna, premier zawsze musi wygrywać”. Podlizuje się, stara się odgadnąć moje życzenia, czasem ostrzega przed niebezpieczeństwem. Był kłopot, gdy prawdziwym ministrem sportu została kobieta, ale jak typowi męscy szowiniści zignorowaliśmy to.
TVP się nie boi, że będzie mieć przez was kłopoty?
Nie spotkałem się z cenzurą, a przecież od czasu gdy zaczynaliśmy trzy lata temu, zmieniło się już kilku prezesów. Czasem tylko mnie proszą, żebym coś złagodził, ale nie z powodów politycznych, tylko obyczajowych. Kontrowersje wywołał skecz o tym, że podczas gejowskiej parady wielki fallus zaczepił o linię wysokiego napięcia i przygniótł dziewiętnaście osób, a premier musi zdecydować, czy wprowadzać żałobę, czy nie.
I co postanawia?
Zostawia to prezydentowi.
Były zagniewane telefony z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów?
Tylko szmery niezadowolenia. Na pewno nie jestem pupilem Platformy Obywatelskiej, ale nikt mi tego nie powiedział. Dowiedziałem się za to od pewnego europosła PO, że oni to oglądają. Mało tego, myślał, że widziałem jakieś posiedzenie rządu, bo podobno premier naprawdę ruga ministrów tak jak ja! Oni tam przychodzą zestrachani jak uczniaki. Jak sam wiesz, PiS też zaczął to oglądać i nasz skecz był gdzieś w tle ostatniej kampanii wyborczej do parlamentu – wiadomo, jak jest bitka, każdy kij jest dobry.
Dzięki temu skeczowi [chodzi o słynny skecz „Jak PiS wróci do władzy" – przyp. red wNas.pl] zostałeś ulubionym satyrykiem PiS-u.
Prezes Kaczyński powiedział, że kabarety już się śmieją ze straszenia PiS-em. Jeden ich poseł wspomniał o mnie w głównym wydaniu Wiadomości, a drugi w programie Tomasza Lisa. Żartowaliśmy wtedy, że chyba mają jakieś odgórne zalecenie w tej sprawie. W związku z niespodziewaną karierą tego skeczu zostałem nawet zaproszony do wygłoszenia prelekcji w namiocie Solidarnych 2010 pod Pałacem Prezydenckim.
Jak poszło?
Nie skorzystałem. Wiesz, jest takie fajne powiedzenie, że najlepsze miejsce pod namiot jest zawsze dziesięć metrów dalej.
Przed meczem z Rosją cytował cię też premier Tusk.
Podziękowałem mu za to na stronie Kabaretowego klubu Dwójki, bo do tej pory my cytowaliśmy premiera, a teraz on cytuje nas. Teraz „haratanie w gałę” ma duże szanse wejść nie tylko do języka polityki, ale też do języka potocznego.
Skąd w ogóle „haratanie”?
To określenie tego, że coś się robi ze szczególnym upodobaniem i intensywnością. Usłyszałem je w Krośnie od jednego z wujków Kasi, która stamtąd pochodzi. Tam jest to chyba popularne, a że często w tych stronach bywamy, bo mamy dom u podnóża Bieszczad, w okolicach Sanoka, więc się z tym osłuchałem i postanowiłem wykorzystać.
Mówi się o tobie, że jesteś pierwszym publicystą polskiego kabaretu.
Brzmi prawie jak „Diana – królowa ludzkich serc”. Wszystko jest zasługą tego rządowego cyklu, który jest regularnie co tydzień w telewizji. Na występach z widownią tego nie gramy, właśnie ze względu na zbyt publicystyczny charakter.
No i dlatego, że musi być długi stół, a nie ma jak go wozić. Skończy się Klub – a kiedyś się skończy – i już nie będę publicystą. Będę artystą kabaretowym, który w twórczości stosuje elementy publicystyki. Zresztą ja nawet nie próbuję opowiadać o całej rzeczywistości społeczno-politycznej. Skupiam się na konflikcie między rządem a PiS-em, czyli premierem i Jarosławem Kaczyńskim, który wydaje mi się najbardziej nośny.
Dlatego tak rzadko żartujesz z prezydenta, który daje do tego wiele powodów?
Nasz obecny prezydent jest chodzącym wcieleniem pojęcia „jowialność”. Pan Jowialski – uśmiechnięty, zadowolony, najedzony, ze skłonnością do żartów, także tych nieudanych, ale ponieważ ma dobre intencje, nikt się na niego nie gniewa. Gdy chce być poważny, mówi jak dyrektor szkoły. Zaśpiew księdza z małej parafii. Jest przez to bardzo polski, w sam raz do wręczania medali i składania życzeń bożonarodzeniowych.
Zabawne było, jak w twoim skeczu pytał Angelę Merkel, w którym jest miesiącu ciąży.
Jak się zaszło tak wysoko, trzeba uważać na każde zdanie. Dlatego podziwiam Donalda Tuska, który ma tyle okazji do powiedzenie czegoś głupiego czy niezręcznego przed kamerą, a tak trudno go na czymkolwiek przyłapać. To sztuka.
No proszę! To Tusk ma jakieś zalety?
Oczywiście, całe mnóstwo. Jest sprawny, skuteczny i umie świetnie przemawiać. Jako jedyny powiedział, że nie powinniśmy się cieszyć ze śmierci Osamy Bin Ladena, bo zginął człowiek, a każdy z nas jest obdarzony godnością. Temu chyba zawdzięcza swój sukces – potrafi się skomunikować z wyborcami i wczuć w ich emocje.
Postać premiera jest twoim największym sukcesem.
Moim największym sukcesem jest postać mojego syna – Antoniego. (...)
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/246435-robert-gorski-opowiada-o-tym-jak-zostal-premierem-i-skad-wzial-haratanie-w-gale