Reżyser filmu "Wyklęty": "To niezwykła opowieść o walce w ogromnym osamotnieniu". WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. Wojciech Marczak
fot. Wojciech Marczak

My podchodzimy do tego tematu uczciwie – nie pompujemy kosztów jak to miało miejsce przy kilku ostatnich ,,superprodukcjach”, w które włożono miliony a na ekranie nie było tego w ogóle widać

— mówi Konrad Łęcki, reżyser filmu „Wyklęty”, w rozmowie z Janem Lorkiem.

O czym opowiada film „Wyklęty”? Uwagę zwraca liczba pojedyncza w tytule.

„Wyklęty” opowiada o partyzantach powojennego podziemia niepodległościowego, których dzisiaj potocznie określa się mianem Żołnierzy Wyklętych lub coraz częściej Niezłomnych. Nasza historia ukazuje los tych ludzi na podstawie przeżyć jednego z nich - który będąc bohaterem zindywidualizowanym - jednocześnie personifikuje w sobie dramat całego pokolenia, które stanęło do nierównej walki z nowym narzuconym systemem. Los tych osób - niezależnie czy reprezentowali WiN, NZW czy inną organizację o zabarwieniu niepodległościowym był przesądzony. Dysproporcja sił między nimi a nowym aparatem represji była olbrzymia. Wielu z nich zdawało sobie z tego doskonale sprawę a mimo to podjęło walkę. Często też nie mieli wyjścia. Mając do wyboru katorgę w kazamatach UB, Informacji Wojskowej lub straceńczą walkę wybierali śmierć z bronią w ręku. Za swą postawę płacili zarówno oni sami jak i członkowie ich rodzin. System nie wybaczał. O tym właśnie robimy ten film - o dramacie wyborów, sytuacjach bez wyjścia, bezsilności człowieka wobec bezwzględnego systemu niszczącego każdego kto mu się przeciwstawiał. O walce w ogromnym osamotnieniu. W związku z tym, mimo iż odwołujemy się do całej rzeszy Wyklętych robimy to poprzez przykład jednego z nich, stąd tytuł ma liczbę pojedynczą.

Od kiedy chciał Pan nakręcić ten film?

Trudno mi jednoznacznie określić klauzulę czasową, dlatego pozwolę sobie użyć nieco oklepanej formuły - od dłuższego czasu. To nieco wyświechtane stwierdzenie oddaje jednak stan faktyczny. Jesteśmy 25 lat po przemianach ustrojowych w naszym kraju. Za poprzedniego systemu cała machina propagandy robiła z Wyklętych bandytów. Robił to również film. Powstała cała masa obrazów które utrwalały w społeczeństwie obraz bandyty-reakcjonisty ogarniętego żądzą mordu i rabunku, któremu niczym westernowi szeryfowie przeciwstawiali się funkcjonariusze zbrojnych formacji reżimu takie jak UB, Informacji Wojskowej czy Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Faktycznie przedstawicielami tych formacji byli często bardzo prymitywni ludzie o sadystycznych skłonnościach lub wyzuci z ludzkich odruchów bezwzględni karierowicze, którzy koniunkturalnie zasilali szeregi „Władzy Ludowej”. „Ideowców” była wśród nich faktycznie garstka. Jednak to z nich robiono bohaterów a drugą stronę opluwano. Zmienia się system a mimo to nie powstaje ani jeden obraz kinowy będący przeciwwagą dla tamtych filmów. Te, które mają powstać napotykają szereg dziwnych barier proceduralnych. Jest wprawdzie kilka niezłych teatrów telewizji ale to za mało.

Powstało też na pewno kilka o ile nie dobrych to przyzwoitych filmów. Czy może Pan polecić jakiś tytuły?

Stricte o tematyce Wyklętych nie powstały. Są natomiast takie, które ,,zahaczają” o ten temat. Na pewno przyzwoitym filmem jest ,,Generał Nil” Ryszarda Bugajskiego. Trochę też mówi o tych kwestiach kapitalna ,,Róża” Wojciecha Smarzowskiego. Z produkcji telewizyjnych ,,Czas honoru”.

Kto znalazł się w obsadzie pańskiego filmu?

Przygotowując się do „Wyklętego” postanowiłem szereg ról obsadzić aktorami mniej znanymi szerokiej publiczności. Chodziło mi o to, żeby widzowie bardziej identyfikowali postacie na ekranie a nie „znane buzie”. Mamy w Polsce wielu znakomitych aktorów, którzy nie maja szans na zaprezentowanie w pełni swojego filmowego talentu, bo producenci i reżyserzy wciąż biorą stałe dość mocno już ograne grono. Ja zrobiłem inaczej. Większość zdjęć do filmu powstaje na terenie Regionu Świętokrzyskiego, więc w filmie obsadowo też jest dużo Świętokrzyskich akcentów. Główną rolę gra Wojciech Niemczyk, aktor kieleckiego teatru dramatycznego im. Stefana Żeromskiego. To świetny, bardzo filmowy aktor, chociaż do tej pory -poza jedną główną rolą-grał głownie na scenie. Oprócz Wojtka w filmie gra bardzo wielu aktorów z tego teatru - właściwie cały męski zespół i 90 procent żeńskiego. W mniejszych rolach występuje kilku aktorów z kieleckiego teatru Lalki i aktora Kubuś. Oczywiście w filmie nie zabraknie „nazwisk”. Jednak proponując rolę znanemu aktorowi kieruję się zawsze jego dotychczasowym dorobkiem i świadomością tego co będzie grał. Stąd też bardzo się cieszę, że w filmie zgodzili się zagrać tacy aktorzy jak Olgierd Łukaszewicz, Piotr Cyrwus, Marcin Kwaśny, Jerzy Zelnik, Janusz Chabior czy pan Marek Siudym. W filmie wystąpi również - z czego bardzo się cieszę - Marcel Sabat czyli Zośka z „Kamieni na szaniec”, który podobał mi się w tej roli i… też pochodzi z Kielc.

Piotr Cyrwus jest świetny w monodramie „Zapiskach Oficera Armii Czerwonej”. Bardzo jestem ciekaw jaką rolę dostał Marcin Kwaśny, który w filmie Krzyszkowskiego gra Witolda Pileckiego.

Marcin gra porucznika ,,Wiktora”- dowódcę oddziału, w którym walczy główny bohater filmu.

W ostatnim czasie pojawiło się kilka tytułów o podobnej tematyce. Specjalnie piszę o tytułach, nie filmach, ponieważ np. „Historia Roja” ostatecznie nie trafiła do kin i nie wiadomo czy kiedyś trafi. Jak to jest z tymi filmami?

Trudno jest mi odpowiedzieć na pytanie jak jest z innymi filmami o tematyce Wyklętych, bo nie uczestniczyłem przy ich powstawaniu, ale przeszkody, na które trafiła np. ,,Historia Roja”’ budzą co najmniej moje zdziwienie. Wynajdywanie jakichś pretekstów jak długość filmu do tego, aby wycofać się z jego finansowania i zostawić reżysera na lodzie z długami może ewidentnie świadczyć o próbie utrącenia takiego projektu. Tym bardziej, że np. sławetne ,,Pokłosie” miało znacznie większe problemy z rozliczeniem się z PISF a mimo to film powstał i wszedł do kin w szerokiej dystrybucji. W ogóle od kilku lat obserwuję zjawisko, które mocno mnie niepokoi. W naszym - i nie tylko naszym kinie - pojawiają się obrazy, które pod płaszczykiem relatywizowania historii pokazują jakiś absolutnie zniekształcony obraz naszego narodu. Przedstawia się nas albo jako prymitywnych antysemitów mordujących Żydów z zawiści lub nieokiełznanej chciwości - stawiając często znak równości z hitlerowskim zbrodniarzami faktycznymi sprawcami holocaustu. Z Armii Krajowej robi się zbieraninę żuli rodem z „Mad Maxa” - trujących przeciwników muchomorami (sic!) a z obrońców Września 1939 roku bandę dekowników i tchórzy. Inwestuje się w pseudohistoryczne koprodukcje, które zamiast sławić dokonania rodzimego oręża pokazują nas jako pariasów zachodniej europy walczących pod Wiedniem z królem prostakiem na czele, przy którym Kara Mustafa to filozof niczym Seneka a wszystko to w otoczeniu papierowych dekoracji ostrzelanych z saletry. Nie wiem kto podejmuje tak idiotyczne decyzje, ale płaci za nie polski podatnik.

Jakiś czas temu miała miejsca burzliwa dyskusja wokół produkcji „Nasze matki nasi ojcowie”. Widział Pan ten serial, coś może o nim napisać?

Szczytem kuriozum jest zakup przez telewizję publiczną tej produkcji. Ten dobrze technicznie zrobiony serial jest absolutnie fałszywy w treści. Armia Krajowa grana przez nieudolnie bełkoczących po polsku niemieckich aktorów to jakaś menażeria zwyrodnialców, którzy, cytuję: „topią Żydów jak chomiki”. Skandalem jest to, że ktoś podjął decyzję nie tylko o zakupie tego filmu, ale również o jego emisji na głównym kanale publicznym w czasie największej oglądalności. Polski podatnik ma opłacać abonament radiowo-telewizyjny za zakupy takich produkcji? Które państwo by sobie na coś takiego pozwoliło? Jak się czują słysząc takie rzeczy resztki żyjących jeszcze kombatantów, którzy walczyli w szeregach AK? Czy ktoś w ogóle nad tymi decyzjami panuje.

Kolejny przykład dziwnych praktyk: jeden z najsłynniejszych rodzimych reżyserów chce zrobić film o tematyce religijnej. W komisji PISF oceniającej projekt siedzi reżyserka znana ze swoich biegunowo odległych na te tematy poglądów od aplikującego twórcy. Projekt przepada. Dopiero nagłośnienie sprawy dzięki prestiżowemu nazwisku reżysera sprawia, że projekt dochodzi do skutku. Gdzie tu jest obiektywizm? A ile innych projektów przepadło w ten sposób? Tylko dlatego, że były niewygodne. Myślę, że dokładnie tak jest z filmami o Wyklętych. W pewnych gremiach decyzyjnych jest na nie embargo i dlatego nie powstają. Tylko wymiana ,,owych gremiów decyzyjnych” - póki co dysponujących olbrzymim budżetem - może coś zmienić.

Lubi Pan filmy o tematyce religijnej?

Nie o to chodzi. Nie jest istotą problemu moje lubienie czegoś lub nie. Chodzi o zasady. Nie może być utrącany jakiś projekt filmowy tylko dlatego, że nie odpowiada on czyimś poglądom czy przekonaniom. Demokrację rozumiem w ten sposób, że jeżeli jest zielone światło w polskim kinie dla ,,Pokłosia” czy ,,Idy” to powinno ono być też na filmy o tematyce religijnej czy odkłamującej historię. A tak się nie dzieje – nie ma równowagi. I to jest złe.

Chciałem zapytać o pański poprzedni film, „Pre Mortem”. O czym opowiada i czy można go gdzieś zobaczyć? Tematyka, ze zdjęć, które widziałem, wydaje się podobna.

Jest to 33-minutowy film krótkometrażowy o Katyniu z doborową obsadą. A dokładnie jest to opowieść o oficerach polskich tam zamordowanych. Zagrali w nim m.in.: Beata Tyszkiewicz, Paweł Deląg, Anna Czartoryska i Marcin Troński. W wielu miejscach gdzie był pokazywany spotkał się z wielką życzliwością, szczególnie „niefestiwalowej” publiczności. W USA Polonia przyjęła go wprost rewelacyjnie. Chciałem go sprzedać za grosze do któregoś z głównych kanałów telewizji publicznej, ale nie miałem szans. Wiadomo, że w tych telewizjach są największe tantiemy. Dlatego lecą w nich na okrągło te same filmy zrobione przez starych środowiskowych wyjadaczy. Młody twórca ma marne szanse na wprowadzenie tu swojego tytułu, bo jest „z zewnątrz”. Kupiły go jedynie TVP Historia i Kino Polska i emitują go rzadko w jakichś dziwnych porach, np. o 4 w nocy. Film był też prezentowany na wielu festiwalach w Polsce i za granicą. Zapamiętałem takie zdarzenie. Na jednym z konkursów filmowych - przewodniczący komisji - wykładowca jednej ze szkół filmowych - w podsumowaniu zaczął „jechać” po filmie od góry do dołu. Po co taki temat i takie tam… Obecna na sali młodzież wybuczała go. Zaskoczyło go to i zamilkł. Totalne niezrozumienie publiczności. Festiwal wygrał jednak film o chłopcu, który zgubił koło od roweru…

A potem ,,autorytety od mediów” dziwią się publicznie, że 80 procent społeczeństwa żyje telenowelami…

Wracając jeszcze do „Wyklętego”. Co się z tym filmem dzieje?

,,Wyklęty” powstaje tylko z pieniędzy prywatnych. Zrealizowaliśmy do tej pory kilka dni zdjęciowych. Kolejne uzależnione są od wpłat ludzi. Liczymy na pomoc osób, którym zależy na odkłamywaniu historii. Ogłosiliśmy zbiórkę w internecie. Pieniądze należy wpłacać na konto fundacji Między Słowami, która jest producentem filmu. Już mamy odzew – dużo pomaga Polonia. Jest to jednak wciąż kropla w morzu, bo produkcja filmu jest bardzo kosztowna. My podchodzimy do tego tematu uczciwie – nie pompujemy kosztów jak to miało miejsce przy kilku ostatnich ,,superprodukcjach”, w które włożono miliony a na ekranie nie było tego w ogóle widać. Ale nawet to minimum z minimum to wciąż bardzo duże koszty. Głównie sprzętu. Dlatego liczy się każda wpłata. I każda wpłata pójdzie bezpośrednio na film. Ręczę za to.

Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia.

Rozmawiał Jan Lorek

Konrad Łęcki

Urodzony 13.12.1976 w Kielcach. Absolwent Wydziału Prawa EWSPiA w Warszawie oraz Akademii Filmu i Telewizji tamże. Ukończył również studio aktorskie Lart w Krakowie. Do tej pory zrobił kilka filmów krótkometrażowych, m.in.: „Grudniowe rozmowy”, których akcja toczy się podczas Stanu Wojennego, „Pre Mortem” - opowieść o oficerach Polskich zamordowanych w Katyniu. W swoim dorobku ma także 40-minutowy film w całości nagrany w języku łacińskim pt. „Imperator”, którego akcja osadzona jest w realiach Starożytnego Rzymu. Specjalizuje się w filmach o tematyce historycznej. Jego twórczość prezentowana były m.in. na MFF w Gdyni, Młodzi i Film w Koszalinie, Camerimage i wielu innych. Jest laureatem Złotej Framugi na MFF „Drzwi” za „Grudniowe Rozmowy” oraz Srebrnego Skarbnika za ten sam obraz na MFF „Filmowe Południe”.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych