3 sposoby na rozwścieczenie Francuza: nr 3 - nie zna się na popkulturze

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Stephen Clarke (mat.prasowe wydawnictwa WAB)
Stephen Clarke (mat.prasowe wydawnictwa WAB)

"Rewizjonista to ktoś, kto podważa lub wypiera fakty. Ja robię coś dokładnie odwrotnego, eksponuję fakty, które zostały wyparte. Rewizjonistą był Charles de Gaulle, który w 1938 r. napisał książkę historyczną pt. "Francja i jej armia" i nawet nie wspomniał w niej o Waterloo" mówi Stephen Clarke w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”. Autor bestsellerowych książek „Merde! Rok w Paryżu” i wydanej właśnie „1000 lat wkurzania Francuzów” opowiada Katarzynie Surmiak-Domańskiej m.in. o tym, co w jego książkach pokpiwających z Francji wkurza Francuzów najbardziej:

Opowiedziałem historię Amerykanina, który twierdził, że posiada zasuszony penis cesarza [Napoleona – red.], odcięty tuż po jego śmierci przez lekarza, który rzekomo opisał go jako mały, i o tym, jak ów penis krążył po światowych aukcjach przez kolejne sto lat.

Najwięcej emocji wzbudziło to, co napisałem o mnichu Dom Pérignon - że niesłusznie uchodzi za wynalazcę szampana. Uważał, że musowanie wina to błąd w sztuce. Dopiero Anglicy uznali, że szampan bez bąbelków jest nudny, zapanowali nad procesem fermentacji i wyprodukowali solidniejsze butelki. Winu z Szampanii klasę nadał nasz uczony Christopher Merret. Napisałem nawet do firmy Moët & Chandon, która sprzedaje szampan Dom Pérignon, i zasugerowałem, że powinni produkować także drugi szampan o nazwie Christopher Merret. Nie odpowiedzieli.

Ich [francuska - red.] popkultura jest zupełnie pusta. Dla nich uroczystość otwarcia igrzysk w naszej wersji - czyli z Dickensem, Szekspirem i Sex Pistols - jest nie do pomyślenia. Oni uważają, że kultura to zjawisko, które zakończyło się w latach 20. ubiegłego wieku. Nie rozumieją, że Sex Pistols to część tej samej kultury, którą tworzył m.in. Szekspir. Dla nich Beatlesi to było czterech wyrostków, którzy nigdy nie uczęszczali na uniwersytet. Jak można traktować ich poważnie

A jeśłi w tej ostatniej kwestii Francuzi po prostu mają rację? A może Stephen Clarke po prostu odgrywa się na mieszkańcach Francji?

Byłem tylko raz w życiu wylany z pracy, kiedy pracowałem dla czasopisma o sztuce i pisałem tam recenzje. Kiedyś poszedłem na okropnie pretensjonalną wystawę pewnego malarza, zresztą Francuza, który malował warzywa. Nie miałem nic przeciwko warzywom, ale pretensjonalnie intelektualna eksplikacja tych dzieł, jaką autor przedstawił na wernisażu, strasznie mnie wkurzyła. Napisałem więc recenzję, która składała się właściwie z jednego zdania: "Artysta uważa, że wszechświat jest jak rzodkiewka. Czerwony z góry, różowy w środku i biały na dnie". No i wywalono mnie.

Dlaczego mimo wszystko Stephen Clarke zdecydował się mieszkać we Francji i pisać o Francji?

Po przyjeździe do Paryża dostałem pracę w pewnym miesięczniku. Okazało się, że nie mam zbyt wielu obowiązków, pieniędzy co prawda też nie, ale za to szefowa HR poinformowała mnie, że mam 37 dni wolnych w roku. Plus te wszystkie przesympatyczne katolickie przedłużone weekendy. I jeszcze zapytała, czy nie mam nic przeciwko temu, żeby w sierpniu brać sobie cztery tygodnie urlopu ciurkiem, bo u nich jest taki zwyczaj. Pomyślałem sobie, że to jest kraj, w którym mogę mieszkać.

Pełny wywiad w „Gazecie Wyborczej”

Obejrzyj wywiad z Stephenem Clarke w którym opowiada o swojej najnowszej książce "Merde Factor" - jeszcze świeższej niż "1000 lat wkurzania Francuzów":

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych