Bogdan Dworak: "Polacy zawsze wygrywali, tak jak wygrywaliśmy z bolszewikami - wygramy z masskulturą". WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. BD
Fot. BD

Jesteś prozaikiem, publicystą, felietonistą, poetą, ale przede wszystkim regionalistą i zawiercianinem. Na jednym z Twoich wykładów można było usłyszeć, że tożsamość kulturowa związana z regionem, wbrew temu co niektórzy sądzą, wcale nie oddziela nas od innych regionów, ale łączy, dlaczego tak się dzieje?

Bogdan Dworak: - Jeden z najwybitniejszych pisarzy hiszpańskich Jiménez, laureat nagrody Nobla, napisał: ”jeśli kultura regionu przekracza jego granice, łączy się z kulturą ogólnonarodową, a jeśli staje się własnością ogólnonarodową, to staje się własnością świata”. Jeśli spojrzymy na nasze największe arcydzieła, to one się dzieją w małych miasteczkach, gdzie się dzieje Pan Tadeusz? Niektórzy publicyści piszą o małych miasteczkach ”to takie zadupie”, ale to zadupie musi mieć swoją tożsamość kulturową.

Jak zatem wyglądała sprawa kształtowania się tożsamości Zagłębia- regionu, o którym piszesz najwięcej?

Są pewne problemy z Zagłębiem jeśli chodzi o tożsamość kulturową, ponieważ Zagłębia w ogóle nie było, nie było społeczeństwa zagłębiowskiego. Gdyby nie zbudowano kolei warszawsko-wiedeńskiej, to bylibyśmy dzielnicą biednych chłopów w fatalnym systemie zaboru rosyjskiego, dziczyzny tego zaboru. Trzeba powiedzieć, że zanim w 1945 roku utworzono woj. śląsko-dąbrowskie należeliśmy do woj. kieleckiego. Było to jedno z najpiękniejszych województw, bo od Sosnowca, przez Dąbrowę Górniczą, Zawiercie, Częstochowę, sięgało aż sandomierszczyzny. Jeśli chodzi o Zawiercie, można wszystko przełożyć na miasta, które powstały. Gdyby nie zbudowano kolei, nie byłoby społeczeństwa. W 1827 roku w Zawierciu mieszkało 418 osób, w Zawierciu Małym było 10 domów i 129 mieszkańców, a w Dużym Zawierciu 56 domów i 289 mieszkańców. W 1887 roku, po wybudowaniu kolei było ponad 5 tysięcy mieszkańców, skąd się Ci ludzie wzięli? Przyszli za chlebem między innymi z ziemi kieleckiej, rzeszowskiej i krakowskiej przynosząc właśnie tożsamość kulturową i była to tożsamość chłopska. To nieprawda, jak twierdzili twórcy klasowej etnografii, że tylko Żydzi i Niemcy tworzyli przemysł. Tworzyła go również polska arystokracja. Hrabia Przeździecki, którego wnuk jest znakomitym pisarzem, zbudował przemysł w Sosnowcu. Mój przyjaciel, naczelny redaktor „Nowych książek”, Tomek Łubieński jest potomkiem tych Łubieńskich, którzy zbudowali przemysł w Dąbrowie Górniczej. O ile kiedyś mówiono, że Łubieńscy byli tymi, którzy wyzyskiwali lud pracy, to trzeba zapytać, kto dawał temu ludowi możliwość zarobku? Dały ją efekty kapitału, które wprowadziła polska arystokracja, oczywiście, żeby zarabiać i budować fabryki, ale stworzyli jednak ten przemysł. Będzin był odrębnością, miał ruiny zamku, ale gdyby nie zbudowano kolei i przemysłu, byłby mniejszy od Siewierza. Z Zawierciem byłoby podobnie. W Zawierciu żyli Polacy, Żydzi, Niemcy, urzędnikami byli różni ludzie, np. wielki prof. Wiktor Weintraub był synem urzędników ze słynnej fabryki włókienniczej, obok fabryki „Zawiercie”, która była żywicielką ludzi, bo zatrudniała prawie 7 tys. osób. Proszę sobie zdać sprawę, że car uważał, że to Zagłębie, które powstawało to dzika ziemia dla Rosji. Tak jak polską szlachtę zsyłał za karę na Sybir, tak urzędników i kozaków tutaj. Ale z tych chłopów, którzy w 90% byli analfabetami, powstała pierwsza inteligencja, pierwsi nauczyciele. W okresie dwudziestolecia była to już światowa klasa robotnicza i ich potomkowie byli inteligencją Zagłębia. Tożsamość kulturowa była bardzo ważna. Dopiero w 1945 roku ludzie zaczęli wstydzić się chłopskiego pochodzenia. Przy ul. Dojazd moi rodzice wybudowali piękny dom, później wyburzony pod bloki „zwycięskiej klasy robotniczej”, były też czworaki kieleckie z czterema izbami, gdzie gospodarz mieszkał w jednej, resztę wynajmował. Później Ci ludzie już sami budowali domy, było seminarium nauczycielskie, mało tego, w Zawierciu mieszkała lekarka, która pierwsza po I Wojnie Światowej skończyła studia medyczne w Polsce, bo przecież wcześniej było to niemożliwe. Jeśli syn robotników z ul. Ogrodowej Julian Majcherczyk został odznaczony w 1937 roku przez Polską Akademię Literatury srebrnym Wawrzynem Akademickim, to to wszystko bierze się pod uwagę, musisz to jako Zawiercian, mój drogi przyjacielu, wiedzieć, sroce spod ogona żeśmy nie wylecieli.

