Od grudnia zeszłego roku szukałam nowego filmu „Obce ciało” Zanussiego. Zachęciła mnie wieść o niesłychanym chamstwie krytyków filmowych, również mediów publicznych, na pokazie prasowym; rechotali, zakrzykiwali. Lubię obejrzeć aktualne filmy, protesty nie zniechęciły mnie do samodzielnego obejrzenia „Idy” (przyłączyłam się do petycji, by poprzedzić ją planszą z historycznym info). Obejrzałam „50 twarzy Greya”, smutną historię o nieumiejętności kochania. I różne inne.
Zaintrygowało mnie, że w internecie niezmiennie wyświetlała się na temat „Obcego ciała” informacja: „brak seansów, w tej chwili nigdzie nie można obejrzeć tego filmu”. Co jest, do licha? Film mignie z rzadka w kinie „Luna”, ale akurat nie wtedy, kiedy mam czas. Potem zniknął. W Multikinie wyjaśniono mi, że film nie sprzedaje się, więc go nie wyświetlają. A skąd wiedzą, że się nie sprzedaje, skoro nie wyświetla się go praktycznie nigdzie?
Sięgnęłam do recenzji. Na Filmweb już sam tytuł starcza za recenzję: „Wciąż bardziej obcy…” (Michal Walkiewicz o Zanussim): temat „ograły thrillery erotyczne dwie dekady temu”, „intrygi rodem z bazarowych powieści szpiegowskich”. Informacje komentatorów, gdzie czasem można film obejrzeć, są ukrywane.
Bloger: „Tak złego filmu dawno nie widziałem. Bolało mnie całe ciało”. Bolało? No, to chyba jesteśmy blisko… Ciało zna odpowiedź!
„Zanussi w czyśćcu” – to Sobolewski w „Wyborczej”, i dalej: „trudne doznanie dla widza, dla którego kino Zanussiego wiele znaczyło i wciąż jeszcze znaczy. O co dziś chodzi autorowi „Iluminacji”?” „Frazesy o zepsutym świecie”. Frazesy? To rosyjskie więzienie, to też frazesy? Śmierć, na którą skazywała bohaterów AK przepiękna i stalinowska pani sędzia, przybrana matka nieszczęsnej bohaterki, niszczącej każdego, z kim się zetknie? Notabene, w tej roli Ewa Krasnodębska, czas tak nielitościwie mija… Że tyle tam perwersyjnego seksu i znęcania się nad ludźmi? Co najmniej od czasu „Adwokata diabła” kino wie, jak wąski jest repertuar szatana: perwersyjny seks, panowanie nad ludźmi, pieniądze, narkotyki i inne puste obietnice. A czyste zło w osobowej postaci może tylko dręczyć, nurzać się w rozpuście i poniżać innych. Tylko tyle.
Alicji Sternie z Onet.film „w głowie roi się szereg pytań o spełnienie zawodowe kobiet i pretensji o zbyt łatwe kategoryzowanie tego, co męskie i kobiece”. No tak, wszak płeć to tylko produkt kulturowy i trudno się w tym tak od razu rozeznać. Film ma „nominację” do Polskich Węży (odpowiednik Złotych Malin, dostają najgorsze filmy).
I tak dalej, i tak dalej. Mainstream w wydaniu wielotomowym.
Więc poszłam obejrzeć, co ten Zanussi tak nisko upadł, dlaczego taki ten jego film zły. I co zobaczyłam?
Moralitet? Esej? Współczesny film obyczajowy? Krytyka systemu łamania ludzi w korporacjach? Też. Film o resortowym dziecku. Zobaczyłam trochę inną wersję „Idy”. Niektóre sceny wręcz bliźniaczo podobne, zdumiewające, niektórzy uważają, że jest coś w rodzaju ducha czasów czy miejsca, i w obu filmach najwyraźniej on jest. Ale w „Idzie” tylko jedna postać – stalinówki Żydówki, mordującej polskich „tzw. bohaterów”, jak sama ich określa, jest wielowymiarowa i tylko ona ma prawdziwą motywację, w końcu umie też sama wymierzyć sobie sprawiedliwość. Inne postaci są narysowane bardzo grubą kreską: nawet młoda „Ida”, z niejasną motywacją pójścia do klasztoru, jej chłopak z kapeli, może trochę głębsza rola przeoryszy; ani polski chłop, co zamordował przechowywaną rodzinę żydowską, ani jego syn, motywacji nie mają, ot, chcieli forsy, o Niemcach się milczy. Dla środowisk żydowskich wielkie przeżycie – przełomowe zaakceptowanie faktu, że w UB wielu Żydów znajdowało ujście dla zemsty za zmarnowane życie. Korzenie zbrodni jednak nie leżą w żydostwie, ale w zdradzie i w agenturze. Leżą też w utopii.
W filmie Zanussiego, który być może ma jakieś wady narracyjne czy artystyczne, nie wiem, nie znam się, uderzyła mnie wielowymiarowość każdej postaci. Każdy tam ma swoje doświadczenie kształtujące, swoje przemyślenia, przeżycia, system wartości, próby dostosowania się, swoje indywidualne wybory. Motywacja wybrania welonu przez Buzkównę, ale i przez Idę z pierwszego filmu, wyjaśniona zostaje w rozmowie bohatera z mnichem prawosławnym: do niedawna był rozrywanym przez kobiety piłkarzem, ale „Bóg go wybrał”; porzucił swój świat i pogodził się z tym wyborem Boga, by żył w czystości w monastyrze. Widocznie tamte dwie dziewczyny też „Bóg wybrał”. Czy może to pojąć ktoś, dla kogo Bóg to przesąd, a właściwym bogiem jest forsa i użycie? Łatwo się śmiać, ale może pomyśleć? Każdy pewnie zna osobę, którą nagle „oszalała” i wybrała nierozsądnie, nie wiadomo dlaczego, oddając życie dla czegoś, co dla wielu było tylko fantomem. Nawet ci straszliwi faceci w rosyjskim więzieniu (dla samych tych scen warto obejrzeć film Zanussiego), mają prawdziwą motywację swego sadyzmu: beznadzieję życia, w którym nigdy nic nie wiadomo i chodzi już tylko o pozycję w hierarchii przegranych.
Mamy tu też dalszy ciąg ciotki Idy, czyli bohaterkę z korporacji. Jej przybrana matka opowiada z ogniem w oczach o ideach komunizmu, jako lepszego życia „dla całego świata”, co pchnęło ją logicznie do zbrodni. Córka też gotowa jest na wszystko, tylko mniej ideowa, bo wszystko zrobi dla pieniędzy i władzy: o planowanej zbrodni na szczęście już tylko opowiada.
Nie będę zdradzać szczegółów. Film jest niezwykle prosty. Każdy zostaje poddany próbie i każdy przechodzi przez nią zgodnie z kierunkiem swego życia, co nie znaczy, że wszystko wiadomo od pierwszych scen.
A recenzje? No cóż, wyjaśnienie „resortowe dzieci” w mediach z pewnością byłoby i za proste, i często krzywdzące.
Ale jest coś z tej atmosfery w opętanej nagonce na film, który musi być im nie w smak.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/238293-postepaki-zadeptuja-film-o-resortowym-dziecku