Łukasz Adamski: Pański film „Popiełuszko. Wolność jest w nas” ma telewizyjną premierę dopiero po trzech latach od kiedy pojawił się w kinach. To chyba jakiś rekord. Dlaczego dopiero teraz możemy go zobaczyć na małym ekranie? (Canal Plus, sobota 20.10.2012, godz. 20:00)
Rafał Wieczyński: Do niedawna sam zadawałem sobie to pytanie. U podstaw leży z pewnością spór jaki toczymy z byłym dystrybutorem, któremu wypowiedzieliśmy umowę w momencie, gdy zorientowaliśmy się, że nie możemy liczyć na rzetelne rozliczenie wpływów z rozpowszechniania filmu. Mając zobowiązania w stosunku do inwestorów publicznych i prywatnych nie mogliśmy na to pozwolić. Były dystrybutor (Kino Świat) ma prawomocny zakaz obrotu filmem, ale za pomocą czarnego PR i nieformalnych wpływów robił wszystko, żeby film zablokować. Jednak Sąd wydał jednoznaczne postanowienia, a w Canal + znaleźli się ludzie, którzy podjęli trud zbadania faktycznego stanu prawnego. Cieszymy się, że dziś, z okazji kolejnej rocznicy męczeńskiej śmierci ks. Jerzego, film zostanie wyemitowany.
Dlaczego ten film pojawia się w kodowanej telewizji, a nie w kanale dostępnym dla wszystkich? Czy takich wartościowych filmów nie powinny promować media publiczne?
Taki jest porządek rynku. Najpierw telewizja kodowana, za jakiś czas niepłatna. Jesteśmy przekonani, że nasz film znajdzie się również na antenie publicznej.
Po premierze Pańskiego filmu mieliśmy małą inwazję historycznego kina. Powstał film o generale Nilu, Grudniu 70, i kilka filmów nawiązujących do mroków komunizmu. Czy to oznacza, że Polacy chcą oglądać najnowszą historię na ekranie?
To o czym Pan mówi jest chyba owocem “sztucznej ciszy” w tym obszarze trwającej wcześniej około 15 lat. Polacy zawsze chcieli oglądać kino historyczne, o ile oczywiście było dobrze zrobione i bliskie prawdy. Dobrze, że powstają kolejne filmy. Niestety ekran zawsze był też polem walki “inżynierów dusz”. Znaczna część naszego kina historycznego więcej mówi o światopoglądach i aktualnym środowisku reżyserów niż o opowiadanych w filmie wydarzeniach historycznych. Takie zjawisko nie służy powstawaniu “wielkiego” kina.
Z drugiej strony nie doczekaliśmy się filmów o bohaterach jak Rotmistrz Pilecki czy zdrajcach jak generał Jaruzelski. Amerykanie nakręciliby po kilka biografii takich niezwykłych postaci. Z czego wynika, że Polacy tego nie robią? Filmowcy boją się podejmować pewnych tematów?
Trudno porównywać nasz rynek z amerykańskim. Jego rozmiar w USA powoduje, że najważniejsza jest jakość filmu, jego atrakcyjność dla publiczności, bo to ona zapewnia opłacalność produkcji. Amerykanie mają tyle źródeł finansowania, że mogą podejmować każdy temat. W Polsce tak można napisać książkę. U nas wyprodukowanie drogiego obrazu historycznego zależy od decyzji urzędników dysponujących publicznymi pieniędzmi. I teraz podam Panu pewien przykład - jeden z moich kolegów ma projekt o Dywizjonie 303. W uzasadnieniu odmowy dofinansowania dowiedział się jednak, że Polakom nie jest potrzebne rozdmuchiwanie kolejnego mitu narodowego. Wiem o istnieniu kilku projektów na temat Rotmistrza Pileckiego. O zdrajcy Jaruzelskim? Osobiście nie chciałbym poświęcać dwóch lat życia tej "ofierze zła", jak powiedziałby o nim ks. Jerzy Popiełuszko.
Twórca świetnego „Czarnego czwartku” Antoni Krauze zamierza zrealizować film o Smoleńsku. Jak Pańskim zdaniem powinien wyglądać pierwszy film o tych wydarzeniach? Powinien to być polityczny thriller czy może skromny film skupiający się na rodzinach ofiar jak „Strasznie głośno, niesamowicie blisko” o WTC?
Proszę wybaczyć, ale wolę nie mówić publicznie o pracach kolegów po fachu, a tym bardziej im doradzać. Mogłoby to być niegrzeczne. Dlatego dyplomatycznie odpowiadając na Pana pytanie podzielę się informacją, że obecnie pracuję nad filmem inspirowanym życiem Kardynała Adama Kozłowieckiego, wybitnego polskiego misjonarza, który Afryce poświęcił 61 lat życia, poznając wcześniej dokładnie oblicza nazizmu i komunizmu. Szalenie ciekawy temat. Katastrofa smoleńska to wydarzenie, które oczywiście domaga się filmu, tak jak wcześniej temat księdza Jerzego. Myślę, że ten film już żyje w wielu formach w głowach różnych reżyserów i scenarzystów. Jednak teraz właściwie każdy gatunek filmu o samej Katastrofie będzie przede wszystkim głosem publicystycznym i pewnym zubożeniem wobec rzeczywistości, która ciągle nas zaskakuje. Sam czuję uścisk w gardle, kiedy o tym myślę. Chętnie obejrzę wersję Pana Antoniego Krauze.
Rozm. Ł.A
"Popiełuszko. Wolność jest w nas", Polska 2009, 148 min., reż. Rafał Wieczyński, wyst. Adam Woronowicz, Józef Glemp, Marcin Klejno, Artur Balczyński.
Rafał Wieczyński- aktor, reżyser, producent. Za swój debiut reżyserski "Naprawdę krótki film o miłości, zabijaniu i jeszcze jednym przykazaniu" (1992) otrzymał Grand Prix na Festiwalu Debiutów w Annonay, nagrodę Stowarzyszenia "Artemi's" w Mamers i nagrodę za scenariusz Cinema Jove w Walencji. Za film „Popiełuszko. Wolność jest w nas” otrzymał m.in nominację do Złotej Kaczki oraz nagrodę „Totus” Fundacji "Dzieło Nowego Tysiąclecia" Episkopatu Polski.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/246402-popieluszko-wolnosc-jest-w-nas-dzis-premiera-w-tv-nasz-wywiad-z-rezyserem