Niektórzy jednak uważają, że czasem tożsamość dzieli regiony, choćby Zagłębie i Śląsk.

Śląsk był germanizowany, ale kiedy w czasie II Wojny Światowej Zawiercie włączono do Grosse Fatherland (za Zawierciem, w Skarżycach była już granica Guberni) to Ślązacy, którzy nie chcieli podpisać volkslisty schronili się właśnie w Zagłębiu. Jeśli nie zdołali uciec do Generalnej Guberni, to udało im się tu przetrwać wojnę. Natomiast jeśli bali się tylko wojska, to i tak mieli w sobie tyle polskości, żeby się sprzeciwić. Innych natomiast przymuszono, no przymuszono, ale podpisali, i jeśli Niemcy wygraliby wojnę to oni byliby Niemcami. Na tym polega dramat Ślązaków, patrzę na to z szacunkiem. Nie ma walki między Zagłębiem a Śląskiem. Tam, gdzie jest polszczyzna i sprawiedliwość i jedność narodowa, to tylko ludzie drobnych karier chcieliby zrobić zamęt, nie uda im się to.

W tym roku mija 150. rocznica urodzin Stefana Żeromskiego. 13 listopada prowadziłeś, kolejny zresztą, czwartek literacki w Pałacyku Szymańskiego. Czy Żeromski miał jakieś związki z Zawierciem?

Ostatnio odkryłem, że kolega z klasy Żeromskiego po szóstej klasie wstąpił do seminarium duchownego. Kiedy w Zawierciu, mieście robotniczym, wybudowano kościół, pierwszym proboszczem został ks. Zientara, kolega z klasy Żeromskiego. Żeromski przyjeżdżając do Zagłębia, odwiedzał pewnie swojego ziomka. Poza tym udowodniliśmy, że symbol rozdartej sosny pochodzi z Dąbrowy Górniczej. Za wzór doktora Judyma uznaje się bardzo wielu ludzi, możliwe że dla Żeromskiego wzorem był ojciec Brunona Jasieńskiego. Dlaczego mówię o Jasieńskim? On umarł za komunizm. Kiedy z Wandurskim chcieli założyć mniejszość narodową w ZSRR, najpierw Stalin deklarował, że to uczyni, ale później kazał ich rozstrzelać. Inteligencja polska była zawsze przeciwko wszelkiej przemocy. Mówi się „czerwone Zagłębie”, ale to nie jest „czerwone Zagłębie” agenturalnych sekretarzy od Bieruta do Gierka, tylko to „czerwone Zagłębie” to było Zagłębie PPS-u Piłsudskiego. Poza tym mam dokumenty, które świadczą o tym, że jeden z najwybitniejszych poetów Młodej Polski, napisał wiersze poświęcone tym ludziom z kieleckiego, którzy przychodzili tu za chlebem. Pozwolę sobie zacytować:

Matuleńko, mówież-że mi,

Dokąd idziem po tej ziemi?

Noc posępna, grzmi ulewa,

Wicher z hukiem łamie drzewa

A na czarnym niebie w dali

Kilka krwawych łun się pali…

Ach, jak tęskno tu, mateczko,

Za chateczką, za wioseczką,

Gdzie szumiały złote kłosy(…).

Jest to zapis literacki, dla mnie bardzo ważny, ale jacy to byli socjaliści zapisał też właśnie Niemojewski, ten wielki metafizyk:

Zbudujemy ład na świecie

Z czaszek, żeber i piszczeli

Naszych starych gnębicieli!

Zbudujemy ład!… Niech dziecię

Jeszcze w późnych dniach starości

Drży i blednie na wspomnienie,

Gdy śród krwawych walk zamętu

Gmach ten wstawał z fundamentu!

Z pokolenia w pokolenie

Do odległej potomności

Niech wieść idzie! Niech ją słyszą

Na mównicach, kazalnicach,

W parlamentach i wszechnicach

I niech o niej sięgi piszą

Przyszłym wiekom! Niech doleci

Za błękitny przed tron Boga.

Takie jest „czerwone Zagłębie”, przestańmy wierzyć ludziom zakorzenionym w PRL-u, którzy tracą swoje posady. Nie mogą się pogodzić z tym, że „czerwone Zagłębie” było godne pojęcia niepodległości o jaką walczył Piłsudski. Marszałek pod koniec życia był trochę skłócony z Żeromskim, świadczą o tym zapisy świadków ich rozmowy. Żeromski walczył i o Prusy, i o Śląsk i o Śląsk Cieszyński, natomiast Piłsudskiemu najbardziej zależało na Kresach Wschodnich. W czasie rozmowy, gdy Żeromski był już mieszkańcem Zamku Królewskiego, Piłsudski posprzeczał się z pisarzem i powiedział, „mam w dupie Śląsk i Twoje Przymorze”. Na co Żeromski odezwał się równie niedyplomatycznie, choć dziś to nie razi, bo nasi dyplomaci używają gorszych wyrazów, powiedział „a ja mam w dupie Twoje Kresy”. Utraciliśmy Kresy, a Śląsk i Prusy jednak do nas należą. To jest sumienie narodu tych wybitnych ludzi.

Józef Baran nazwał Cię Zagłobą Zawiercia, zawierciańskim Francem Fiszerem. Piszesz przede wszystkim o Zagłębiu i o rodzinnym mieście- Zawierciu. Czujesz, że to Twój obowiązek jako pisarza, który jest też świadkiem historii?

Trochę mi zarzucają, że mógłbym być bardziej popularny, gdybym poruszał inne tematy, ale myślę, że to mój obowiązek obywatelski. Kiedy moja babka przybyła tutaj z Otoli była analfabetką. Moja matka nauczyła się czytać dopiero po pierwszej komunii, w dzieciństwie potrafiłem sklecić sonet, a teraz swobodnie poruszam się w różnych gatunkach literackich. Myślę, że pisanie prawdy bez żadnych ideologicznych wtyków jest obowiązkiem każdego pisarza, który tutaj pracuje. Ta grupa, która jest ze mną związana nie wypiera się Zawiercia. Dlatego ja tak agituję i cieszę się bardzo, że młodzi ludzie wydają książki. Mam wychowanków z grupy Szalej, prof. Darek Kosiński wyszedł właśnie z tego Zawiercia, Marek Pieniążek, mimo że jest z Olkusza, kręcił się tutaj, wykłada teatrologię. Wychowaliśmy świetnych lekarzy, znakomitych geologów.

A co z Jurą Krakowsko-Częstochowską?

Pojęcie Jury powstało trochę później, Jura została trochę pogwałcona PRL-u ponieważ stworzono obojnakość obywatelską chłopo-robotnika. Zawsze się pytałem złośliwie, ile było procent robotnika, a ile chłopa, bo na inteligenta już nie starczało miejsca, a teraz jest. Nawet ludzie wspominają: „było trochę lepiej, bo jak się miało trochę pola i i chodziło się do huty to można było postawić ładny dom”, ale teraz też stawiają, tylko trzeba postawić właściwie, a nie na okaleczenie prawdy ideologią, która na szczęście umarła.

Wiem, że wkrótce pojawi się Twoja nowa książka, czy możesz już coś o niej powiedzieć?

Ta książka miała się ukazać już w zeszłym roku, jest to zbiór felietonów. Muszę być szczery, te felietony są trochę zamiast powieści. Ponieważ one są beletryzowane, ludzie w Zagłębiu odczytują w tym swoje problemy, natomiast jeśli czytają to ludzie spoza Zawiercia- wybitni profesorowie, krytycy, mówią- „ten Dworak wszystko wymyślił, niemożliwe, żeby tacy ciekawi ludzie żyli w Zawierciu”. Ja nawet nazwisk nie zmieniłem. Nie wstydziłem się tez przyznać, że mój ojciec, który był kupcem dość zamożnym jak na Zawiercie, ożenił się z córką biednej wdowy, wszystko to w książkach moich przekazałem, nie mogę się wstydzić mojej tożsamości. Arystokracja się nie wstydzi. Kiedy gościłem na czwartku literackim redaktora naczelnego „Nowych książek” to zwróciłem się do Tomka w ten sposób: „Twoi przodkowie zakładali tutaj przemysł, moi pracowali, i nagle stanęliśmy sobie równi, oto historia wymiotła warstwę ziemiańską, z której powstała warstwa inteligencka, której jesteś przedstawicielem”. Arystokracja, w której się kręciłem w Warszawie nigdy nie miała mi za złe, że jestem z robotniczego Zagłębia. Łączy nas kultura. Tam, gdzie powstaje chamstwo, tam zamiera kultura. Musimy się tego bardzo obawiać, że ta tandeta wbrew tradycji nas atakuje. Polacy zawsze wygrywali, tak jak wygrywaliśmy z bolszewikami wygramy z masskulturą, która jest nam obca. Nasza kultura masowa jest świetna, już nie mówię o elitarnej, która przoduje w świecie.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych