"Był człowiekiem niezależnym, kompletnie wolnym. Nie dał się manipulować." Spotkanie z okazji 90. urodzin Zbigniewa Herberta

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. Blogpress
fot. Blogpress

Blogpress

Herbert był człowiekiem kompletnie wolnym i niezależnym, i nie dał się manipulować przez kogokolwiek. Żył, tak jak uważał. Był wielkim polskim patriotą, strażnikiem pamięci pokolenia Armii Krajowej, ale również strażnikiem pamięci żołnierzy niezłomnych…

O Zbigniewie Herbercie opowiadali: Andrzej Gelberg, Krzysztof Masłoń, Jerzy Zalewski i Mateusz Matyszkowicz.

Gośćmi urodzinowego spotkania byli: Andrzej Gelberg, wieloletni redaktor naczelny „Tygodnika Solidarność”, obecnie szef radia „Solidarność”, Krzysztof Masłoń, krytyk literacki, tygodnik „Do Rzeczy”, Jerzy Zalewski, reżyser filmowy, twórca filmu „Obywatel poeta”. Spotkanie prowadził Mateusz Matyszkowicz, redaktor naczelny „Frondy” i redaktor „Teologii Politycznej”. Spotkanie – uroczystość z okazji 90. rocznicy urodzin Zbigniewa Herberta rozpoczął Mateusz Matyszkowicz, który postawił następującą kwestię – jak to jest, że mimo ograniczania kanonu literatury polskiej, twórczość Zbigniewa Herberta wciąż w nim pozostaje? Jednocześnie, można odnieść wrażenie, że odbiór twórczości Zbigniewa Herberta jest niepełny, bo odbiega od prawdziwego przesłania Pana Cogito. Na ile zatem świadomie czytana jest poezja Zbigniewa Herberta i jakie jest prawdziwe przesłanie Pana Cogito?

Zdaniem Andrzeja Gelberga przesłanie Pana Cogito to ostatnie słowa w tomiku: „Bądź wierny, idź”. To jest credo Zbigniewa Herberta, ta wierność zasadom była dla niego przez całe życie drogowskazem i imperatywem. Andrzej Gelberg dodał, iż miał to szczęście, że w ostatnich latach życia poety mógł utrzymywać z nim bliski kontakt. Był to czas, gdy poeta chorował, nie wychodził już z domu, praktycznie nie wstawał z łóżka i dopuszczał do siebie mało osób.

Andrzej Gelberg przypomniał również swój pierwszy kontakt z poetą: do „Tygodnika Solidarność” przyszedł list dotyczący jakiejś drobnej sprawy samorządowej podpisany imieniem i nazwiskiem poety. Sądząc, że list to dowcip, postanowił sprawdzić jego autentyczność. Po zdobyciu numeru telefonu Zbigniewa Herberta, pozwolił sobie zadzwonić i spytać o list. Poeta potwierdził autentyczność listu i ze szczerością dodał: „Ale ja się przecież podpisałem.” Od tego momentu rozpoczęła się ich znajomość. Wkrótce poeta zaczął przysyłać do tygodnika swoje teksty. A w niedługim czasie tygodnik stał się jedynym miejscem, gdzie Zbigniew Herbert drukował swoje teksty i pierwodruki wierszy. Z inicjatywy poety powstał również drugi z najważniejszych jego wywiadów (obok wywiadu dla Jacka Trznadla w „Hańbie domowej”), który ukazał się właśnie na łamach „Tygodnika Solidarność”. Nieprzypadkowym terminem przeprowadzenia wywiadu, wyznaczonym przez poetę, była data 29 października 1994 roku tj. 70. rocznica jego urodzin.

fot. Blogpress
fot. Blogpress

Andrzej Gelberg przywołał też swego rodzaju grę słowną, którą obaj Panowie ze sobą prowadzili – Herbert, który w dedykacjach podpisywał się „Samodzielny pułk huzarów śmierci. Pułkownik Zbigniew Herbert”, zaczął również tytułować Andrzeja Gelberga porucznikiem, ten z kolei tytułował poetę pułkownikiem. Gra przypominała klimatem sienkiewiczowską relację Andrzeja Kmicica z wachmistrzem Soroką. Zbigniew Herbert wydawał rozkazy, a Andrzej Gelberg odpowiadał „Wedle rozkazu”. „Porucznikowi” Gelbergowi zlecane były do wykonania przeróżne sprawy np. szukanie po nocy w hotelach warszawskich kolegi-profesora, który właśnie przyjechał do Polski czy umożliwienie Herbertowi obejrzenia wystawy Caravaggia w Muzeum Narodowym. Krzysztof Masłoń przyznał, iż niestety nie miał przywileju poznania Herberta w taki sposób jak Andrzej Gelberg. W życiu doświadczył kilku zaledwie krótkich spotkań z poetą:

– w czasach licealnych w winiarni Hopfera na Krakowskim Przedmieściu, gdzie do grupy osób towarzyszących Stanisławowi Grochowiakowi dosiadł się Herbert,

– w czerwcu 1981 roku w Poznaniu po uroczystości odsłonięcia Pomnika Ofiar masakry z czerwca 1956 roku, zobaczył go w hotelu Poznań razem z Adamem Michnikiem,

– w latach 90-tych w kawiarni „Dom Literatów”, gdzie Herbert przyszedł z żoną i Markiem Nowakowskim.

fot. Blogpress
fot. Blogpress

Krzysztof Masłoń przywołał także swój pierwszy kontakt z twórczością poety. Był wtedy na drugim roku studiów polonistycznych – na zajęcia zatytułowane „Współczesne życie literackie” Marian Śliwiński (asystent akademicki) przyniósł wydaną właśnie malutką książeczkę „Pan Cogito”. Przeczytał ją studentom na głos i wygłosił następujący komentarz: „Jest współczesne życie literackie i jest literatura. Do widzenia Państwu.” Zaraz po zajęciach, Krzysztof Masłoń zakupił „Pana Cogito”. Od tamtego czasu, zdaniem Krzysztofa Masłonia, nie ukazała się wybitniejsza książka poetycka polskiego poety.

Jerzy Zalewski przyznał, że spotkał poetę tylko raz w życiu, zresztą dzięki Andrzejowi Gelbergowi, który na polecenie „pułkownika” Herberta zorganizował spotkanie z przebywającym wówczas w Polsce Władimirem Bukowskim. Jerzy Zalewski filmował pobyt Władimira Bukowskiego w Polsce. Zaproszony przez Herberta do pokoju, zobaczył człowieka leżącego na łóżku, oplątanego rurkami i zdecydował, że nie będzie największego współczesnego polskiego poety filmował w takim stanie. Wówczas właśnie poeta poprosił Jerzego Zalewskiego o tłumaczenie na język rosyjski jego rozmowy z Bukowskim.

Pan Zbigniew Herbert postanowił przez nieznanego sobie tłumacza, Jerzego Zalewskiego, opowiedzieć swoje życie Władimirowi Bukowskiemu. A ponieważ był to wybitny artysta, nie opowiadał tego wprost, tylko metodą kolistego eseju.

Zbigniew Herbert w opowieści o swoim życiu, co jakiś czas wracał do postaci niejakiego Alvareza, krytyka literackiego, pisarza i tłumacza jego wierszy. Alvarez od jakiegoś czasu przestał kontaktować się z Herbertem. Stało się to po puszczeniu, prawdopodobnie przez ambasadę sowiecką, plotki że Herbert w czasie okupacji zamordował Żydówkę. Herbert wyjaśnił Bukowskiemu, że to nie była Żydówka, ale zdrajczyni ze Lwowa, którą namierzył i która została potem zlikwidowana. Jerzy Zalewski przypomniał również jedną z najważniejszych, jego zdaniem, misji „porucznika” Gelberga tj. załatwienie ¾ litra Żubrówki, tak by Bukowski, gdy wróci do Wielkiej Brytanii mógł ją spożyć z Alvarezem. Do wspólnej biesiady jednak nie doszło, lewicujący Alvarez bał się spotkania ze znanym dysydentem, konserwatystą Władimirem Bukowskim. Dopiero po jakimś czasie podchmielony Alvarez zgłosił się do Bukowskiego ciemną nocą i wódkę zabrał. Tytułem przypisu Krzysztof Masłoń dodał, że w „Tygodniku Powszechnym” pojawił się już po śmierci Herberta esej tegoż Alvareza. Ubolewał on bardzo, że pod koniec życia poeta był wykorzystywany przez … antykomunistycznych fundamentalistów.

Andrzej Gelberg przypomniał również zaangażowanie Zbigniewa Herberta w zorganizowanie zbiórki podpisów pod apelem i poparciem dla rewizji nadzwyczajnej wyroku śmierci dla pułkownika Kuklińskiego. Przypomniał też rok 1996, gdy ogłoszono przyznanie nagrody Nobla dla Wisławy Szymborskiej. Stało się to późną jesienią, tuż przed 72. urodzinami Herberta. W ramach swego rodzaju „rekompensaty” czy „pocieszenia” w tygodniku wydrukowane zostały laudacje 20-30 znanych osób na temat twórczości poety. Od tamtej pory Herbert otrzymywał też co roku róże w liczbie adekwatnej do jego urodzin.

fot. Blogpress
fot. Blogpress

Mateusz Matyszkowicz zaproponował, po opowieściach o wódce i kwiatach, podjęcie dyskusji na temat podziału odczytywania twórczości Herberta. „Dla jednych Herbert wydaje się być poetą czy pisarzem-eskapistą, autorem błyskotliwych, znakomitych esejów poświęconych kulturze śródziemnomorskiej oraz malarstwu holenderskiemu, autorem pięknie brzmiących, wysmakowanych wierszy. Dla drugich Herbert pozostaje poetą zaangażowanym, a często nawet nie poetą, ale osobą, autorytetem, który się publicznie wypowiada w sprawach politycznych…. W jaki sposób scalić Herberta tak, aby ten Herbert zaangażowany, Herbert nieobojętny na to, co się dzieje z Polską i co się dzieje w sferze publicznej był tym samym Herbertem, który pisał o malarstwie w grotach w Lascaux, o śródziemnomorzu i malarstwie holenderskim.”

Krzysztof Masłoń stwierdził, że dla niego Herbert to przede wszystkim człowiek prawy, który wszystko prawości podporządkował. To genialny poeta. Dziś nieco inaczej spojrzeć możemy na jego znakomitą eseistykę dotyczącą zjawisk kulturowych, zwłaszcza na książki „Barbarzyńca w ogrodzie” czy „Martwa natura z wędzidłem”. Gdy książki te powstawały, czytane były w czasach naszego odizolowania od świata. Opisywane przez Herberta miejsca i dzieła sztuki postrzegane były jako coś nieosiągalnego. Dziś zmienia się nasze spojrzenie, gdy łatwej nam do tych obrazów czy miejsc dotrzeć. Inaczej natomiast odbierane są dramaty (np. „Lalek”) czy wiersze Herberta. Te nigdy się nie zestarzeją. Jednocześnie nie powinniśmy obrażać się na szkolne „akademie” na temat Herberta. Andrzej Gelberg przyznał, że sam Herbert nie przepadał za tym, że jego utwory są śpiewane. Wyjątkiem był Przemysław Gintrowski, który, po pierwsze, śpiewał wiersze za jego zgodą, poza tym Herbert podpisywał się czasem jako „tekściarz Gintrowskiego”. W tym miejscu przypomniał też pasjonujące rozmowy prowadzone z poetą:

On był niebywale mimiczny, aktorski… Smakował rozmowę i kontakt. Wielu ludzi nie chciało mi uwierzyć, że on potrafił być tak wspaniałym rozmówcą. Całym ciałem rozmawiał, intonacją. Był niezwykłym człowiekiem. Te ataki, które się zaczęły w ostatnich latach – środowisko, które traktowało go jak swojego guru, Adam Michnik kabotyńsko klękał przed nim, mówił „Mistrzu”. Natomiast Herbert był człowiekiem niezależnym, kompletnie wolnym i niezależnym, i nie dał się manipulować przez kogokolwiek. Żył, tak jak uważał. Był wielkim polskim patriotą, strażnikiem pamięci pokolenia Armii Krajowej. Czasami mówił „Ja jestem z pokolenia tych faszystów Armii Krajowej”. Ale [był] również strażnikiem pamięci żołnierzy niezłomnych…. Myślę, że nie uwierzyłby, gdyby żył, że dzisiaj jak gdyby pałeczkę strażników pamięci żołnierzy wyklętych przejęli kibice…., a nie elity polskie.

fot. Blogpress
fot. Blogpress

Jerzy Zalewski podkreślił, że podział czytania Herberta wyniknął z niechęci tzw. elit do niego, do jego poezji, do jego „zdrady”.

Środowiska opiniotwórcze opuściły go kompletnie. Dlaczego go opuściły? Bo on je opuścił. Może nigdy z nimi nie był. Jakąś grę na pewno toczył całe życie, jakąś formę dialogu. Bo nie tylko Michnik przed nim klękał, on przed Michnikiem też klękał w pewnym momencie. To było chyba obopólne zauroczenie. Tylko ludzie uczciwi wstają z kolan i wracają do sensu. I na tym polega Zbigniew Herbert, że wracał do sensu…. Ta kategoria, w której pada pytanie czy on był taki czy taki jest dramatyczna. Nie mówię o kulcie tej poezji, ale tu nie ma równorzędnej opowieści o tej poezji. Został zepchnięty, bo decydują te wszystkie Niki, te wszystkie opowieści literackie okropne. To, że bronicie Herberta w tej chwili, bardzo Wam dziękuję, ale dlaczego trzeba go bronić? Do cholery, przecież to jest największy polski poeta…. W tej ucieczce do tych pięknych przedmiotów i kultury basenu morza i kultury niderlandzkiej, myślę, że to jest jego wielkość. On kochał nie tylko Polskę, on kochał cywilizację, a w ramach tej cywilizacji Polskę. Chciał ją poznawać, a jak poznawał to opisywał. Jak opisywał to robił to dla nas, bo jesteśmy ludźmi z galaktyki europejskiej. Nam się wmawiało od lat, że właśnie tam nie jesteśmy. On był po to nam potrzebny, żeby naszym językiem mówić nam o naszym dramacie (może) ginącego narodu, ale na warunkach europejskich, światowych, że to jest jedność, jednia. Nie widzę nic sprzecznego z mówieniem o Polsce i z mówieniem o Gilgameszu czy malarstwie niderlandzkim.

Pod koniec pierwszej części spotkania Jerzy Zalewski opowiedział kilka zdań o powstaniu filmu „Obywatel poeta”, o finansowych rozwiązaniach związanych z jego produkcją, o późniejszym blokowaniu filmu. Andrzej Gelberg dodał natomiast krótką opowiastkę o planowanym (tuż przed śmiercią) przez Herberta „konspiracyjnym spotkaniu” w Wenecji z pułkownikiem Kuklińskim. Na zakończenie pierwszej części urodzinowego spotkania wzniesiono toasty za wieczną poezję Zbigniewa Herberta.

Drugą częścią urodzinowego spotkania była emisja filmu Jerzego Zalewskiego „Obywatel poeta”. Trzecia Waza 28 października 2014 r.

Relacja: Ula (tekst), Bernard (wideo i foto)”

Autor

Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych